Wprowadzenie zakazu wchodzenia na wały przeciwpowodziowe umożliwia stan klęski żywiołowej wprowadzony przez rząd na terenie województw dolnośląskiego, opolskiego i śląskiego.
- To nie jest moment, aby jeździć i uprawiać turystykę klęskową - apelował w niedzielę po posiedzeniu sztabu kryzysowego minister spraw wewnętrznych i administracji Tomasz Siemoniak.
Co więcej, narażając swoje życie dodatkowo "podróżnicy powodziowi" przeszkadzają służbom w pracy.
Minister infrastruktury apeluje, żeby nie wchodzić na wały przeciwpowodziowe.
– To podwójne zagrożenie. Tu chodzi o nasze życie. Przestrzegam wszystkich, którzy zbliżają się szczególnie do tych wałów przez które przeszły największe wody – one są śmiertelnie niebezpieczne – wejście na nie grozi nie tylko śmiercią, ale także ich uszkodzeniem. – mówił Dariusz Klimczak na briefingu w Jeleniej Górze odnosząc się do zjawiska turystyki powodziowej.
Apele zaciekawionych sytuacją podróżnych opublikowały już nie tylko władze zagrożonych powodzią miejscowości, ale i strażacy, policjanci i Państwowe Gospodarstwo Wodne Wody Polskie.
- Apelujemy, aby nie zbliżać się do obiektów hydrotechnicznych i nie wchodzić na wały przeciwpowodziowe. Prosimy zachować bezpieczną odległość minimum 200 metrów od infrastruktury hydrotechnicznej i rzek. Niebezpieczne zachowania utrudniają pracę służb. - napisano w X.
Niestety, spacerowicze pojawiają się również w okolicy zbiornika Racibórz Dolny. Obserwują tragedię jak ciekawostkę. Robią zdjęcia, którymi dzielą się w mediach społecznościowych.
Obecność gapiów na terenach zalanych z uwagi na zaparkowane samochody i wzmożony ruch, służby mają znacznie utrudnioną pracę. Mogą na czas nie móc przedostać się do osób, które potrzebują pomocy lub ewakuacji.
Za ich ciekawość powodzianie mogą zapłacić zdrowiem lub życiem.
Tak wygląda Nysa - powódź 2024. Udało się załatać uszkodzony wał, zaangażowano śmigłowce - zobacz zdjęcia: