Rodzina z Jaworzna nie poleciała na wymarzone wakacje do Turcji
Historię pani Anety z Jaworzna przedstawili reporterzy "Uwagi!" TVN. Kobieta razem z mężem i córkami miała jechać na wakacje do Turcji. Cała wycieczka kosztowała blisko 11 tys. zł.
Rodzina dotarła na lotnisko w dobrych humorach. Szczególnie podekscytowane były córki, które miały po raz pierwszy lecieć samolotem.
Niestety nic z tego. Przy bramkach okazało się, że pani Aneta nie może nigdzie polecieć, bo jej dowód jest unieważniony.
Dzieci się rozpłakały, bo chciały lecieć. Żona nalegała, żebym poleciał, ale ja nie brałem tego pod uwagę. Jesteśmy rodziną - tłumaczy pan Marek w rozmowie z reporterami "Uwagi!".
Dlaczego dowód pani Anety został unieważniony?
Państwo Zgierscy z dziećmi odebrali bagaże i wrócili do domu. Kilka dni później pod wpływem rozmów ze znajomymi pani Aneta zainstalowała mObywatela. Aplikacja wskazywała, że dokument jest ważny.
Posługiwałam się tym dowodem i załatwiałam różnego rodzaju sprawy, czy to w banku, czy w urzędach. Nawet wyrejestrowywałam samochód. A córce małej, jak się urodziła, wyrabialiśmy paszport - opisuje pani Aneta w odcinku "Uwagi!".
Zdeterminowana, by dotrzeć do sedna problemu, pani Aneta zaczęła korespondować z urzędami. Chciała się dowiedzieć, dlaczego jej dowód został unieważniony, ale przede wszystkim - dlaczego nie została o tym poinformowana. Liczyła też, że odzyska stracone pieniądze. O pomoc zwróciła się do zaprzyjaźnionego radcy prawnego.
Powodem błędny PESEL ojca
W pierwszej kolejności pani Zgierska zwróciła się z pismem do Urzędu Miasta w Jaworznie. Ten w odpowiedzi zrzucił winę za Urząd Miasta w Brzesku, który zajmował się migracją danych z aktu urodzenia kobiety do systemu PESEL.
Okazało się, że prawie cztery lata temu ktoś w Urzędzie Stanu Cywilnego w Brzesku - przepisując dane z papierowych ksiąg do komputera - wpisał błędny PESEL ojca pani Anety.
System z automatu zareagował i wysłał do jaworznickiego magistratu zlecenie unieważnienia dowodu kobiety. Co jednak istotne, takie unieważnienie musi zatwierdzić człowiek, co w tej sytuacji nie powinno się stać. A jednak.
W naszym przypadku jest tak, że pani, która się tym zajmuje dzwoni do urzędu skąd przyszło zlecenie i mówi jaką ma sytuację. Pyta, czy to jest prawdziwe i czy ma to zatwierdzić, czy ewentualnie nie nastąpiła jakaś pomyłka. Na końcu jest człowiek, który daje zatwierdź albo nie. Jakby tego nie było, to by nie był potrzebny ten urzędnik, tylko sam system by to automatycznie unieważniał - wyjaśnił Jan Waresiak z Urzędu Stanu Cywilnego w Brzesku w rozmowie z reporterami "Uwagi!".
Absurdalne tłumaczenie jaworznickiego urzędu
Co gorsza, nikt pani Anety nie poinformował, że ma unieważniony dowód, a powinien. Na takim stanowisku stoi Ministerstwo Cyfryzacji, do którego kobieta wysłała pismo. Odpowiedź resortu jest jasna: Urząd Miejski w Jaworznie powinien ją poinformować o unieważnieniu dokumentu.
Z tym jednak nie zgadza się jaworznicki magistrat. Jego rzecznik przekazał, że "wszystkie czynności zostały podjęte zgodnie z przepisami" i "nie ma obowiązku ciążącego na urzędnikach samorządowych, aby informować o unieważnieniu".
Smutne jest to, że jak zwykły człowiek popełni jakiś błąd czy w urzędzie miasta czy w podatkowym, to jest natychmiast wzywany albo do zapłaty, albo wyjaśnienia. Potrafią ścigać za 10 czy 15 groszy, a gdy oni popełnią jakiś błąd, to człowiek musi dzwonić po telewizję albo oddawać sprawę do sądu - stwierdził pan Marek w "Uwadze!".