Mieszkańcy chcą odwołać prezydentów kolejnych miast
Zarówno w Częstochowie, jak i w Zawierciu, do delegatur Krajowego Biura Wyborczego wpłynęły już zawiadomienia o zamiarze przeprowadzenia referendów lokalnych. To formalny początek procedury, która daje mieszkańcom narzędzie do oceny i ewentualnego skrócenia kadencji urzędujących prezydentów.
Na celowniku mieszkańców znaleźli się politycy z dużym doświadczeniem. Krzysztof Matyjaszczyk (Nowa Lewica) to jeden z najdłużej urzędujących prezydentów w regionie, piastujący to stanowisko nieprzerwanie od 2010 roku. Wcześniej był posłem i radnym, a od kilku lat zasiada w Europejskim Komitecie Regionów.
Z kolei Anna Nemś (Platforma Obywatelska) objęła urząd prezydentki Zawiercia w tym roku, jednak jej kariera polityczna i samorządowa jest znacznie dłuższa. Była posłanką VII i VIII kadencji Sejmu, a w 2015 roku pełniła funkcję wiceministry gospodarki. Mimo krótkiego stażu na nowym stanowisku, jej działania już spotkały się z oporem części mieszkańców.
Czas na zbiórkę podpisów
Zgodnie z ustawą o referendum lokalnym, pierwszym i kluczowym krokiem w przypadku inicjatywy referendalnej jest zebranie wymaganej liczby podpisów poparcia. W przypadku Częstochowy próg ten jest bardzo wysoki. Inicjatorzy muszą przekonać do swojego pomysłu i zebrać podpisy od co najmniej 16 tysięcy mieszkańców uprawnionych do głosowania. Mają na to jeszcze czas, bo termin upływa dopiero 18 października.
Nieco inaczej wygląda sytuacja w Zawierciu, gdzie na czele miasta od tegorocznych wyborów stoi Anna Nemś. Tamtejsi organizatorzy akcji referendalnej muszą zebrać prawie 3,7 tysiąca podpisów. Ich kalendarz jest jednak znacznie bardziej napięty, bo delegatura KBW w Katowicach wyznaczyła ostateczny termin na 10 września.
Wysoki próg ważności referendum
Zebranie tysięcy podpisów to dopiero pierwszy etap. Nawet jeśli wnioski zostaną złożone w terminie i uznane za prawidłowe, prawdziwym wyzwaniem będzie samo głosowanie. Ustawa stawia bowiem kolejny, często nie do przeskoczenia, warunek - frekwencję.
Aby referendum w sprawie odwołania prezydenta było ważne, do urn musi pójść co najmniej 3/5 liczby wyborców, którzy wzięli udział w wyborach, w których dany włodarz został wybrany. W praktyce oznacza to konieczność zmobilizowania ogromnej liczby mieszkańców. Dla Częstochowy próg ten wynosi ponad 46,6 tysiąca osób. W Zawierciu do ważności referendum potrzebny będzie udział ponad 9,4 tysiąca głosujących.
Historia referendów w województwie śląskim
To liczby, które pokazują, że odwołanie prezydenta w trakcie kadencji jest zadaniem niezwykle trudnym. Choć jak wiemy po ostatnich wydarzeniach m.in. w Zabrzu, nie jest to niemożliwe. Przypomnijmy, na skutek majowego referendum odwołano tam Agnieszkę Rupniewską, która na fotelu prezydentki siedziała zaledwie rok. Wcześniej w 2009 roku mieszkańcy Częstochowy odwołali prezydenta Tadeusza Wronę, a w 2012 roku w Bytomiu odwołano prezydenta Piotra Koja wraz z radą miejską.
Jednak znacznie częściej referenda okazywały się nieważne z powodu zbyt niskiej frekwencji. Taki los spotkał próby odwołania władz w Gliwicach (2009), Rudzie Śląskiej (2012) oraz w Bytomiu (2017). Historia pokazuje, że choć odwołanie prezydenta jest możliwe, to mobilizacja wyborców pozostaje największym wyzwaniem.
Mieszkańcy kontra władza, czyli referenda lokalne w Polsce. To oni zostali odwołani
