Poznajcie zespół Punched Orange. "Potrafimy porwać tłumy"
Formacja Punched Orange powstała w 2015 roku. "Jesteśmy młodym zespołem ze Śląska grającym hard rock, chwilami zahaczając o metal oraz punk. Potrafimy porwać tłumy, jesteśmy dużą dawką pozytywnej energii zarówno na scenie, jak i poza" - w ten sposób muzycy opisują siebie w krótkim biogramie udostępnionym w serwisie YouTube.
Obecnie grupa przygotowuje się do wydania swojej drugiej studyjnej płyty. Jest to więc znakomita okazja, aby trochę dłużej porozmawiać z członkami zespołu Punched Orange o ich działalności.
- Zespół powstał spontanicznie. Najpierw było to zgromadzenie gitarzystów, którzy grali razem w szkole muzycznej. Wówczas, z obecnego składu, byłem ja oraz Daniel Chwastek, który jest także wokalistą Punched Orange. Później zaczął się jednak tworzyć pełnoprawny zespół. Szukaliśmy kolejnych osób - wokalisty, basisty i perkusisty. Wszystko wykrystalizowało się w 2019 roku. Od czterech lat gramy w niezmienionym składzie - mówi, w rozmowie z naszym portalem, Daniel "Szatan" Nowak, gitarzysta Punched Orange.
Od razu dopytuje także skąd wzięła się nazwa, którą można byłoby przetłumaczyć jako "przedziurawioną pomarańczę".
- Długo się do tego tematu zbieraliśmy. Tak naprawdę - to ja ją wywalczyłem. A skąd się wzięła? Wszystkiemu winne zamiłowanie do soku pomarańczowego. Byliśmy wówczas nastolatkami i została wymyślona. Tak po prostu, znikąd. Dobrze jednak "siadła". Choć później pojawiały się myśli, żeby ją zmienić, to ostatecznie przy niej pozostaliśmy. Uznaliśmy w końcu, że jest odpowiednia i dobrze koresponduje z tym, co gramy - odpowiada Nowak.
Muzycy zostali docenieni i zagrali przed kultową grupą z lat 90.
W maju 2021 roku grupa zadebiutowała albumem zatytułowanym "On/Off", na którym znalazło się 13 utworów. W twórczości Punched Orange - tak jak już zostało to wspomniane - słychać połączenie różnych gatunków z szeroko rozumianego świata rocka.
- Część z nas lubi mocniejsze brzmienia, a pozostali - trochę lżejsze. Nie brakuje więc zespołów, które wewnątrz grupy są jednocześnie kochane i nielubiane. Wewnątrz zgadzamy się jednak, co do kierunku naszej twórczości. Nikt by nie grał przecież czegoś, co mu się nie podoba. Działa u nas tzw. idealny kompromis - podkreśla basista Paweł Szczupider.
Grupa, co oczywiste, na początku swojej drogi chętnie bierze udział w różnego rodzaju konkursach. Wszystko po to, aby dotrzeć do jak najszerszego grona odbiorców. Muzycy Punched Orange zostali docenieni m.in. w trakcie Antyfestu organizowanego przez Antyradio.
- Nagrodą było nagranie kilku utworów w Izabelin Studio, a także koncert w warszawskiej Progresji - zdradza Szczupider.
Dzięki temu bohaterowie niniejszego tekstu zagrali przed amerykańską formacją Dog Eat Dog, która duże sukcesy święciła w latach dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku.
- Ku naszemu ogromnego zdumieniu okazało się, że zagramy także przed nimi we Wrocławiu. Mieliśmy okazję porozmawiać na backstage'u z muzykami Dog Eat Dog. Zarówno przed jednym, jak i drugim koncertem. To naprawdę świetni ludzie. Przekazali nam sporo wiedzy na temat rynku muzycznego - dodaje basista Punched Orange.
- Dowiedzieliśmy się także, że przed koncertami muzycy Dog Eat Dog zapoznali się z naszą twórczością. Po występach pytaliśmy ich w stylu: "czy sprostaliśmy oczekiwaniom?". Nie chwaląc się - byli zadowoleni. Dzięki nim stanęliśmy na nogach. Powiedzieli nam dużo o procesie tworzenia muzyki, ale także o tym, co trzeba robić, żeby osiągnąć sukces. Stosujemy się więc do ich wskazówek. Mam nadzieję, że wyjdzie nam to na dobre. Na razie to działa - uzupełnia Daniel "Szatan" Nowak.
Na horyzoncie drugi album Punched Orange
Od kwietnia ubiegłego roku zespół regularnie udostępnia w serwisach streamingowych kolejne utwory, które zapowiadają następcę "On/Off". Nazbierało się ich do tej pory aż siedem. Patrząc na okładki singli widać, że muzycy Punched Orange starają się dbać o spójny przekaz.
- Na naszej drugiej płycie, na której znajdą się te wszystkie utwory, chcemy przekazać pewną historię. Z tekstów wybrzmiewają różne przekazy, ale jednocześnie w którymś momencie one się ze sobą łączą. Dlatego zależało nam na aspekcie wizualnym, żeby był spójny. Za wszystkie grafiki odpowiada jeden autor. Jesteśmy bardzo zadowoleni z tej współpracy. A symbole z okładek utworów zdradzają mniej więcej o czym traktuje dany tekst - wyjaśnia gitarzysta.
Nowy album Punched Orange - "Visions" - ma się ukazać pod koniec września tego roku.
- Nasza strategia przed premierą płyty była następująca: udostępnić, jak najwięcej utworów słuchaczom. Wszystko po to, aby ludzie wiedzieli, czego mogą się spodziewać po tym albumie. To jednak nie koniec niespodzianek - zapowiada Nowak.
Sam krążek powstawał przez kilka lat. - Znajdą się na nim utwory, które stworzyliśmy jeszcze przed premierą naszego debiutu. Są z tamtego okresu, ale ostatecznie nie znalazły się na pierwszej płycie. Nie brakuje oczywiście świeższych kawałków, które wymyślamy, tak naprawdę, na bieżąco. Jesteśmy na etapie kończenia niektórych nagrań. Zawartość będzie mocniejsza - zarówno pod względem muzycznym, jak i tekstowym - niż na "On/Off". Mamy sporo do przekazania. Na "Visions" znajdzie się aż 16 kompozycji. To obszerny materiał, ale tym razem nie chcieliśmy z niczego rezygnować - dodaje gitarzysta Punched Orange.
Premierze płyty będzie towarzyszyć trasa koncertowa. Informacje o jej szczegółach zespół ma przekazać w najbliższym czasie. - Wyruszymy na nią razem z jednym, zaprzyjaźnionym zespołem. Na razie jednak nie chcemy jeszcze zdradzać szczegółów co, gdzie i jak. Ale na pewno możemy obiecać, że tych występów będzie naprawdę sporo - uchyla rąbka tajemnicy Paweł Szczupider.