Niecodzienne odkrycie w polskiej ornitologii
25 maja 2025 roku Tomasz Sczansny wybrał się na wieczorne obserwacje ptaków. Chciał posłuchać świerszczaków, ale usłyszał coś zupełnie innego.
– Nagle rozległ się dźwięk, który mnie zmroził. Na początku usłyszałem głos przypominający sóweczkę, jednak środowisko nie pasowało do tego gatunku. Potem po jakimś czasie gdy byłem bliżej usłyszałem głos, który znałem jako syczka – wspomina w rozmowie z ESKĄ.
Pierwsze chwile były pełne emocji. – Miałem dreszcze, ręce mi się trzęsły, ledwo trzymałem telefon, żeby nagrać głos. A kiedy wróciłem do domu, byłem tak podekscytowany, że nie potrafiłem się wysłowić. To było uczucie nie do opisania – relacjonuje.
Kilka dni później Sczansny ponownie udał się w to samo miejsce. Tym razem nie tylko usłyszał, ale i zobaczył ptaka. Był to syczek – niewielka sowa z charakterystycznym, monotonnym głosem.
Polecany artykuł:
Współpraca i kolejne tropy
O swoich obserwacjach poinformował Sławka Rubachę, ornitologa ze Stowarzyszenia Ochrony Sów, który ma doświadczenie w dokumentowaniu rzadkich gatunków. Razem zaczęli systematycznie monitorować teren. Wkrótce pojawiły się kolejne sygnały.
– Po pewnym czasie usłyszeliśmy inne odgłosy. Odezwała się samica, której głos jest znacznie cichszy i wtedy zrozumieliśmy, że to nie przypadek– opowiada Sczansny.
Podejrzenia potwierdziły się. Para syczków zaczęła zdradzać charakterystyczne zachowania godowe. Samiec intensywnie polował i przynosił pokarm nawet kilkadziesiąt razy w ciągu nocy. Samica odzywała się rzadko, delikatnie, ale jej obecność była już pewna.
Przez wiele tygodni ornitolodzy działali ostrożnie. Nie chcieli nagłaśniać swoich obserwacji, by uniknąć tłumów obserwatorów. – Kilka lat temu w Gliwicach wystarczył jeden nawołujący samiec, żeby pojawiły się dziesiątki osób z aparatami, dlatego z informacją czekaliśmy aż sowa zakończy lęgi – tłumaczy Sczansny.
Przełom nastąpił 19 lipca. Sczansny i Rubacha, korzystając z kamery termowizyjnej i mikrofonów, zauważyli samca intensywnie polującego w pobliżu dziupli olszy. Po chwili zobaczyli samicę wlatującą do gniazda.
– To był moment, którego się nie zapomina. Widzieliśmy, jak karmi młode. Mieliśmy nagranie, mieliśmy dowód – i wtedy wiedzieliśmy, że właśnie zapisaliśmy historię polskiej ornitologii – opowiada Sczansny.
Następnego dnia udało się zajrzeć do dziupli. W środku były trzy świeżo wyklute pisklęta. – Nasza radość była ogromna. Mamy nawet nagranie naszych reakcji, ale tego nie da się oddać słowami. To był czysty zachwyt i poczucie, że uczestniczymy w czymś przełomowym – dodaje z uśmiechem.
Polecany artykuł:
Pierwszy udokumentowany lęg w Polsce
Po dwóch tygodniach młode zostały zaobrączkowane – przetrwały dwa z nich. Od tego momentu syczek oficjalnie został wpisany na listę lęgowych gatunków ptaków w Polsce.
Syczek Otus scops to gatunek sowy występujący powszechnie w Hiszpanii, Albanii, na Bałkanach i w południowej Europie. Najbliższe potwierdzone populacje lęgowe znajdowały się dotąd w Czechach i na Słowacji. Sowa ta żywi się głównie owadami i na zimę odlatuje na południe od Sahary.
– To, że udało się udokumentować lęg w Polsce, to przełom. Wiele razy pojawiały się pojedyncze doniesienia o nawołujących samcach, ale nigdy nie było gniazda. Teraz mamy pewność – syczek wreszcie wpisał się w polską awifaunę – podsumowuje Sczansny.
Odkrycie zostało już zgłoszone do Komisji Faunistycznej i zostanie opisane w publikacjach naukowych. Polska ornitologia zyskała właśnie nowy gatunek lęgowy sowy – jedenasty w historii.
Zobaczcie zdjęcia Syczka uwiecznionego w województwie śląskim w galerii.
