22 października 2020 roku - ten dzień dla rodziny Rodaków okazał się koszmarem. To tego dnia w Gilowicach, między Suchą Beskidzką a Żywcem, doszło do tragicznego wypadku. Andrzej, jego ciężarna żona Małgorzata i córeczka Laura stali razem w pobliżu swojego domu.
Nagle na drodze ukazał się rozpędzony samochód marki Hyundai. Wówczas 70-letni lekarz Krzysztof S. stracił panowanie nad kierownicą. Wpadł do rowu, uderzył w drzewo i wjechał w ciężarną kobietę i małą dziewczynkę. Małgorzata Rodak zginęła na miejscu. Miała 36 lat. Kilka dni później w szpitalu zmarła córka państwa Rodaków, 3-letnia Laura.
Wypadek przeżył jedynie Andrzej Rodak. Życie ocaliło mu przydrożne drzewo, od którego odbił się samochód. Dziś ma 39 lat i sam zajmuje się wychowaniem drugiej córki, 4-letniej Rity.
To był bardzo ciężki okres dla mnie, dla córki. Rita miała rok i 2 miesiące, gdy straciła mamę. Wczoraj skończyła 4 lata. Jeździmy na cmentarz, ale ona jeszcze wszystkiego nie rozumie, chciała mamę zaprosić na urodziny… Rita to jest dla mnie taki promyk nadziei, dzięki niej się człowiek nie załamał po tym wszystkim. Moja żona była w ciąży, było już bicie serca. Gdyby była dziewczynka to została by Łucją, chłopiec miał być Arturem. Kończyliśmy pięterko, mieliśmy plany, mieliśmy żyć. On to zabrał. Zabrał marzenia, rodzinę, żonę, dzieci, siostrę, mamę. Ten człowiek dalej cieszy się wolnością, żyje, pracuje, próbuje wywinąć się od więzienia. Robi wszystko, by tam nie trafić - mówi drżącym głosem pan Andrzej w rozmowie z "Super Expressem".
Pan Andrzej jest tym bardziej rozgoryczony, ponieważ winowajca nie odsiedział jeszcze jednego dnia w celi - choć w sprawie zapadł prawomocny wyrok. O to, by 73-letni lekarz poniósł konsekwencje, walczy od prawie trzech lat.
Krzysztof S. jest zbyt chory, by trafić do więzienia, ale pracować może
W kwietniu 2022 roku przed sądem w Żywcu zapadł wyrok w sprawie Krzysztofa S. Mężczyzna został skazany na 2,5 roku więzienia. Andrzej Rodak chciał ośmiu lat pozbawienia wolności dla sprawcy. Obie strony odwołały się od wyroku.
Odwołanie rozpatrzył Sąd Okręgowy w Bielsku-Białej, którzy utrzymał w mocy wyrok sądu niższej instancji. Było już pewne: Krzysztof S. musi spędzić 2,5 roku za kratkami. Jednak dalej tam nie trafił. Jak to możliwe?
73-letni lekarz próbował wyłgać się do celi, powołując się m.in. na swój stan zdrowia. Najpierw złożył w Sądzie Rejonowym w Żywcu wniosek o odroczenie wykonania kary. Sąd go uznał, ale zażalenie na taką decyzję złożyła prokuratura. Sąd wyższej instancji przyznał rację prokuratorowi, a Krzysztof S. miał odbyć karę.
Tymczasem już drugiego dnia złożył nowy wniosek, rozszerzony o kolejne schorzenia. Wówczas Sąd Rejonowy w Żywcu powołał dwóch biegłych lekarzy, którzy mają sporządzić opinie na temat stanu zdrowia S. Do czasu, gdy opinie będą gotowe, sąd wstrzymał wykonanie kary. Na tę decyzję prokuratura również złożyła zażalenie.
Sąd w Bielsku-Białej: Krzysztof S. ma trafić do celi
W minioną środę rozpatrzył je Sąd Okręgowy w Bielsku-Białej. Stwierdził, że nie ma żadnych powodów, by wstrzymać wykonanie kary do czasu sporządzenia opinii. Werdykt jest prawomocny i teraz Krzysztof S. musi trafić do więzienia.
Orzeczenie sądu słuchał Andrzej Rodak. Był w szoku i nadal nie potrafi uwierzyć, że winowajca w końcu wyląduje za kratami. - Ulgę poczuję, gdy rzeczywiście trafi do celi. Gdy odczuje, że ma jakąś karę, gdy dotrze do niego, co zrobił - skomentował pan Rodak w rozmowie z "Super Expressem".
Jego obawy nie są bezpodstawne. Wkrótce żywiecki sąd zajmie się ponownie sprawą, gdy tylko otrzyma opinie od biegłych na temat stanu zdrowia Krzysztofa S.