Nad Zagłębiem Dąbrowskim zawisły czarne chmury, i to nie z powodu emisji dymu z kominów. Kluczowa dla regionu elektrociepłownia EC Zagłębie Dąbrowskie stanęła w obliczu gigantycznych kar finansowych, które mogą zagrozić bezpieczeństwu energetycznemu dziesiątek tysięcy mieszkańców. Chodzi o trzy miasta: Sosnowiec, Będzin i Czeladź. Stawką jest ciepło w domach, szpitalach i szkołach. Spółka wydała oświadczenie, w którym tłumaczy skomplikowaną sytuację i ostrzega przed najgorszym scenariuszem.
743 miliony złotych kary to absurd?
Główny Inspektor Ochrony Środowiska nałożył na będzińską elektrociepłownię trzy decyzje, nakładające kary za nierozliczenie emisji CO₂ w latach 2020, 2021 i 2022. Kwoty są astronomiczne i wynoszą odpowiednio:
- 247 827 924 zł,
- 262 315 592 zł,
- 233 726 641 zł.
Łączna wartość sankcji to 743 870 157 zł. Jak podkreśla spółka, każda z tych kar przekracza jej roczne przychody, a sankcje mają charakter automatyczny i nie uwzględniają ani sytuacji finansowej firmy, ani wpływu na lokalną społeczność.
Spółka podkreśla, że jej obecna sytuacja jest wynikiem zaszłości. Po przejęciu elektrociepłowni w 2024 roku przez nowego właściciela, Grupę Altum, okazało się, że obowiązujący system EU ETS uniemożliwia bieżące regulowanie opłat, dopóki nie zostaną rozliczone zaległości z poprzednich lat. "Niezawinione przez elektrociepłownię zaległości z lat 2020–2022 blokują praktycznie każde racjonalne działanie naprawcze" – czytamy w oświadczeniu.
Spółka tłumaczy: to problem systemowy, nie nasza wina
Przedstawiciele EC Zagłębie Dąbrowskie argumentują, że problem nie dotyczy tylko ich, ale jest kryzysem całego sektora ciepłowniczego w Polsce. Powołują się na stanowiska Wojewódzkich Rad Dialogu Społecznego z Katowic, Lublina i Krakowa, które alarmują, że obecny model sankcyjny destabilizuje bezpieczeństwo cieplne regionów. WRDS wprost wskazują na konieczność pilnych zmian w prawie, by kary były proporcjonalne i uwzględniały sytuację przedsiębiorstw.
Problem ten dostrzegł także raport Najwyższej Izby Kontroli z 2024 roku, który potwierdza, że środki ze sprzedaży uprawnień ETS nie są w Polsce przeznaczane na transformację energetyczną. Z kwoty blisko 94 miliardów złotych pozyskanych w latach 2013–2023 jedynie niecałe 1,3 procent trafiło na cele związane z redukcją emisji. Dodatkowo, regulowane przez Urząd Regulacji Energetyki taryfy od lat nie pokrywają rzeczywistych kosztów produkcji ciepła, w tym gwałtownie rosnących cen uprawnień do emisji.
Zimne kaloryfery w Sosnowcu, Będzinie i Czeladzi? Prezes ostrzega
Najpoważniejszą konsekwencją egzekucji kar jest realne zagrożenie dla mieszkańców. Spółka złożyła wniosek o wstrzymanie wykonania decyzji GIOŚ, argumentując, że jest ona niewykonalna finansowo i zagraża bezpieczeństwu publicznemu. Jak czytamy w oświadczeniu:
"natychmiastowa egzekucja decyzji doprowadziłaby do wstrzymania dostaw ciepła dla dziesiątek tysięcy mieszkańców Sosnowca, Będzina i Czeladzi oraz instytucji takich jak szpitale, szkoły czy domy pomocy społecznej i to w najbliższych tygodniach"
Prezes EC Zagłębie Dąbrowskie: "Walczymy o sprawiedliwość i bezpieczeństwo mieszkańców"
Głos w sprawie zabrał prezes zarządu EC Zagłębie Dąbrowskie, Sławomir Wołyniec, który w mocnych słowach opisuje sytuację firmy i całego sektora.
"Kara w wysokości 248 mln zł, która została nałożona na naszą elektrociepłownię, jest absurdalna i niezawiniona. W podobnej sytuacji znalazło się już kilkanaście elektrociepłowni w Polsce i z każdym rokiem ich liczba rośnie. Bardzo martwi mnie sytuacja nie tylko polskiego ciepłownictwa, ale przede wszystkim mieszkańców Sosnowca, Będzina i Czeladzi, którzy jeszcze tej zimy mogą mieć zimne kaloryfery w swoich domach. Od miesięcy powtarzam, że ta sytuacja nie wynika z winy spółki. Wynika z konstrukcji systemu, który nakłada na przedsiębiorstwa obowiązki niemożliwe do wykonania. Taryfy zatwierdzane przez Urząd Regulacji Energetyki od lat nie pokrywają rzeczywistych kosztów produkcji ciepła, a zwłaszcza kosztów zakupu uprawnień do emisji. W praktyce oznacza to, że państwo oczekuje od przedsiębiorstw ponoszenia gigantycznych kosztów, jednocześnie uniemożliwiając ich pokrycie. To nie jest racjonalny model. To mechanizm, który prowadzi do upadłości firm ciepłowniczych w całej Polsce. Nasza spółka jest tego najbardziej drastycznym przykładem, ale nie jedynym. Lista przedsiębiorstw, które nie były w stanie rozliczyć uprawnień w terminie, z każdym rokiem się powiększa. To nie jest problem jednostki. To problem systemu, który wymaga natychmiastowej reformy. Wierzę, że ostatecznym strażnikiem prawa jest Sąd. Dlatego złożyliśmy wniosek o wstrzymanie wykonania decyzji GIOŚ. Ta decyzja nie może być wykonana, bo oznaczałaby nie tylko upadłość likwidacyjną przedsiębiorstwa, ale także zimne kaloryfery w tysiącach mieszkań w Sosnowcu, Będzinie i Czeladzi w ciągu kilku najbliższych tygodni. Nie można nakładać obowiązków niemożliwych do spełnienia, a potem karać za to, że nie zostały spełnione. To nielogicznie i prawnie niedopuszczalne. Nie walczymy o uniknięcie odpowiedzialności. Walczymy o sprawiedliwość i bezpieczeństwo mieszkańców, o zachowanie ciągłości dostaw energii cieplnej, o przetrwanie wielu przedsiębiorstw, które od dziesięcioleci pracują dla lokalnych społeczności. Jednocześnie oczekujemy, że środki z ETS będą w Polsce przeznaczane na rzeczywistą transformację, tak jak wprost wskazuje Najwyższa Izba Kontroli. Z 94 miliardów złotych z ETS zaledwie 1,3 procent trafiło na cele związane z redukcją emisji. Ten system nie działa i nie spełnia swojej podstawowej funkcji. Wierzymy, że Państwo prawa musi chronić obywateli i instytucje publiczne. Dlatego liczymy na to, że sprawa zostanie rozstrzygnięta przez niezależny Sąd, z poszanowaniem konstytucyjnej zasady proporcjonalności, interesu publicznego i bezpieczeństwa mieszkańców regionu."