Sanah na Stadionie Śląskim. Relacja z koncertu
Polską scenę muzyczną obserwuję bacznie już od kilkunastu lat. Dlatego bardzo się cieszę, że na rodzimy rynek osiąga sukcesy. Do naszego kraju przyjeżdża wiele zagranicznych gwiazd, które bez problemu wypełniają największe obiekty koncertowe nad Wisłą. Ta sztuka udaje się także naszym. Dawid Podsiadło jest najlepszym przykładem. Teraz do tego grona dołączyła sanah, obecnie najpopularniejsza artystka w Polsce.
15 sierpnia zagrała ona na Stadionie Śląskim w Chorzowie w ramach trasy "Uczta nad ucztami". Przed nią jeszcze dwa występy stadionowe - w Gdańsku oraz Warszawie - ale już teraz mogę napisać, że warto zobaczyć tę odsłonę sanah na żywo. Na scenie działo się mnóstwo rzeczy, a rozmach tego wszystkiego był godny podziwu. W skrócie - artystka udźwignęła wszelkie oczekiwania.
sanah spełniła swoje marzenia. "Najlepszy dzień w moim życiu"
sanah, mimo wciąż młodego wieku, przeżyła już sporo w życiu zawodowym. Jej kariera nabrała tak szybkiego rozpędu, że łatwo było się w tym świecie pogubić. Na szczęście warszawska artystka ma wokół siebie odpowiednich ludzi. Między innymi właśnie, dzięki temu, dotarła do miejsca, o którym jako młoda dziewczynka marzyła. O tym śpiewa w utworze "Najlepszy dzień w moim życiu".
Oczywiście, wybrzmiał on również w Chorzowie i był to jeden z najbardziej wzruszających momentów koncertu, który miał miejsce we wtorkowy, bardzo ciepły, sierpniowy wieczór. Zacznijmy jednak od początku...
Występ rozpoczął się z kilkunastominutowym poślizgiem. Kwadrans przed wejściem sanah na scenę na gigantycznym telebimie, który robił wrażenie, pojawił się zegar odliczający czas. Fajne rozwiązanie, które powinno być stosowane zawsze i wszędzie. Później publiczność pozdrowił... Robert Makłowicz. - Przed wami za chwilę, uczta wielopiętrowa, uczta nad ucztami. Uczta dźwiękowa oraz uczta wizualna - tak brzmiał fragment wideo. No i zaczęło się, w końcu.
Na sam początek "Szampan", czyli jeden z największych hitów sanah. W przypadku tej artystki pisanie o przebojach to rzecz naturalna. Wylansowała ich już naprawdę sporo. Wszystkie, tak naprawdę, usłyszeliśmy w Chorzowie. Nie zabrakło m.in. "Melodii", "No sory", "Eldorado" (i to dwukrotnie - tuż przed bisami i na sam koniec), "Królowej dram" czy "etc. (na disco)".
W trakcie koncertu, trwającego ponad 2,5 godziny, sanah chętnie konwersowała z publicznością. Podzieliła się także ciekawymi anegdotami, podanymi w charakterystycznym dla siebie stylu ("Ogoliłam dla was dzisiaj nogi, co akurat często się zdarza, ale dziś ogoliłam aż do uda").
Wspomniałem kilka akapitów wyżej, że momentów niezapomnianych trochę się uzbierało. W trakcie piosenki "ten Stan" na telebimie pojawiły się prywatne materiały wideo ze ślubu 25-letniej artystki. sanah wystąpiła w sukni ślubnej (notabene - w trakcie koncertu kilka razy się przebierała), a jej ukochany grał na gitarze.
Zaskoczeniem było wykonanie "Inwokacji" Adama Mickiewicza. Wybrzmiała ona potężnie, a to za sprawą chóru. Głosy dzieci natomiast ubarwiły "Nic dwa razy", utworu nagranego do wierszu Wiesławy Szymborskiej. Ciarki na całym ciele gwarantowane. A na bis sanah postanowiła trochę... polatać ("Hymn" Juliusza Słowackiego). A no i jeszcze artystka śpiewała "Królową dram" w... koszyku ozdobionym kwiatami.
Byli także goście. I to wcale nie ci najbardziej oczywiści. O ile jeszcze obecności Grzegorza Turnaua spodziewać się było można ("Sen we śnie" wykonany na fortepianie unoszącym się nad wybiegiem przed sceną), to zaproszenie Piotra Kupichy, lidera zespołu Feel, było zaskoczeniem. Wspólnie zaśpiewali wielki hit tej grupy "Pokaż na co cię stać". - Śpiewałam tę piosenkę przed lustrem, kiedy byłam mała - przyznała sanah.
Ponadto po raz pierwszy na żywo artystka zaprezentowała "Pocałunki", "Najlepszy dzień w moim życiu" i "Skanah". Zmierzyła się także z kompozycją wykonywaną przez Zdzisławę Sośnicką, a mianowicie "Pożegnanie z bajką". No i nie mógłbym zapomnieć o kultowym "Pitagorasie", który wywołał u wszystkich szeroki uśmiech. Jak widać - sanah nie tylko propaguje twórczość wybitnych polskich poetów, ale także oswaja słuchaczy z matematyką.
Czas więc na podsumowanie. Miło było patrzeć, że na Stadion Śląski przyszły przynajmniej trzy pokolenia fanów, które bawiły się świetnie. Zdecydowanie, muzyka sanah trafia do szerokiego grona odbiorców. Tak jak przed wejściem na scenę sanah i jej muzyków powiedział Robert Makłowicz: mieliśmy do czynienia z ucztą dźwiękową i wizualną. To było coś więcej niż koncert. To był spektakl. Nie boję się użyć takiego stwierdzenia. Spektakl na najwyższym poziomie. Jednym minusem była zła synchronizacja tego, co słyszeliśmy z tym, co widzieliśmy na telebimie. Czy ktoś się tym bardzo przejmował? Pewnie nie...
Przed sanah teraz jeszcze dwa stadiony. A co dalej? Artystka w trakcie koncertu przyznała, że ma sporo nagranego materiału, który powinien starczyć na... dwa albumy. Trzymam za słowo. No i czekam na kolejne duże występy. Jestem pewny, że sanah ostatniego słowa wciąż jeszcze w tym temacie nie powiedziała.