Joanna Szczurowska-Rożek pochodzi z Gliwic i ma 34 lata. Do niedawna wiodła normalne szczęśliwe życie - mąż, praca, dwa koty, podróże małe i duże, sporty, wędrówki górskie. Do pełni szczęścia brakowało jej tylko dziecka. W końcu, po ośmiu latach wyczekiwań zaszłą w ciążę. Niestety małą Michalinę zabrał pani Joannie nowotwór.
- Od 12 tygodnia ciąży zaczęłam bardzo źle się czuć, moje życie zamieniło się w ciagłe pobyty w szpitalu lub u różnych specjalistów. Diagnozy nadal nie było, poza stwierdzeniem „jest Pani w ciąży a to burza hormonów, różnie kobiety reagują”. Najważniejsze jednak było to, że córeczka rozwijała się prawidłowo. Podczas badania USG jamy brzusznej na które się udałam prywatnie z uwagi na bóle brzucha lekarz zobaczył, że coś jest na nadnerczu. Kolejne wizyty, badania. W końcu, dosłownie po wymuszeniu, zrobiono mi rezonans magnetyczny. Diagnoza - guz na nadnerczu.. ma Pani zespół Cushinga. Byłam wtedy w 23 tygodniu ciąży, można zatem operować - opowiada Joanna Szczurowska-Rożek.
Przez jakiś czas sytuacja się uspokoiła, ale przyszły kolejne badania i kolejna zabójcza diagnoza - hipotrofia. Potem kolejna operacja, ale sytuacja się pogarszała. Lekarze postanowili, że zrobią cesarskie cięcie i zrobią wszystko by uratować córeczkę pani Joanny. Tak się jednak nie stało.
- Czekając na cesarskie cięcie podczas badania USG dowiedziałam się, że serduszko przestało bić.... nie zdążyliśmy. Michalinka zmarła w 27 tygodniu ciąży ważąc zaledwie 515 gram - mówi pani Joanna. Dodaje, że tego samego dnia przyszedł do niej ordynator z wynikiem histopatologicznym. I kolejny cios. Guz który wycięto pani Joannie to nie gruczolak a nowotwór złośliwy czynny hormonalnie. Bardzo rzadki przypadek - jeden na milion.. zespół Cushinga.
Swoją córeczkę Joanna Szczurowska widziała zaledwie kilka sekund, nawet nie mogł jej mieć w ramionach..przytulić, pogłaskać, pocałować. Nic.
- Byłam w takim stanie, że podczas pogrzebu leżałam jeszcze w szpitalu... prosto ze szpitala położniczego pojechałam do Instytutu Onkologii w Gliwicach, gdzie rozpoczęłam leczenie chemioterapią - opowiada pani Joanna.
Na ten rodzaj raka jest tylko jedna chemia - tabletkowa - przyjmuje się ją codziennie w formie tabletek od półtorej roku. Od ponad roku pani Joanna jest leczona w Warszawie.
Koszty leczenia, dieta, suplementy, lekarstwa, lekarze - specjaliści a także utrzymanie się to ogromne kwoty każdego miesiąca.
- Dzięki mojej córeczce zdiagnozowano u mnie raka, który rozwijał by się nadal podstępnie do momentu, kiedy nie byłoby już dla mnie żadnych szans. Michalinka ofiarowała mi swoje życie, bym ja mogła żyć dalej. Dlatego mimo kolejnych przeciwności nie poddam - będę zdrowa, szczęśliwa, będę mamą tu na ziemi ale do tego, niestety, potrzebne są środki finansowe - wyjaśnia Joanna Szczurowska.
- Nigdy nie sądziłam, że będę w takiej sytuacji. W sytuacji w której będę musiała prosić o wsparcie finansowe abym mogła pokonać raka raz na zawsze... i zostać szczęśliwą mamą - dodaje pani Joanna.
Każdy może pomóc Joannie Szczurowskiej-Rożek. Wystarczy wejść na stronę zbiórki. Na pomagam.pl i wpłacić dowolną kwotę.
Będę bardzo wdzięczna za każdą, każdą pomoc, która pomoże sfinansować leczenie i wzmocnić odporność.
Polecany artykuł:
Polecany artykuł: