Do opisywanej sprawy doszło pod koniec 2020 roku w rybnickiej kopalni Chwałowice. Według ówczesnych relacji świadków, jeden z górników miał napaść na swojego kolegę z pracę. Miała to być napaść na tle seksualnym bowiem twierdzono, że osaczony górnik był bity penisem po twarzy. Sprawą zajęła się wewnętrzna komisja, a wszyscy uczestnicy tego zajścia zostali przesłuchani.
W końcu sprawa została skierowana do prokuratury.
- Śledztwo zostało umorzone, nie znaleźliśmy dowodów na to, by taka sytuacja w kontekście seksualnym miała miejsce. Uznaliśmy jednak, że doszło do naruszenia nietykalności cielesnej. W takim wypadku poszkodowany może wystąpić na drodze prywatnego aktu oskarżenia, bo to przestępstwo ścigane jedynie na wniosek pokrzywdzonego – wyjaśnia prokurator Malwina Pawela-Szendzielorz w rozmowie z "Dziennikiem Zachodnim".
Jak podaje gazeta, do całego zajścia doszło w wąskim korytarzu, gdzie 35-letni mężczyzna mijał się z pracującym tam 33-latkiem.
- Doszło do pyskówki, agresja rosła. Dziś już żaden nie pamięta, o co poszło. Wiadomo jedynie, że starszy postanowił poniżyć młodszego. W pewnym momencie miał chwycić go za głowę (pracował na klęczkach), a potem symulować seks oralny. Od tej chwili wersje trochę się różnią. Choć śmiechom kumpli z dołu nie było końca, 33-latkowi do śmiechu przestało być, gdy za jego plecami zaczęto go przezywać, a do służb kopalnianych dotarły nawet plotki o rzekomym gwałcie - relacjonuje "Dziennik Zachodni".
Od tego zdarzenia minęło już kilka miesięcy i mężczyźni zdążyli się już pogodzić. Podobno są dobrymi przyjaciółmi i wątpliwe, żeby 33-latek oskarżał swojego starszego kolegę z powództwa prywatnego.