Tak jak "łaska pańska na pstrym koniu jeździ", tak też łaska mieszkańca na wyborczej karcie jest znaczona. I w tych słowach nie ma żadnego przypadku. Włodarze miast, którzy byli przed wyborami pewni swego i liczyli na łatwą reelekcję, tym razem musieli przełknąć gorzką pigułkę. W części przypadków pigułkę kompletnej porażki, w innych porażka jeszcze nie została przełknięta, ale wiele wskazuje na to, że nastąpi to 21 kwietnia. W niektórych przypadkach były to wręcz spektakularne porażki, by wymienić tylko pierwszego z brzegu Andrzeja Kotalę, który będąc ostatnie dni prezydentem Chorzowa miał przed magistratem smutny widok radosnych tłumów witających - niczym samego papieża, nowego prezydenta - Szymona Michałka. Oto lista prezydentów i włodarzy miast, do których jak ulał pasuje przysłowie "Pycha kroczy przed upadkiem". Dla niektórych z nich może to być nawet koniec kariery politycznej.
Spis treści
- Andrzej "wybuduję wam stadion" Kotala
- Caryca Zabrza - Małgorzata Mańka-Szulik
- Rafał "Oddaję miasto w ręce Matki Boskiej" Piech
- Paweł Silbert I zera
- Dariusz Polowy liczy na cud
- Łukasz Konarski zmarnował pierwszą kadencję?
- Nie będzie Czech w Tarnowskich Górach?
Andrzej "wybuduję wam stadion" Kotala
Skoro już wspomnieliśmy o właśnie ustępującym prezydencie Chorzowa, to warto temat pociągnąć dalej. Andrzej Kotala to dobry przykład prezydenta, który przez kilka kadencji jechał praktycznie na tym samym haśle wyborczym, czym uwodził - jak się okazało, trochę romantycznych, a przy tym jednak naiwnych kibiców Ruchu Chorzów. Kotala o budowie nowego stadionu dla Niebieskich mówił praktycznie cały czas. Tę kwestię odmieniał na różne przypadki mamiąc rychłym rozpoczęciem budowy, by potem odzierać z marzeń "bo to, bo tamto", by znów stwierdzać, że lada chwila rozpocznie się budowa. Tak prześlizgnął się przez pierwszą kadencję, potem drugą, a nawet trzecią. W międzyczasie Ruch zaliczył spektakularny upadek, do którego chcą nie chcąc miasto też przykładało rękę. W końcu, po 14 latach rządów kibice powiedzieli "pas" i zrzucili go z fotela prezydenta nominując na tę funkcję swojego człowieka, czyli Szymona Michałka.
Co ciekawe, były już prezydent Chorzowa i w tej kampanii przyjął narrację, że stadion dla Ruchu wreszcie powstanie, że jest tego bliżej, niż kiedykolwiek. I jeśli jest tak faktycznie, to będzie już to obserwował z boku, jako radny Chorzowa. Jeśli przyjmie mandat.
Polecany artykuł:
Caryca Zabrza - Małgorzata Mańka-Szulik
Skoro jesteśmy przy tematach klubowych, to trudno pominąć wciąż panującą w Zabrzu Małgorzatę Mańkę-Szulik, zwaną potocznie "carycą". Ona sprawuje władzę w Zabrzu nieprzerwanie od 18 lat i wiele wskazuje na to, że właśnie dobiega końca jej kadencja. I tak jak w przypadku Chorzowa, tak i w przypadku Zabrza spory wpływ na to mogą mieć kibice Górnika Zabrze, o przychylność których walczyli praktycznie wszyscy kandydaci poza Małgorzatą Mańką-Szulik. Kolejne doniesienia medialne tylko to potwierdzały, a o skali chaosu i problemów organizacyjnych w tym klubie głośno mówił sam Lukas Podolski palcem wprost wskazując winną osobę.
Co więcej o tym, że miejski magistrat to tak naprawdę dwór, a urzędnicy są sługami Małgorzaty Mańki-Szulik, mówi całe miasto. Ile w tym prawdy wiedzą sami zainteresowani, niemniej efekt jest taki, że w I turze Mańka-Szulik przegrała z Agnieszką Rupniewską o niecałe 6 procent i zmierzy się z nią 21 kwietnia w II turze, do której zresztą prezydent Zabrza ledwo się prześlizgnęła. I raczej - jak przewidują eksperci, szansę na kolejną kadencję ma niewielkie, a co więcej - w przypadku przegranej Małgorzata Mańka-Szulik zostanie całkowicie odsunięta od wpływu na to, co dzieje się w mieście, bo mandatu radnej nie uzyskała.
Rafał "Oddaję miasto w ręce Matki Boskiej" Piech
Po wygraniu wyborów w 2018 roku był wznoszony na piedestał w całej Polsce. Właśnie wygrał reelekcję i to z wynikiem najlepszym w całej Polsce, bo na poziomie ponad 83 procent. A potem wszystko pier.... znaczy się, posypało jak domek z kart. Prezydent Siemianowic musiał mocno uwierzyć w swoją wielkość, bo z czasem chciał z nią wyjść poza swoje rodzinne miasto zakładając partię Polska Jest Jedna i licząc, że na fali poparcia, jakie miał w Siemianowicach, zdobędzie poparcie w wyborach do Sejmu. I może by tak było, gdyby startował ze Śląska, z Siemianowic, a nie z Podhala. Piech na wiele miesięcy porzucił swoje miasto, którego jest nadal prezydentem, na rzecz własnych ambicji politycznych. Efekt? Z dostania się do Sejmu nici, więc trzeba było wrócić na stare śmieci i próbować odzyskać wyborców, bo o tym, że Rafał Piech stracił w oczach mieszkańców Siemianowic, nie trzeba było nikogo przekonywać. Jak wiele, miały pokazać wybory samorządowe.
I chyba nawet w najgorszych snach prezydent Siemianowic nie spodziewał się, że jego poparcie spadnie z tak wielkim hukiem w dół. Wynik 28 procent w I turze, gdzie w poprzednich wyborach było to 83.64 proc. jest jednym z najbardziej spektakularnych spadków poparcia w historii samorządów na Śląsku. O ostatnią kadencję będzie mu bardzo ciężko, a patrząc na klimat i nastroje w Siemianowicach Śląskich, jest duże prawdopodobieństwo, że nową prezydent może zostać Anna Zasada-Chorab, co będzie postawieniem kropki nad 'I" upadku lokalnej kariery politycznej Rafała Piecha.
Paweł Silbert I zera
Paweł Silbert Jaworznem rządzi od 22 lat. I trzeba też oddać mu to, co jego. Jaworzno stało się fajnym miastem do życia, a rozwiązania np. dotyczące komunikacji miejskiej, jakie tam się stosuje, z coraz większym powodzeniem są przeszczepiane na grunt innych miast. W jego przypadku jednak grzechem gorszym od pychy, był grzech zaniechania. To jednak nie dziwi. Kiedy rządzi się miastem tak długo, to człowiek zapomina, że to nie mieszkańcy są dla niego, tylko on dla mieszkańców. Na potwierdzenie tych słów są ostatnie wybory, w których Silbert przegrał z kandydatem, z którym nie miał prawa przegrać. Michał Kirker przez ludzi z zewnątrz mógłby być uznawany przez ludzi z zewnątrz za człowieka znikąd. Jaworznianin długo jednak budował lokalnie swoją markę i wykorzystał fakt, że w ostatnich miesiącach wokół Silberta dzieje się coraz "ciekawiej", co ma związek ze słynną już Izerą, która ma powstawać w Jaworznie, ale nie powstaje i być może nigdy nie powstanie. Po czymś takim i po porażce w I turze z Michałem Kirkerem, prezydent Paweł Silbert również może nie powstać i zostać wybranym na swoją ostatnią kadencję.
Dariusz Polowy liczy na cud
Eksperci jeszcze przed wyborami wieszczyli mu, że nie dotrwa do drugiej kadencji i zapowiada się, że mieli rację. Dariusz Polowy miał ponad 5 lat na to, aby spłacić kredyt zaufania i przekonać do siebie wyborców, którzy w niego wątpili. Zresztą w poprzednich wyborach również znalazł się w II turze po tym, jak w pierwszej uzyskał niemal identyczny wynik, co jego rywal.
Teraz tak łatwo już nie będzie, ponieważ w I turze wyraźnie przegrał z Jackiem Wojciechowiczem i na ten moment niewiele wskazuje na to, aby jego wynik miał być lepszy 21 kwietnia. Wpływ na to miało wiele nieprzemyślanych decyzji i brak słuchania mieszkańców Raciborza. To klasyczny przypadek, kiedy prezydent miasta wie lepiej, czego chcą mieszkańcy, niż oni sami.
Mało jest przypadków, kiedy to przegrywając w I turze 13 procentami w II udaje się je odrobić. Gdyby tak się stało, byłby to prawdziwy cud i ucieczka spod gilotyny.
Łukasz Konarski zmarnował pierwszą kadencję?
Tu jest podobny przypadek, jak Dariusza Polowego. Można wręcz odnieść wrażenie, że w pewnym stopniu prezydent Zawiercia przespał swoją kadencję i teraz będzie walczył o życie w II turze. Tu również pasuje stwierdzenie pychy kroczącej przed upadkiem. Całkiem dobry obrazek w mediach społecznościowych mija się zupełnie z tym, jak teraz odbierają Konarskiego mieszkańcy Zawiercia, co pokazali w wyborach samorządowych. Zawiercie, w zgodnej opinii wielu mieszkańców, stanęło w miejscu. W efekcie jego rywalka, Anna Nemś, wygrała z nim w I turze przewagą 11 procent, a nie bez znaczenia jest fakt, że jego pozostali rywale przekraczali próg dziesięciu procent. To sprawia, że w II turze faworytką jest Anna Nemś wspierana przez Koalicję Obywatelską.
Nie będzie Czech w Tarnowskich Górach?
Nie takiego obrotu spraw spodziewał się Arkadiusz Czech, który 18 lat rządzi w Tarnowskich Górach. Wydawało się, że nikomu nieznana Zofia Lesiewicz nie ma większych szans z włodarzem Srebrnego Miasta. I w tym przypadku można gdybać, czy to jej oddolna praca na rzecz miasta przyniosła jej duże poparcie, czy raczej grzech zaniechania ze strony Arkadiusza Czecha sprawił, że teraz musi walczyć o swoje polityczne życie.
Od dłuższego czasu sami mieszkańcy coraz częściej narzekali, że na władze Tarnowskich Gór nie można liczyć. Ci zgłaszali zupełnie inne potrzeby od tych, jakie realizowało miasto. Zresztą ta tendencja utrzymywała się nie tylko w ostatniej kadencji, ale też poprzednich i w końcu najwyraźniej mieszkańcy mieli tego dość. Trudno oczywiście już teraz mówić, że Arkadiusz Czech przegrał II turę wyborów, ale liczby mówią same za siebie. W poprzednich burmistrz Srebrnego Miasta uzyskał w I turze 63.07 procent poparcia i zdeklasował rywali. W tegorocznych wyborach w I turze uzyskał 34,66 proc. poparcia, czyli o 3 proc. więcej, niż Zofia Lesiewicz. Trzeci kandydat, Tomasz Olszewski miał 20,64 proc. poparcia. To sprawia, że kolejna reelekcja stoi pod naprawdę dużym znakiem zapytania.