Jak relacjonuje Dziennik Zachodni, do pełnej nadziei w człowieczeństwo sytuacji doszło w niedzielę przy ulicy Wierzbowej w Czechowicach-Dziedzicach. Ulica ta została zalana przez wezbrane wody rzeki Iłownicy. Ewakuowano tam mieszkańców.
"W pewnym momencie jeden z mężczyzn zdjął koszulkę i popłynął wpław przez teren ogródków. Wszyscy zastanawiali się o co chodzi. Niektórzy myśleli, że mężczyzna płynie, żeby zobaczyć z bliska swój dobytek. Inni podejrzewali, że może zauważył w wodzie jakąś osobę potrzebującą pomocy. Szybko okazało się, że mężczyzna wskoczył do wody, żeby uratować... zwierzątko. Na początku nie było wiadomo czy to ptak, czy coś innego. Szybko okazało się, że to... jeż, malutki, zmoknięty jeżyk." - napisał DZ.
To, co zaprezentował swoim czynem mężczyzna jest na prawdę pokrzepiające. Postawa mężczyzny wzbudziła powszechny entuzjazm ludzi zgromadzonych nieopodal ul. Wierzbowej. Jak dodaje DZ, nawet niektórzy dziennikarze przerwali wywiad z burmistrzem Czechowic-Dziedzic Marianem Błachutem, żeby porozmawiać z mężczyzną.
Z bohaterem rozmawiał reporter Dziennika Zachodniego:
- Jak pan tego jeżyka wypatrzył? - zapytał mężczyznę reporter DZ.
- Z drogi widziałem, że coś płynie. Myślałem, że to jest mały kot albo mały piesek, a okazało się, że jeżyk - odpowiedział Krzysztof Pępek.
- I nie wahając się rozebrał się pan i wskoczył do wody? - dopytywał reporter DZ
- Co tu się było wahać? Trzeba było pomóc - odparł skromnie pan Krzysztof.
Powódź w Czechowicach-Dziedzicach przyszła nocą. Mieszkańcy Zabrzega sami się ewakuowali