Tragiczny wybuch w Katowicach. Córki wikariusza udało się wyrwać spod gruzów

i

Autor: Super Express, archiwum prywatne

Wybuch w Katowicach. Córki wikariusza udało się wyrwać spod gruzów

Wybuch na plebanii w Katowicach postawił na nogi wszystkie służby. Na miejscu walczyło 182 strażaków ratowników, psy tropiące. Niestety, dwie osoby zginęły, a pięć zostało rannych, w tym dwie dziewczynki 5-letnia Małgosia i 3-letnia Diana.

Tragiczny wybuch w Katowicach-Szopienicach

Potężna eksplozja przerwała piątkowy poranek w Szopienicach, jednej z dzielnic Katowic. Budynek plebanii tamtejszej parafii ewangelickiej był w ruinie. W gruzowisku słychać było płacz dzieci i przerażonych dorosłych. Kto mógł, ruszył na pomoc. Wkrótce też zjawili się na miejscu pierwsi strażacy.

Krzysztof Lasocki, pracownik budowy, która znajduje się obok miejsca wybuchu, razem z kolegami natychmiast pobiegł pod zawaloną kamienicę. 

– Huk był taki, że myśleliśmy, że to niewybuch przy torach albo coś na kopalni – relacjonuje. Czym prędzej pobiegli, żeby zobaczyć, co się stało. Na miejscu zdarzenia zastali poruszający wybuch. Na górze gruzowiska wśród ruin było widać łóżko. Stała na nim kobieta, była w szoku – opisuje, w rozmowie z "Super Expressem", Krzysztof Lasocki.

Dzięki pomocy świadków i strażaków szybko udało się wyciągnąć z gruzowiska siedem osób. Wśród nich dwie małe dziewczynki – pięcioletnia Gosia i trzyletnia Diana. To córki wikariusza szopienickiej parafii pastora Piotra i jego żony Joanny.

Obie dziewczynki, podobnie jak ich rodzice, trafiły do szpitala. Siostrzyczki zostaną tam jednak dłużej. – Jest i strach, i złość, i poczucie winy – a co gdybyśmy wyszli wcześniej? I żal właśnie, ale z drugiej strony szczęście, że żyjemy, że jesteśmy stosunkowo w dobrym stanie. Dwie osoby z mieszkania obok zginęły, a ja nawet nie miałam nic rozciętego ani złamanego – relacjonowała pani Joanna w TVN24.

Córeczki są w stanie stabilnym. – Małgosia ma obie nóżki złamane, co jest dla nas dosyć trudne, bo jest niepełnosprawna i ma taką wadę, że nie ma części kręgosłupa, nie ma kości krzyżowej. Diana ma z kolei obrażenia wewnętrzne, ale też jest stabilna – tłumaczy żona pastora.

Pastor Piotr został ranny, ale już opuścił szpital. W Centrum Leczenia Oparzeń w Siemianowicach Śląskich przebywa jeszcze ranny mężczyzna. On, niestety, stracił w wybuchu żonę oraz córkę.