Milczenie ws. techno party w dawnej kaplicy przerwane po tygodniu
Po kilku dniach ciszy sprawa wraca ze zdwojoną siłą. Fundacja na Rzecz Ochrony Dóbr Kultury – właściciel obiektu – poinformowała, że wydarzenie Halloween w dawnej kaplicy nie dojdzie do skutku. W krótkim oświadczeniu podkreślono, że decyzję podjęto „po analizie sytuacji i w trosce o wizerunek miejsca”.
Dopiero teraz, po tygodniu milczenia, głos zabrała organizacja Evviva Melanż, która odpowiadała za wydarzenie. W długim oświadczeniu opublikowanym w mediach społecznościowych nie kryje emocji.
To, co się stało, to jawne zduszenie kultury w imię politycznych lęków i wygodnych narracji. Mieliśmy wszystko dopięte – pozwolenia, zabezpieczenie, artystów, ochronę. Chcieliśmy ożywić zapomnianą przestrzeń, a nie ją profanować - podkreśla organizacja.
Dyskusja wokół wydarzenia zaczęła się dużo wcześniej. Kontrowersje wzbudził ks. Wojciech Grzesiak, który sprzeciwił się używaniu w materiałach promocyjnych sformułowania „święty Juliusz”, twierdząc, że to „prowokacja wobec wierzących”. Kaplica, w której planowano imprezę, została bowiem desakralizowana i nie pełni funkcji sakralnych od lat.
Nie będzie organów ani kazań. To miała być impreza artystyczna, nie msza – zapowiadali organizatorzy.
Słowa duchownego wywołały lawinę komentarzy. Część środowiska artystycznego zarzuciła mu „moralną nagonkę”, inni bronili jego stanowiska, wskazując na potrzebę poszanowania miejsc o religijnej przeszłości.
„Zamiast dialogu – zakaz i pogarda”
W oświadczeniu Evviva Melanż pisze, że decyzja fundacji to efekt „nacisków politycznych i histerii kilku lokalnych autorytetów”.
Zamiast rozmowy dostaliśmy zakaz, bojkot i obraźliwe komentarze. A przecież chcieliśmy tylko pokazać, że kultura może żyć również w miejscach, które kiedyś miały inny charakter. Nie zbezcześciliśmy niczego – przeciwnie, chcieliśmy ożywić to, co umarło - zaznacza Eviva Melanż.
Organizatorzy podkreślają, że zainwestowali środki finansowe i czas, którego nikt im nie zwróci. - Mieliśmy zaliczki, sprzęt, kontrakty z artystami. To nie był projekt komercyjny, tylko oddolna inicjatywa młodych ludzi, którzy wierzą, że muzyka może łączyć, a nie dzielić.
Według nich cała sytuacja ujawnia głębszy problem – brak przestrzeni dla nowoczesnej kultury w mniejszych miastach. - Zainteresowanie kaplicą ze strony duchownych i obrońców wartości nagle wzrosło. Szkoda, że tej energii nie było, gdy budynek niszczał. Teraz, gdy ktoś chciał tchnąć w niego życie, usłyszeliśmy, że to profanacja. Evviva Melanż zapowiada, że nie zamierza odpuścić. Organizacja analizuje możliwość podjęcia kroków prawnych, choć nie wskazuje jeszcze konkretnych osób czy instytucji.
Mamy wszystkie dokumenty i dowody. Jeśli trzeba – pójdziemy dalej. Nie po to, by walczyć z kimkolwiek, ale by bronić prawa do kultury i wolności. Rybnik nie może być miejscem, gdzie o sztuce decyduje strach.
Tymczasem w Mysłowicach – techno w świątyni bez skandalu
Co ciekawe, miesiąc wcześniej na Śląsku odbyło się wydarzenie, które pokazało, że dialog między sacrum a współczesną sztuką jest możliwy. Organizacja imprezy pokazała, że można połączyć w jednym miejscu kulturę z religią bez zbędnych kontrowersji.
13 września 2025 roku w neogotyckim Kościele Ewangelicko-Augsburskim św. Piotra i Pawła w Mysłowicach miało miejsce widowisko „PR1VAT3 D4NC3R: project church” – jedno z najbardziej oryginalnych wydarzeń muzycznych w historii regionu.
Zabytkowy, 148-letni kościół na jedną noc przeobraził się w audiowizualne doświadczenie, łączące muzykę elektroniczną, projekcje świetlne i duchowy wymiar przestrzeni sakralnej.
To nie była impreza, lecz medytacja w rytmie syntezatora. Spotkanie dźwięku z ciszą, tradycji z awangardą – mówił jeden z kuratorów projektu.
