W poniedziałek, w Sądzie Okręgowym w Częstochowie, ruszył głośny proces dotyczący śmierci ośmioletniego Kamila, którego historia wstrząsnęła całą Polską. Chłopiec zmarł 8 maja 2023 roku w wyniku obrażeń, jakich doznał po wielu miesiącach bestialskiego traktowania. Głównymi oskarżonymi w sprawie są jego ojczym, Dawid B., oraz matka, Magdalena B. Mimo ogromnego zainteresowania opinii publicznej, sprawa będzie toczyła się z wyłączeniem jawności. Dziennikarze i publiczność mogli wysłuchać jedynie aktu oskarżenia, po czym zostali poproszeni o opuszczenie sali rozpraw.
Proces ws. śmierci Kamila z Częstochowy utajniony. Sąd podał powody
Decyzja o wyłączeniu jawności zapadła na wniosek jednego z obrońców, który argumentował ją interesem swojego klienta oraz dobrem małoletnich pokrzywdzonych. Zwrócił także uwagę na ogromną presję społeczną związaną ze sprawą. Wniosek poparły pozostałe strony procesu, w tym prokurator Monika Ryszkiewicz-Jakubowska, która podkreśliła, że choć opinia publiczna zasługuje na informacje, to pokrzywdzone dzieci przeszły w tej rodzinie przez piekło i nie powinno się tego ponownie publicznie roztrząsać.
Sąd przychylił się do tej argumentacji. W uzasadnieniu wskazano, że podczas procesu będą poruszane szczegóły życia rodzinnego, a także zarzut o charakterze seksualnym. Decyzja ta ma na celu ochronę prywatności i traumy, jakiej doświadczyły dzieci.
Matka i ojczym na ławie oskarżonych. Zarzuty prokuratury mrożą krew w żyłach
Akt oskarżenia, który przygotowała Prokuratura Regionalna w Gdańsku, objął cztery osoby. Najcięższe zarzuty usłyszał ojczym chłopca, Dawid B. Odpowiada on za zabójstwo ze szczególnym okrucieństwem w warunkach recydywy. Prokuratura oskarża go również o fizyczne i psychiczne znęcanie się nad Kamilem z Częstochowy i jego siedmioletnim bratem Fabianem, a także o molestowanie seksualne innego dziecka. Z ustaleń śledztwa wynika, że mężczyzna miał m.in. polewać pasierba wrzątkiem i kłaść go na rozgrzanym piecu węglowym.
Matka Kamila, Magdalena B., została oskarżona o pomoc w zabójstwie syna poprzez zaniechanie – nie reagowała na przemoc i pozostawiła dziecko w stanie bezpośredniego zagrożenia życia. Odpowie również za pomoc w znęcaniu się nad synami. Pozostali oskarżeni, Aneta i Wojciech J., to członkowie rodziny, którym zarzuca się nieudzielenie pomocy ośmiolatkowi. Dawidowi B. i Magdalenie B. grozi kara dożywotniego pozbawienia wolności.
Płacz i poruszenie w sądzie. "Kamil żyłby do dzisiaj"
Na sali rozpraw panowała niezwykle napięta atmosfera. Pojawili się na niej bliscy Kamila, trzymający tabliczki z jego wizerunkiem. Obecna była również Rzeczniczka Praw Dziecka Monika Horna-Cieślak oraz przedstawiciele fundacji, m.in. Fundacji „To ja – Dziecko” im. Kamilka Mrozka z Częstochowy.
W sądzie stawił się także biologiczny ojciec Kamila, który ze łzami w oczach mówił o swojej tragedii. Zapowiedział, że będzie domagał się dożywocia dla głównych oskarżonych.
Kamil żyłby do dzisiaj, gdyby pozostawał pod moją opieką. Chcę dla nich jak najwyższej kary. Dla wujostwa co najmniej 5 lat za nieudzielenie mojemu synowi pomocy - mówił ojciec Kamilka, Artur Topól.
Sąd nie zgodził się na jego udział w procesie w charakterze oskarżyciela posiłkowego, wskazując na konflikt interesów. Pełnomocniczki ojca złożyły zażalenie na tę decyzję
Magdalena Mazurek, siostra Kamilka i Fabianka, również chce jak najwyższych kar dla oprawców, jak i dla wujostwa chłopców. - Powinni dostać więcej, niż do 3 lat a może być tak, że dostaną tylko bransolety i będą dalej na wolności. Nic nie zrobili, by Kamilkowi pomóc - przekonywała przed rozprawą dodając, że to, czego się najbardziej obawia, to widoku Dawida B., który skatował jej brata. - Boję się, że będzie śmiał mi się w oczy, bo on ma już na to wszystko wywalone. Wie, że będzie siedzieć, nie wie tylko, jak długo - stwierdziła Magdalena Mazurek.
