Bezmyślny człowiek i kot, który miał szczęście
To jest historia, jakich wiele. Człowiek miał kota, a potem chciał się go pozbyć, co zresztą uczynił. Wsadził go w transporterek i porzucił na śmietniku w sąsiedztwie schroniska dla zwierząt. Być może myślał, że w miejscu, gdzie go zostawił, jest ruch na autostradzie i zwierzę szybko zostanie odnalezione. Jakby nie można było oddać zwierzęcia bezpośrednio do schroniska. Tak jednak nie zrobił więc kot marzł przy śmietniku nie wiedząc, co się dzieje. Kot był przestraszony, przemoczony i przemarznięty. Trudno było potem oszacować, ile faktycznie spędził tam czasu. Szczęściem przeżył. Szczęściem, bowiem miejsce, w którym został porzucony, jest z dala od kamer. Nikt tam też zwyczajowo nie chodzi.
Kotek został porzucony koło schroniska, ale w miejscu, do którego nikt nie zagląda, to cud, że dzisiaj parking był tak pełny, że Alina, która przyjechała na spacery z psiakami stanęła swoim autem w niedozwolonym do tego miejscu, mogła w ogóle nie spojrzeć w tą stronę, na szczęście spojrzała. Siedział cichutko, przerażony, przemoczony i zmarznięty, nie wiemy od kiedy. Cud, że nie porwały go lisy, które często w tym miejscu ucztują, o czym świadczą kawałki padliny i obgryzionych kości - napisało na swoim profilu na Facebooku schronisko Psitulmnie.
Kociak na szczęście został uratowany i jego życiu nie zagraża niebezpieczeństwo. Jest już zaopiekowany i z pewnością będzie czekał na kogoś, komu będzie mógł zaufać.