Kiedyś kopalnie rosły jak grzyby po deszczu. Teraz znikają
Śląsk od zawsze kojarzył się z kopalniami. Nazwa "Górnośląski Okręg Przemysłowy" nie wzięła się w końcu znikąd. To tu biło serce śląskiego i polskiego przemysłu. To na Górny Śląsk w okresie PRL ściągały tysiące ludzi z całej Polski, bo tu była pewna praca i pewne mieszkanie. W 1990 roku, czyli kiedy górnictwo było jeszcze u szczytu, kopalnie węgla kamiennego zatrudniały 388 tys. pracowników, z czego znaczna część właśnie na Śląsku. Od tamtej pory cały czas notuje się spadek zatrudnieni wynikający z likwidacji kolejnych kopalń. Według statystyk, już w 1991 roku liczba zatrudnionych spadła do 350 tysięcy osób. Na początku XXI wieku - jak wynika z danych przedstawionych na portalu nettg.pl, było to już 150 tys. osób. Choć tempo spadku zatrudnienia, a co za tym idzie - wygaszania kolejnych kopalń, spadło, to 2019 roku zatrudnienie w górnictwo wynosiło już 83,2 tys. osób. Z najnowszych danych, z września 2024 roku wynika, że w tej branży zatrudnionych jest 74,7 tys. osób.
A jak to wygląda w przypadku kopalń? Jeszcze w 1993 r. były czynne 63 kopalnie oraz 7 kopalń w likwidacji. Co ciekawe, w tym czasie w budowie była nowa kopalnia - KWK Budryk. Od tamtego momentu większość z nich zniknęło z mapy Górnego Śląska. Przykładowo w Bytomiu działało osiem kopalń. Dzisiaj ostała się tylko KWK Bobrek-Piekary, która wkrótce zostanie zamknięta. Podobna liczba kopalń funkcjonowała w Zabrzu. Dziś nie ma po nich żadnego śladu.
Kolejne kopalnie na Śląsku do wygaszenia. Jak długo będą fedrować?
Wspomniana kopalnia Bobrek-Piekary to wyjątkowy przykład, bowiem zakładano jej wygaszenie za kilkanaście lat. Zgodnie z umową społeczną kopalnia w Bytomiu miała działać do 2040 roku. Przyspieszenie wygaszenia ostatniej kopalni w Bytomiu wynika z tragedii, do której doszło 26 marca. W drążonym chodniku 1M kopalni Bobrek wystąpił wstrząs o sile 2 x 10 do 6 dżula. W chodniku przebywało 14 pracowników, z których sześciu zostało bezpośrednio objętych skutkami wstrząsu. Z tej grupy czterech górników opuściło rejon zagrożenia o własnych siłach, jeden był transportowany, a ostatni - częściowo pochwycony przez zawał - zmarł w trakcie akcji ratowniczej. Górnik, który zmarł to 36-letni bytomianin. Mężczyzna osierocił dwójkę dzieci.
27 czerwca zarząd spółki, do której należy Kopalnia Bobrek-Piekary, przekazał że po przedstawieniu wymaganych dokumentów i wykonaniu analiz, komisja ds. zagrożeń naturalnych powołana przez prezesa Wyższego Urzędu Górniczego wydała negatywną opinię dotyczącą możliwości bezpiecznego prowadzenia tam robót górniczych.
Skutkuje to znacznym ograniczeniem zasobów możliwych do wydobycia i koniecznością zakończenia procesu produkcji do końca 2025 r. Wobec negatywnej opinii Komisji od stycznia 2026 r. konieczne będzie rozpoczęcie działań likwidacyjnych - przekazał w specjalnym oświadczeniu zarząd spółki Węglokoks SA.
Kto wie, czy podobny los nie czeka inną kopalnię - KWK Rydułtowy, gdzie w połowie tego roku doszło do silnego wstrząsu. Pod ziemią przebywało wtedy 78 górników, którzy prowadzili prace konserwacyjne maszyn i urządzeń. 76 z nich zostało wycofanych, 17 trafiło do szpitali. Ostatniego górnika - żywego, ratownicy wydobyli na powierzchnię dwa dni po wstrząsie. Wcześniej odnaleziono innego zaginionego pracownika kopalni, który niestety nie przeżył. Kopalnia w Rydułtowach jest aktualnie pod lupą Wyższego Urzędu Górniczego, który może - podobnie jak w przypadku KWK Bobrek-Piekary, zdecydować o wcześniejszym zamknięciu kopalni.
Te śląskie kopalnie zostaną wygaszone. Znane są wszystkie daty ZDJĘCIA