18 kwietnia Krzysztof Rutkowski przyjechał do Mysłowic. Zatrzymał się w hotelu Trojak, gdzie zorganizował konferencję prasową na temat piramidy finansowej na Śląsku.
Według informacji, jakie posiada Rutkowski, tego samego dnia w hotelu zameldował się Henryk S., 74-letni mieszkaniec Mysłowic. Rutkowski znał mężczyznę, bo przed laty przerwał jego przestępczą działalność.
Mężczyzna zabrał ze sobą do hotelu broń palną, choć nie miał na nią zezwolenia. Cztery dni później odebrał sobie życie, strzelając w głowę z rewolweru. Nieoficjalnie mówi się, że wcześniej w jego czarnej torbie coś eksplodowało. Czy 74-latek planował zamach na detektywa Rutkowskiego? Jako pierwszy taką informację podał serwis CT Mysłowice.
Henryk S. był tylko pionkiem w międzynarodowej grupie przestępczej
Według Rutkowskiego, Henryk S., który targnął się na swoje życie pod hotelem w Mysłowicach, miał planować zemstę.
- To przestępca, który został zatrzymany przez nas w 2015 roku na granicy węgiersko-ukraińskiej w sprawie przemytu samochodów z polskich wypożyczalni - mówi w rozmowie z "Super Expressem" Rutkowski.
74-latek został przyłapany na gorącym uczynku, gdy próbował przewieźć busa. Jego sposób działania był bardzo prosty. Henryk S. brał auta z wypożyczalni, ale zamiast je zwrócić, przewodził za wschodnią granicę. Jak można wyczytać z artykułów sprzed kilku lat, pojazdy miały trafiać do ukraińskich separatystów. Ale według Rutkowskiego, 74-latek był tylko pionkiem w polsko-niemiecko-ukraińskiej grupie przestępczej.
500 tys. dolarów za głowę Rutkowskiego
Już przed konferencją w Mysłowicach do detektywa zaczęły dochodzić niepokojące sygnały.
- Mieliśmy informacje, że grupy samochodowe planują na mnie zamach. Została wyznaczona nagroda w wysokości 250, a potem nawet 500 tys. dolarów za moją głowę - twierdzi Rutkowski.
I dodaje, że na sto procent był celem zamachowca. Henryk S. miał się dziwnie zachowywać podczas pobytu w hotelu. Mężczyzna kręcił się po budynku i przyglądał Rutkowskiemu. Ale dlaczego nie odważył się go ruszyć? Rutkowski i na to ma odpowiedź. Henryk S. miał działać na czyjeś zlecenie, a widok ochroniarzy detektywa mógł go skutecznie zniechęcić do ataku.
Krzysztof Rutkowski obecnie przebywa za granicą. Gdy wróci do Polski, planuje przedsięwziąć dodatkowe środki ochrony. Chce też złożyć zawiadomienie dotyczące zamachu na jego życie w Komendzie Wojewódzkiej Policji w Katowicach.
Tymczasem sprawę samobójczej śmierci 74-latka w Mysłowicach bada miejscowa Prokuratura Rejonowa.