W sobotni poranek, przed godziną 8:00, służby ratunkowe otrzymały dramatyczne zgłoszenie. W miejscowości Wrzosy w powiecie kłobuckim wybuchł pożar budynku inwentarskiego. Kiedy pierwsze zastępy dotarły na miejsce, sytuacja była już bardzo poważna.
Po przybyciu na miejsce stwierdzono, że murowany budynek o wymiarach około 16 metrów szerokości i 100 metrów długości, kryty blachą, był w całości objęty ogniem. W środku znajdowało się około 23 tys. kilkudniowych kurcząt - poinformował w rozmowie z PAP oficer prasowy kłobuckiej straży pożarnej, st. kpt. Łukasz Tasarz.
Niestety, dla tysięcy piskląt było już za późno. Około 23 tys. kurcząt spłonęło żywcem, a potężny budynek został doszczętnie zniszczony przez żywioł.
Polecany artykuł:
Pożar gasiło 13 zastępów straży. Co wiadomo o przyczynach?
Akcja gaśnicza była niezwykle trudna i zakrojona na szeroką skalę. Na miejscu pracowało łącznie 13 zastępów straży pożarnej, w tym trzy zastępy z Jednostki Ratowniczo-Gaśniczej PSP w Kłobucku oraz liczne jednostki Ochotniczych Straży Pożarnych z okolicznych miejscowości. Na miejsce zadysponowano również grupę operacyjną Komendanta Wojewódzkiego PSP z Katowic.
Jak informuje lokalny portal klobucka.pl, właściciel gospodarstwa był w budynku na krótko przed wybuchem pożaru i nic nie zapowiadało nadchodzącej tragedii. Ogień najprawdopodobniej pojawił się w pomieszczeniach socjalnych, a następnie błyskawicznie objął cały kurnik. Przyczyny pożaru nie są jednak na razie oficjalnie znane i będą ustalane w toku dalszych czynności.
Właściciel to strażak, który sam niósł pomoc. "Życie Marcina nie oszczędza"
Za tą tragedią kryje się dramat całej rodziny. Jak podaje portal klobucka.pl, właścicielem gospodarstwa jest strażak-ochotnik Marcin Kluba, zastępca naczelnika OSP Wrzosy-Brzeziny. To człowiek, który od lat niósł pomoc innym, ratując ich życie i dobytek. Teraz sam znalazł się w tragicznej sytuacji.
- Budynek kurnika spłonął w całości, praca i trud dwóch pokoleń strażaków-rolników poszła z dymem, a było to jedyne źródło ich utrzymania. Pomóżmy strażakowi i jego rodzinie! - apeluje lokalny portal. - Życie Marcina nie oszczędza, przed rokiem walczył z nowotworem, teraz kolejny, tym razem finansowy problem, który ciągnie w dół. Pomóżmy Marcinowi ponownie stanąć na nogi. Straty są ogromne – zniszczony został budynek o powierzchni 1800 m², a także całe jego wyposażenie.