Jeszcze kilka dni temu siedział za ladą i czekał na klientów. A tych w czasie pandemii koronawirusa w zakładzie krawieckim przy Gliwickiej 88 w Katowicach jak na lekarstwo. Mimo, że zakładu krawieckiego nie trudno zauważyć. Ruchliwa droga tuż obok centrum miasta, do tego duża świecąca na czerwono reklama zachęcająca do skorzystania z usług krawieckich.
– Koroanwirus zatrzymał klientów w domach. Nas głównie odwiedzają osoby starsze. A jeśli nie wychodzą z domu to i nie przychodzą do mojego zakładu. Myślę, że z powodu coraz trudniejszych warunków ekonomicznych ludzie zaczęli jeszcze bardziej obracać złotówką zanim ją wydają. Mają swoje priorytety Obroty latem spadły dramatycznie. Gdyby nie kredyt, którym się ratowaliśmy, to nie przeżylibyśmy do dziś- mówi Leszek Stopiński, właściciel zakładu krawieckiego.
Ale o przetrwanie właściciel zakładu i jego pracownicy nie muszą się już martwić. Dziś mają inny problem, brakuje rąk do pracy. Powód? – W listopadzie odwiedziła nas jedna z klientek. Zauważyła, że jestem smutny. Zapytała jak idzie interes. Odpowiedziałem, że mam „fantastyczny dzień” bo zarobiłem 6 złotych. Klientka kupiła maseczki. Potem napisała post na portalu społecznościowym i przekonałem się jak i mój szef jaka siła tkwi w kobietach- mówi Pan Sławek, krawiec.
Siła mediów społecznościowych okazała się tak silna, że dziś zakład krawiecki przy Gliwickiej w Katowicach jest wręcz oblegany. Zamówienia składają nie tylko klienci odwiedzający zakład stacjonarnie. Odzywają się klienci z całej Polski.
– To nie wszystko. Zadzwoniła ostatnio do nas Pani z Niemiec. Chce abyśmy szyli sukienki dla kobiet w ciąży potrzebne do sesji zdjęciowych- mówi Leszek Stopiński.
W zakładzie jak świeże bułeczki rozchodzą się czarne maseczki. A właściciel zakładu krawieckiego i jego pracownik mają teraz inny problem- czy przypadkiem nie zabraknie im rąk do pracy. Oni już nie wyrabiają się sami z taką ilością zamówień.