Kilka miesięcy temu pisaliśmy o serii tajemniczych pożarów, które wstrząsnęły Kozami (pow. bielski). W przeciągu dwóch tygodni na terenie wsi doszło do pięciu pożarów - spłonęły trzy pustostany, hala magazynowa i drewniana wiata.
Mieszkańcy od początku podejrzewali, że to sprawka podpalacza. Wytypowali nawet podejrzanego. To Paweł J., który kilka lat temu został skazany za podpalenia w Kozach. Za popełnione przestępstwa spędził 2 lata w więzieniu, później odsiedział jeszcze wyrok za jazdę po pijaku mimo sądowego zakazu prowadzenia.
Gdy niedawno wyszedł na wolność, w Kozach znów zaczęły wybuchać pożary. Jednak mężczyzna w rozmowie z reporterami Uwagi! TVN stwierdził, że nie ma z tym nic wspólnego.
Polecany artykuł:
Rzekomy podpalacz z Kóz trafił do tymczasowego aresztu
Teraz Paweł J. decyzją sądu trafił do tymczasowego aresztu. O zastosowanie takiego środka zapobiegawczego wnioskowała Prokuratura Rejonowa Bielsko-Biała Północ, która prowadzi postępowanie przeciwko mężczyźnie. Nie chodzi jednak o podpalenia, a o fałszywy alarm.
19 sierpnia Paweł J. miał zadzwonić pod numer alarmowy 112 z informacją, że na granicy Bielska-Białej i Kóz trwa bijatyka między grupą około 20 pseudokibiców. Przekazał, że uczestnicy bójki są uzbrojeni w noże.
Policja zadysponowała na miejsce liczne patrole. Mundurowi po kilku minutach dotarli pod wskazany adres, jednak nikogo tam nie zastali. W związku z tym wszczęto śledztwo w sprawie fałszywego zawiadomienia o nieistniejącym zdarzeniu zagrażającym życiu i zdrowiu wielu osób oraz mieniu w znacznych rozmiarach.
Pawłowi J. usłyszał już zarzut. Za popełnione przestępstwo grozi mu kara więzienia od 6 miesięcy do 8 lat.