Pożar traw w Mysłowicach
W piątek 7 marca br. po godzinie 17:00 mieszkańcy kilku śląskich miast dostrzegli na niebie ogromne kłęby dymu. Okazało się że w rejonie zalewu Hubertus w Mysłowicach doszło do pożaru traw. Dym widoczny był m.in. z Mysłowic, Katowic i Sosnowca.
Na miejscu interweniują trzy zastępy strażaków, którzy prowadza działania gaśnicze. Na szczęście nikomu nic się nie stało.
- Na szczęście nikomu się nic nie stało oprócz strat materialnych, roślinnych i biologicznych, bo zawsze ten ogień wyjaławia i wszystkie mikroorganizmy, wszystko, co się budzi do życia, niestety ginie - powiedział mł.bryg. mgr Wojciech Chojnowski, oficer prasowy z Komendy Miejskiej Państwowej Straży Pożarnej w Mysłowicach.
Okazuje się, że jednocześnie w Mysłowicach trwa też inna interwencja. Przy ul. Kolejowej doszło do kolejnego pożaru traw.
W ostatnich dniach zrobiło się ciepło i tym samym rozpoczął się sezon na wypalanie traw. Strażacy rozkładają ręce, bo mimo wielu apeli, wiele osób wciąż uważa, że wypalanie traw użyźnia glebę. Tylko do wczoraj (6 marca) w tym roku na terenie Mysłowic odnotowano już 8 interwencji związanych z pożarami traw na nieużytkach. W działaniach udział brało 50 strażaków, którzy mogli w tym czasie być potrzebni w innym miejscu. Łącznie z dzisiejszymi pożarami doszło już do 10 takich incydentów, a mowa tylko o terenie jednej miejscowości.
Kampania "Stop Pożarom Traw"
W środę 5 marca oficjalnie rozpoczęto ogólnopolską kampanię "Stop Pożarom Traw", która ma na celu zmniejszenie liczby pożarów traw oraz podniesienie świadomości ludzi w zakresie zagrożeń związanych z podpalaniem nieużytków rolnych.
Za większość pożarów traw odpowiadają ludzie - zwykle przekonani, że spalenie suchej trawy użyźni w sposób naturalny glebę, co spowoduje szybszy i bujniejszy wzrost młodej trawy, a tym samym przyniesie korzyści dla środowiska. Pożary traw są niebezpieczne dla lasów, do których niejednokrotnie w przeszłości przenosił się ogień, a także dla innych osób i czasem również ich majątków.
Za takie zachowanie grożą surowe kary w postaci nagany, aresztu lub grzywny w wysokości od 20 do nawet 5 tys. zł. W skrajnych przypadkach podpalacze mogą iść do więzienia nawet na 10 lat.
