Nigeryjski właściciel kebaba oszukany przez klienta. Gliwiczanie ruszyli na pomoc

2025-07-01 13:32

Blisko rok temu w Gliwicach otworzył się pierwszy afrykański kebab w Polsce. Biznes prowadzi Kris - Nigeryjczyk, który do naszego kraju przyjechał, by zrobić studia magisterskie na Politechnice Śląskiej. Klienci cenią sobie wyjątkowy smak potraw, które serwuje pod szyldem "Orange Pot". Niestety, nie wszyscy potrafią uszanować jego ciężką pracę.

Właściciel afrykańskiego kebaba w Gliwicach załamany. Ktoś zrobił zamówienie na 500 zł i go nie odebrał

i

Autor: Orange Pot Gliwice

Afrykański kebab w Gliwicach

Zeszłego lata na naszych łamach pisaliśmy o Krisie. Nigeryjczyk przyjechał do Polski, by zrobić studia magisterskie na Politechnice Śląskiej w Gliwicach. Zdobył dyplom, ożenił się z Polką i założył w Gliwicach własny biznes gastronomiczny pod nazwą Orange Pot.

Lokal przy ul. Pszczyńskiej 65A to pierwszy afrykański kebab w Polsce. Zdążyli go już odwiedzić kulinarni influencerzy. Najpierw z wizytą wpadł MrKryha, później do śląskiego miasta przyjechał Książulo. Obaj zachwalali dania, które Kris serwuje swoim gościom. O popularności Orange Pot mogą świadczyć również opinie w Google. Lokal ma średnią ocen 4,5 przy ponad 1,3 tys. ocenach. Klienci chwalą też samego właściciela. Podkreślają, że jest pracowity, uczciwy i zawsze uśmiechnięty. 

Śląsk Radio ESKA Google News

Ktoś zrobił Krisowi głupi kawał. "Taka akcja łamie mi serce"

Niestety, ostatnio Krisowi przydarzyła się przykra sytuacja. Do lokalu zadzwonił "żartowniś", który złożył zamówienie warte 500 zł i go nie odebrał. Załamany właściciel opowiedział o wszystkim na TikToku. 

Moje serce jest dziś złamane. Naprawdę, serce mnie bolało (...) Dzisiaj ktoś do nas dzwonił. Zamówili kebaba za ponad 500 zł. Zamówił i powiedział, że za 20 minut będzie. Popracowaliśmy z moją ekipą na kuchni, żeby wszystko było świeże. Mięso, ryż, sałatka. Mamy wszystko świeże i robimy tutaj wszystko z serca. A potem jak kebab był ugotowany zadzwoniłem do pana, on mówi, że za 20 minut będzie. Dobra, czekamy. Po godzinie dzwoniłem do pana, żeby odebrał kebaba. On nie odbiera. Dobra. Poczekałem 20 minut i zadzwoniłem jeszcze raz. Minęło już 1,5 godziny. Pan odbiera i mówi, że mieszka we Wrocławiu i nawet nie pamięta, że coś zamówił z mojego lokalu. Taka akcja naprawdę łamie mi serce (...) Ja się staram, płacę czynsz, prąd, ZUS, podatki. Co ja mam teraz z tym zrobić? Naprawdę, to nie jest zabawne - mówi załamany Kris na nagraniu.

Internauci stanęli na wysokości zadania

W komentarzach pod filmikiem zawrzało. Internauci murem stanęli za Krisem. "Szkoda mi tego pana, widać, że mu smutno, "Nie róbcie tak, chłop normalnie zarabia, płaci podatki, robi dobre jedzenie i widać jak go to zabolało", "Tu się nie ma co śmiać, kto działalność prowadzi zdaje sobie sprawę, że przez taki numer jesteś dzień w plecy i nie zarobisz już nic tego dnia" – przeczytamy w komentarzach. 

Niektórzy zaczęli doradzać właścicielowi, co zrobić i jak uniknąć takich sytuacji w przyszłości. – Włącz nagrywanie rozmów na przyszłość i zgłaszaj na policję. Ewentualnie przy tak dużym zamówieniu poproś o blika czy jakąś inną szybką formę zaliczki – napisał jeden internauta. – Zgłoś numer na policję! Na pewno jest zarejestrowany na tą osobę – napisał kolejny.

Następnego dnia Kris opublikował na swoim profilu filmik, w którym podziękował za okazane wsparcie.

Dziękuję bardzo za wczoraj! Pisaliście, dzwoniliście, naprawdę dziękuję bardzo, dziękuję Polska! Energia wczoraj była ogromna. Sytuacja była dla nas przykra, ale przeżyjemy, to jest życie po prostu. Jedzenie dałem za darmo do dzieci, ja zjadłem i pracownicy – mówi Kris.

Co więcej, w wyniku spontanicznej zbiórki otrzymał pieniądze od internautów, których poruszyła jego historia. – Na zbiórce powiedziałem, że dobro ludzi wróci do Krisa ze zdwojoną siłą. Kris wtedy stracił 500 zł. Teraz zyskał 1000 zł. Ludzie z całej Polski zaczęli wpłacać na zbiórkę – mówi organizator zbiórki.