Mieszkańcy czterech miast żyją w smrodzie
Niejednokrotnie na naszych łamach poruszaliśmy temat smrodu, który zatruwa życie mieszkańcom Katowic, Sosnowca, Czeladzi i Siemianowic Śląskich. W zeszłym roku o tej porze przed Zakładem Odzysku i Unieszkodliwiania Odpadów odbył się protest w tej sprawie. Niektórzy przynieśli ze sobą transparenty z napisami: "Przestańcie nas truć!", "Mamy dość smrodu". Miejsce protestu nie było przypadkowe - wielu uważa, że za uciążliwości odorowe odpowiedzialne jest Przedsiębiorstwo Gospodarki Komunalnej w Katowicach. Zdaniem mieszkańców problem miał się pojawić w 2018 roku, gdy rozbudowano zakład przy ul. Milowickiej.
W odpowiedzi na zarzuty kierownictwo MPGK stanowczo zaprzeczyło, jakoby źródłem smrodu był zakład przy ul. Milowickiej. Do dziennikarzy trafiła wówczas informacja prasowa przygotowana przez Katowicką Agencję Wydawniczą. Na dowód przywołano w niej liczne kontrole Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska, które nie wykazały żadnych nieprawidłowości. Wskazano też palcem na prywatne podmioty działające w okolicy, które "przetwarzają i gromadzą odpady na wolnym powietrzu", a mieszkańców postraszono sądem, jeśli nie przestaną mówić, że MPGK jest jedynym emitentem odoru. Do kilku osób trafiły nawet przedsądowe wezwania do zaniechania naruszania dóbr miejskiej spółki.
Kontrola WIOŚ wskazała, że MPGK było źródłem uciążliwości
W efekcie temat ucichł na kilka miesięcy. Powrócił dopiero w grudniu zeszłego roku, gdy radna dzielnicy Dąbrówka Mała udostępniła w mediach społecznościowych wyniki kontroli przeprowadzonej w listopadzie przez inspektorów WIOŚ w zakładzie przy ul. Milowickiej. Kontrola ta potwierdziła "występowanie uciążliwości odorowych poza terenem Zakładu, spowodowanych działalnością spółki". Stwierdzono również nieprawidłowości w zakresie prowadzonej ewidencji odpadów.
W związku z tym, że osoba odpowiedzialna odmówiła przyjęcia mandatu, za generowanie uciążliwości odorowych, co stanowi naruszenie art. 16 pkt 2 ustawy z dnia 14 grudnia 2012 r. o odpadach, sprawa została skierowana do sądu. Czekamy na rozstrzygnięcie. W zakresie nieprawidłowości dot. ewidencji odpadów zostanie wszczęte postępowanie, celem wymierzenia administracyjnych kar pieniężnych oraz wydane zostanie zarządzenie pokontrolne, zobowiązujące Spółkę do usunięcia ujawnionych nieprawidłowości - przekazał wówczas redakcji "ESKI" Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska w Katowicach.

Sprawą smrodu zajmie się prokuratura
Jak się okazuje, to nie koniec sprawy. Wojciech Nitwinko, radny z Sosnowca w informacji rozesłanej do dziennikarzy samorządowiec przekazał, że sprawą smrodu zajmie się sąd oraz prokuratura.
Ostatnie miesiące mojej pracy samorządowej zdominowało jedno zagadnienie – uciążliwości odorowe, które od połowy zeszłego roku, z nowym nasileniem, dokuczają mieszkańcom Milowic i pobliskich terenów. Wedle podejrzeń odpowiedzialne za emisje smrodu jest – leżące u zbiegu granic Katowic, Sosnowca i Czeladzi – katowickie składowisko odpadów (...) Niestety śmierdzi coraz częściej, dłużej i intensywniej, a upalne lato dopiero przed nami. Dlatego podjąłem decyzję o zawiadomieniu Prokuratury Okręgowej w Katowicach o możliwości popełnienia przestępstwa przez osoby zarządzające katowickim składowiskiem odpadów oraz miejską spółką do, której to składowisko należy - poinformował radny Nitwinko.
Zawiadomienie dotyczy przestępstwa polegającego na narażeniu wielu osób na niebezpieczeństwo doznania ciężkiego uszczerbku na zdrowiu (art. 160 Kk) i zanieczyszczaniu powietrza substancją w takiej ilości i w takiej postaci, że może to zagrażać zdrowiu wielu osób i powodować istotne obniżenie, jakości powietrza (art. 182 Kk).
Nitwinko przypomniał, że przedstawiciele władz Katowic byli kilkukrotnie zapraszani, by na forum rady miejskiej w Sosnowcu dyskutować o tym problemie i wspólnie poszukać jego rozwiązania. Do takiego spotkania jednak nie doszło.
Zamiast tego spółka, do której należy składowisko postanowiła wytoczyć mi proces o naruszenie dóbr osobistych uzasadniając go moimi – ich zdaniem bezpodstawnymi - twierdzeniami, iż to oni są źródłem odoru - przekazał Wojciech Nitwinko.
MPGK: spółka ma prawo bronić swojego dobrego imienia
Poprosiliśmy Katowicką Agencję Wydawniczą, odpowiedzialną za obsługę medialną MPGK w Katowicach o komentarz do sytuacji. Odpowiedział nam Wojciech Grabarczyk, PR Manager:
Informujemy, że spółka ma prawo bronić swojego dobrego imienia wykorzystując do tego wszelkie dostępne środki. Jednym z nich są przedsądowe wezwania do zaniechania naruszenia dóbr MPGK wysyłane do osób, które nagminnie wskazują tylko zakład przy Milowickiej jako jedynego emitenta odoru. Miejskie Przedsiębiorstwo Gospodarki Komunalnej wysłało kilka wezwań o zaniechanie naruszenia dóbr osobistych. Zostały one skierowane wyłącznie do osób, które jednoznacznie, ale niezgodnie z prawdą wskazywały spółkę jako jedynego emitenta odoru w rejonie sosnowieckich Milowic. W przypadku dalszego naruszania dobrego imienia spółki ta liczba może zostać zwiększona. Zaznaczamy, że są one wysyłane do osób, które wskazują wyłącznie MPGK jako emitenta.
Grabarczyk podkreślił, że spółka konsekwentnie inwestuje w modernizację zakładu. Od 2014 roku w tym celu zainwestowano ok. 100 mln zł, z czego 17 mln zł kosztowała hala hermetyzacji.
W zeszłym roku faktycznie przeszliśmy m.in. kompleksową kontrolę, która trwała od września do listopada. WIOŚ wskazał jedynie dwie krótkotrwałe sytuacje, co do których miał zastrzeżenia o charakterze porządkowo-organizacyjnym. Mimo wyczerpujących odpowiedzi i wyjaśnień Miejskiego Przedsiębiorstwa Gospodarki Komunalnej w Katowicach, a także licznych kontroli Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska, wielu mieszkańców nadal wskazuje tylko jeden zakład jako emitenta, co w efekcie nie eliminuje problemu odoru - zaznaczył Wojciech Grabarczyk.
Mieszkańcy wskazują winnego
Kto zatem jest odpowiedzialny? Katowicka Agencja Wydawnicza powołuje się na głosy mieszkańców, którzy wzięli udział we wrześniowym posiedzeniu Komisji Klimatu i Środowiska. Mieli oni wprost wskazać winnego - zakład FUE, który ma swoją siedzibę przy ul. Srokowieckiej w Siemianowicach Śląskich.
Pan zasugerował, czy protestowaliśmy pod dobrym zakładem. Odpowiem tak: jeżeli jesteśmy osobami prywatnymi i będziemy protestować pod jakimś zakładem pracy, który jest państwowy, to możemy wymóc na tym zakładzie i na mieście, pod którego on podlega jakiekolwiek kroki. Jeżeli będziemy tą samą zdesperowaną grupą ludzi protestować pod zakładem prywatnym – to powiem, że ja nie chcę zostać „wypalona” - może pan by chciał, ale ja naprawdę nie chcę. Przemysł śmieciowy to jest jedna wielka mafia w Polsce i my się najzwyczajniej w świecie boimy, dlatego potrzebujemy pomocy Miasta w każdym calu - mówił jeden z mieszkańców podczas posiedzenia Komisji Klimatu i Środowiska.
Kontrola WIOŚ: firma z Siemianowic Śląskich generuje uciążliwości odorowe
Już w zeszłym roku pytaliśmy WIOŚ o inne firmy działające w okolicy, które mogą być odpowiedzialne za smród męczący mieszkańców czterech miast. Na liście ukaranych znalazła się m.in. spółka FUE.
Kontrola interwencyjna przeprowadzona w 2024 roku dotyczyła generowania nieprzyjemnych zapachów, mogących pochodzić z instalacji zlokalizowanej przy ul. Srokowieckiej 16 w Siemianowicach Śląskich. Inspektorzy wykazali kilka naruszeń m.in. magazynowanie środka poprawiającego właściwości gleby niezgodnie z ustawą o nawozach i nawożeniu, stosowanie komunalnych osadów ściekowych niezgodnie z zapisami ustawy o odpadach, wprowadzanie do ziemi ścieków przemysłowych zawierających substancje szczególnie szkodliwe dla środowiska wodnego. Przede wszystkim jednak inspektorzy stwierdzili, że spółka generuje uciążliwości odorowe, które wykraczają poza teren instalacji.
We względu na odmowę przyjęcia mandatów przez prezesa spółki WIOŚ wystąpił do Sądu Rejonowego w Siemianowicach Śląskich z wnioskiem o ukaranie. Sąd wymierzył spółce karę grzywny w wysokości 5 tys. zł. Ponadto podczas kontroli w FUE stwierdzono nieprawidłowości polegające m.in. na prowadzeniu jakościowej i ilościowej ewidencji odpadów niezgodnie ze stanem rzeczywistym, magazynowaniu odpadów niezgodnie z wymaganiami w zakresie ochrony środowiska oraz bezpieczeństwa życia i zdrowia ludzi. Stwierdzone nieprawidłowości były podstawą do wszczęcia postępowań administracyjnych w kierunku wymierzenia kar pieniężnych oraz wydania przez ŚWIOŚ w Katowicach zarządzenia pokontrolnego.
Co na to FUE?
Przy czym we wrześniu 2024 roku na stronie internetowej FUE pojawiło się oświadczenie podpisane przez prezesa zarządu Wiesława Żądło. Na wstępie przypomniał, że w 2019 roku na terenie zakładu odbyła się wizja lokalna z udziałem mieszkańców i radnych, którzy "podczas oględzin nie stwierdzili uciążliwości odorowych".
Od wskazanego wyżej okresu, Spółka zmniejszyła ilość przyjmowanych rocznie odpadów, a także poczyniła wydatki inwestycyjne, aby zmodernizować posiadaną instalację. Mając to na uwadze, skala oddziaływania Spółki na środowisko, w tym na sytuację mieszkańców takich dzielnic jak Dąbrówka Mała czy Burowiec zmniejszyła się i nie może być źródłem odczuwanych przez nich uciążliwości odorowych - napisał prezes Żądło.
Przypomniał też, że uciążliwości pojawiają się w godzinach wieczornych i nocnych, kiedy spółka nie pracuje.
Wysłaliśmy do FUE zapytania. Chcieliśmy wiedzieć, czy w świetle wyników kontroli WIOŚ spółka podtrzymuje twierdzenie, że nie jest źródłem odoru. Poprosiliśmy również o informacje, jakie dokładnie wydatki inwestycyjne poczyniono, kiedy i w jaki sposób zmodernizowano instalacje, ile ton odpadów spółka przyjmowała w latach 2018-2025 z podziałem na poszczególne lata. Do momentu publikacji artykułu nie otrzymaliśmy odpowiedzi.
Poza FUE ukarano też firmę BM Recycling Sp. z o.o. w Siemianowicach Śląskich, która prowadzi zakład przy ul. Konopnickiej 11.