Mężczyzna chory na Parkinsona pobity na stacji benzynowej przez policjantów. Myśleli, że jest pod wpływem

2025-11-23 19:02

Pan Mirosław, od lat zmagający się z chorobą Parkinsona, został brutalnie zaatakowany przez trzech mężczyzn na stacji benzynowej w Będzinie. Napastnikami okazali się policjanci po służbie, którzy pomylili objawy jego schorzenia z zachowaniem osoby pod wpływem narkotyków. Sprawą zajęła się prokuratura, a śląska policja wydała oświadczenie.

Mężczyzna chory na Parkinsona pobity na stacji benzynowej przez policjantów. Myśleli, że jest pod wpływem

i

Autor: Śląska Policja/ Canva.com Mężczyzna chory na Parkinsona pobity na stacji benzynowej przez policjantów. Myśleli, że jest pod wpływem

Dramatyczne sceny na stacji benzynowej. Pomylili chorobę Parkinsona z narkotykami

Do wstrząsającego zdarzenia doszło w nocy 19 października na jednej ze stacji benzynowych w Będzinie. Pan Mirosław, który od 18 lat choruje na Parkinsona, zatrzymał się, by zatankować samochód. W pewnym momencie jego pompa insulinowa podała minimalnie zbyt dużą dawkę leku, co wywołało u niego silne ruchy mimowolne, tzw. dyskinezy. To charakterystyczny objaw dla jego schorzenia, jednak jego zachowanie zwróciło uwagę innego kierowcy. Jak informuje „Uwaga! TVN”, to był początek dramatu.

Wysiadł młody człowiek i widząc moje ruchy, zaczął mnie przezywać od narkomanów – opowiada poszkodowany w rozmowie z reporterami.

Pan Mirosław próbował wyjaśnić sytuację, ale zaczepki nie ustawały. Postanowił przeczekać nasilenie objawów w swoim samochodzie. Wtedy z budynku stacji wybiegło trzech mężczyzn. Jak się później okazało, byli to policjanci po cywilnemu, w czasie wolnym od służby. Nagranie z monitoringu, do którego dotarła redakcja "Uwagi! TVN", nie pozostawia złudzeń. Dwóch z nich rzuciło się na siedzącego w aucie pana Mirosława.

Wołałem, że jestem chory na Parkinsona. I później, kiedy już lekko straciłem przytomność, doszło słowo „pomocy” – wspomina z trudem mężczyzna.

Atak trwał ponad dwie minuty. Co szokujące, świadek, który wcześniej obrażał pana Mirosława, widząc brutalność interwencji, próbował go bronić. W odpowiedzi sam został powalony na ziemię przez jednego z funkcjonariuszy.

Skandal po interwencji. Prokuratura bada sprawę

Dopiero po dłuższej chwili do napastników dotarło, że ich ofiara może mówić prawdę. Wezwali patrol w mundurach i pogotowie. Jak relacjonuje Piotr Szwedziński, zastępca dyrektora pogotowia ratunkowego w Sosnowcu, pacjent był przytomny i w kontakcie logicznym. Ku zdumieniu pana Mirosława, umundurowani policjanci, którzy przybyli na miejsce, pozwolili sprawcom ataku po prostu odejść.

Wideo zamieszczone przez Śląską Policję ze stacji w Będzinie

Powiedziałem, że zostałem pobity przez osoby, które się oddalają. Jeden z policjantów powiedział, że oni twierdzą, że to ja ich zaatakowałem – relacjonuje pan Mirosław.

Mężczyzna natychmiast zabezpieczył nagranie z monitoringu i udał się na obdukcję. Protokół potwierdza liczne sińce, otarcia i obrzęk w okolicy, gdzie wszczepiony jest stymulator pracy mózgu. Co gorsza, w wyniku ataku uszkodzony został wyświetlacz w pompie podającej leki. – Bez pompy Mirek nie może funkcjonować – podkreśla jego partnerka, pani Marzena. Kobieta w rozmowie z "Uwagą! TVN" przyznała, że choć funkcjonariusze próbowali przepraszać, rodzina zdecydowała się na złożenie zawiadomienia.

Mimo to zdecydowaliśmy złożyć zawiadomienie o przestępstwie. Nie znam bardziej dobrego człowieka niż Mirek. Jest ludzki i empatyczny. Dwa tygodnie temu był Mirek, ale nie wiemy czy za tydzień ci funkcjonariusze nie zaatakują jakiegoś pana Kowalskiego. Nie zgadzamy się na takie zachowanie, chcemy czuć się bezpiecznie – powiedziała pani Marzena.

Sprawą zajęła się Prokuratura Okręgowa w Sosnowcu, która przejęła śledztwo.

W dniu 18 listopada 2025 roku Prokuratura Okręgowa w Sosnowcu przejęła do dalszego prowadzenia śledztwo Prokuratury Rejonowej w Będzinie, dotyczące zdarzenia zaistniałego na jednej ze stacji benzynowych na terenie Będzina, skutkującego obrażeniami ciała ustalonej osoby. Badana sytuacja obejmowała udział funkcjonariuszy miejscowej Komendy Powiatowej Policji, pozostających wówczas poza służbą – poinformował prok. Bartosz Kilian, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Sosnowcu.

Oświadczenie śląskiej policji

Do sprawy odniosła się również śląska policja, publikując obszerne oświadczenie. Funkcjonariusze przedstawiają w nim swoją wersję wydarzeń, podkreślając, że ich reakcja miała na celu zapewnienie bezpieczeństwa.

Przedstawiamy stanowisko śląskiej Policji dotyczące reportażu telewizyjnego w związku z sytuacją na stacji paliw w Będzinie. Autor materiału zarzucał funkcjonariuszom po służbie nieprawidłową reakcję wobec chorego mężczyzny. Zapewniamy, że działania były podejmowane wyłącznie w celu zapewnienia bezpieczeństwa wszystkim uczestnikom ruchu drogowego. Wobec niepełnego kontekstu zaprezentowanego w programie pragniemy umożliwić opinii publicznej własną ocenę sytuacji, na podstawie ustalonych faktów.19 października br. w nocy na stację paliw w Będzinie fordem przyjechał mężczyzna, którego stan psychofizyczny wzbudził niepokój świadków. Nietypowe zachowanie, nieskoordynowane ruchy i pobudzenie zrodziły przypuszczenie, że może znajdować się pod wpływem środków odurzających. W obawie, że prowadząc auto w takim stanie, mógłby spowodować zagrożenie bezpieczeństwa w ruchu drogowym, zareagowali świadkowie — pracownik stacji benzynowej oraz inny mężczyzna przebywający w tym miejscu. Zareagowali też policjanci, którzy byli tam w czasie wolnym. Mężczyzna stawiał opór podczas próby wyciągnięcia go z pojazdu i odebrania kluczyków, co było konieczne, by uniemożliwić mu dalszą jazdę.

Czynności dotyczące uniemożliwienia kierowcy odjazdu są przedmiotem postępowania prokuratorskiego i zostaną poddane ocenie specjalistów. Równolegle też, zgodnie z procedurą, prowadzone jest postępowanie wewnętrzne — w Komendzie Wojewódzkiej Policji w Katowicach i powiatowej w Będzinie. Przebieg interwencji został udokumentowany, a kierowca forda oraz jego partnerka poinformowani o możliwościach prawnych.Dalsze kroki będą uzależnione od wyników tych postępowań. Na tym etapie nikt nie usłyszał zarzutów. Postępowanie prokuratorskie oraz wewnętrzne prowadzone przez Policję, trwają. Jeżeli postępowanie wykaże nieprawidłowości w zachowaniu funkcjonariuszy, zostaną wyciągnięte wobec nich konsekwencje.

W odniesieniu do sugestii, że funkcjonariusze będący poza służbą nie zostali zatrzymani ani przebadani na zawartość alkoholu, należy podkreślić, że ustalenia interweniującego patrolu nie dały podstaw do podjęcia takich czynności i pozbawienia kogokolwiek wolności.

Prowadzone w sprawie postępowania nie stoją jednak w sprzeczności z faktem, że reakcja świadków na stan kierowcy forda, wskazujący w tamtej chwili na jego niedyspozycję do kierowania, była prawidłowa. Jej celem było bowiem powstrzymanie od dalszej jazdy kierowcy, który w tamtym momencie ewidentnie nie powinien prowadzić pojazdu. Potwierdzili to również medycy, którzy po przeprowadzeniu wstępnych badań przyznali, że jego zachowanie może mieć związek ze stanem chorobowym, jednak nie stwierdzili konieczności hospitalizacji mężczyzny, nie odnotowali widocznych obrażeń ciała oraz zaznaczyli, że ze względu na aktualny stan nie powinien kontynuować dalszej jazdy.

Ze zrozumieniem odnosimy się do trudności, z jakimi zmagają się na co dzień osoby chore, jednak w tamtym konkretnym czasie objawy choroby były u mężczyzny zdecydowanie nasilone i znacznie bardziej wyraźne, niż w materiale nagranym później przez ekipę telewizyjną i opublikowanym w programie interwencyjnym.

Co istotne, kilka godzin wcześniej, ten sam mężczyzna również prowadził pojazd w złym stanie psychofizycznym. Około 18.45 zaniepokojony świadek zgłosił Policji podejrzenie, że kierowca audi może być pod wpływem środków odurzających. Został on zatrzymany do kontroli przez policyjny patrol. To, że wówczas zaburzenia koordynacji również były wyraźnie widoczne i nasilone potwierdza fakt, że policjanci polecili mu powstrzymanie się od dalszej jazdy. Mężczyzna nie zakwestionował tego zalecenia i przekazał swój pojazd znajomemu, celem jego prawidłowego zabezpieczenia, a sam został odwieziony przez mundurowych do domu.

W odniesieniu do zarzutów o próbę manipulacji filmem ze stacji paliw informujemy, że zaprezentowany w komunikacie z dnia 8 listopada br. fragment nagrania z monitoringu przedstawiał kluczowy dla przekazu moment zachowania kierowcy w kontekście zagrożenia bezpieczeństwa w ruchu drogowym. Został on wybrany, ponieważ ilustrował istotę komunikatu (z dnia 08.11. br.) i nie był modyfikowany. Jego celem było podkreślenie, że każda niedyspozycja, także ta wynikająca ze złego stanu zdrowia, może stwarzać realne ryzyko dla kierowcy i innych uczestników ruchu, a reakcja świadków jest w takich przypadkach niezwykle ważna.

Podkreślamy, że nasz komunikat z dnia 8 listopada br. nie dotyczył i nie oceniał sposobu odebrania kluczyków ani samego przebiegu interwencji na stacji paliw. Jeszcze raz zaznaczamy, że kwestia ewentualnych nieprawidłowości zostanie ustalona w toku trwającego postępowania. Na obecnym etapie nikt nie usłyszał zarzutów, a śledztwo oraz czynności wydziału kontroli Policji nadal trwają.

Nie kwestionujemy, że mężczyzna ten posiada zgodę lekarza na kierowanie pojazdami. Wskazaliśmy jedynie, że w tym czasie ewidentnie kierować nie powinien i właśnie te nasilone problemy z koordynacją ruchową, zaobserwowane zostały przez kilka różnych osób, co potwierdzają przeprowadzone w odstępie zaledwie kilku godzin dwie policyjne interwencje zainicjowane przez świadków. Policjanci skierowali wobec powyższego kierowcę na ponowne badania lekarskie w celu oceny, czy może nadal posiadać uprawnienia do kierowania pojazdami.

Po zdarzeniu jeden z policjantów, będących wówczas poza służbą, skontaktował się z kierującym, aby zapytać o zdrowie i przeprosić, że w tamtej chwili funkcjonariusze źle ocenili przyczynę jego złego stanu psychofizycznego. Na prośbę samego mężczyzny, kolejnego dnia wszyscy trzej funkcjonariusze spotkali się z nim ponownie. W trakcie rozmowy zadeklarowali gotowość pokrycia kosztów ewentualnych badań. Jak się później okazało, spotkanie było nagrywane przez kierującego i jego partnerkę bez wiedzy funkcjonariuszy.

Następnego dnia partnerka mężczyzny ponownie poprosiła o kontakt z jednym z policjantów i zaproponowała, by policjanci przekazali im kwotę 100 tys. zł tytułem zadośćuczynienia. Funkcjonariusze odmówili i przekazali sprawę przełożonym. Materiały w tej sprawie trafiły do prokuratury.

Szanujemy rolę mediów i prawo obywateli do oceny działań instytucji publicznych.Jednakże, w związku z zarzutami wobec funkcjonariuszy po służbie o nieprawidłową reakcję względem chorego mężczyzny i niepełnym kontekstem sprawy zaprezentowanym w programie, pragniemy umożliwić opinii publicznej ocenę sytuacji w sposób niezależny, na podstawie wszelkich ustalonych faktów. Pełna ocena sytuacji wymaga bowiem uwzględnienia wszystkich okoliczności — zarówno tych, które skłoniły świadków do reakcji, jak i tych, które będą oceniane przez niezależne organy ścigania.

Jeszcze raz podkreślamy, że moment odebrania kluczyków i przebieg zdarzenia na stacji paliw jest obecnie szczegółowo analizowany przez prokuraturę w ramach wszczętego postępowania. Policja na tym etapie nie rozstrzyga, czy podczas interwencji doszło do nadużycia uprawnień — tę kwestię w całości wyjaśniają organy procesowe oraz równoległe postępowanie wewnętrzne. Dalsze kroki będą uzależnione od wyników tych postępowań.

Śląsk Radio ESKA Google News