Szkoła uwierzyła matce Kamilka. Chłopiec cierpiał w samotności
W poniedziałek 8 maja zmarł Kamilek z Częstochowy. Chłopiec był maltretowany przez swojego ojczyma Dawida B. Jak wykazała prokuratura, 29 marca mężczyzna oblał dziecko wrzątkiem i kładł na rozgrzanym piecu. Nikt z domowników nie przerwał tego kręgu przemocy, ani nie interweniował, kiedy chłopiec cierpiał. Ani jego mama - Magdalena B., ani jego wujostwo. Dziecko cierpiało przy nich przez pięć dni.
30 marca Magdalena B. zawiadomiła Zespół Szkół Specjalnych nr 28 w Częstochowie, gdzie na co dzień uczęszczał Kamil, że jej syn "oparzył się herbatką". Gorący napój miał wylać na niego młodszy brat - Fabianek. Na dowód inny z domowników potwierdził te słowa w rozmowie telefonicznej ze szkołą mówiąc, że to "niewielkie obrażenie".
- Szkoła wezwała do wyjaśnienia incydentu matkę. Ze względu na to, że potwierdziła konsultację u lekarza oraz zapewniła w kolejnych dniach (również w sobotę), że dziecko czuje się lepiej i będzie kontaktowała się ze szkołą po niedzieli - nie było podstaw do uruchomiania kolejnych kroków procedury - napisała szkoła w odpowiedzi na pytania Super Expressu.
Tym dalszym krokiem było poinformowanie instytucji współpracujących z rodziną o zdarzeniu. Szkoła tego nie zrobiła.
Kuratorium Oświaty w Katowicach informowało po kontroli w placówce, że jedyną sytuacją, która wzbudziła niepokój, była ta z 8 marca, kiedy Kamil przyszedł z bolącą ręką (jak się potem okazało - złamaną przez ojczyma!), siniakami i rozbitą wargą na zajęcia. Stwierdzono również, że problemy 8-latka z mową stanowiły barierę w komunikacji z chłopcem, dlatego chodził do logopedy. W obronę szkołę Kamilka wziął Przemysław Czarnek, który uważa, że ta zachowała się zgodnie z procedurami, a zawiodła przede wszystkim rodzina i najbliższe otoczenie.
Super Express zapytał Kuratorium Oświaty w Katowicach - Delegaturę w Częstochowie o to, czy 30 marca, kiedy matka Kamila przekazywała informację o oparzeniach syna, szkoła zareagowała właściwie, nie przekazując tej wiadomości do instytucji współpracujących z rodziną.
- W czasie, kiedy Kamilek był uczniem Szkoły Podstawowej Specjalnej nr 28 w Częstochowie tj. w okresie od 1 września do 16 października 2022 roku oraz od 1 marca 2023 roku, pracownicy szkoły nie zaobserwowali u niego oznak przemocy, dlatego informacji o oparzeniu przekazanej 30 marca 2023 roku szkoła nie potraktowała jako skutek przemocy - informuje Alina Janowska, szefowa delegatury dodając, że wobec powyższych informacji nie poinformowano żadnej instytucji współpracującej z rodziną.
Na pytanie, czy szkoła miała obowiązek informowania kogokolwiek o oparzeniach Kamila, kuratorium odpowiada, iż "dyrektor szkoły wykonuje zadania związane z zapewnieniem uczniom bezpiecznych i higienicznych warunków nauki, wychowania i opieki w czasie zajęć organizowanych przez szkołę lub placówkę".
Szkoła nakazała wtedy mamie Kamilka, aby ta poszła z nim do lekarza. Magdalena B. stwierdziła potem, że lekarz przepisał jej dwie maści, a jej syn miał wrócić do szkoły po świętach wielkanocnych. 1 kwietnia wychowawczyni zapytała o stan Kamila. Dopiero po dwóch dniach matka chłopca odpisała, że biologiczny ojciec zabierze dziecko do szpitala, bo 8-latek nie chciał jeść. Jak kuratorium ocenia kroki podejmowane wtedy przez szkołę?\
Szkoła posiada procedury postępowania w sytuacjach, kiedy uczeń ulegnie wypadkowi w trakcie zajęć organizowanych przez szkołę, jednak przepisy prawa nie nakładają obowiązku określania zasad postępowania w sytuacjach, kiedy dziecko dozna urazu w czasie przebywania pod opieką rodziców. W trakcie kontroli nie było podstaw do kwestionowania działań podjętych przez pracowników Zespołu Szkół Specjalnych nr 28 w Częstochowie w związku z informacją otrzymaną przez wychowawcę klasy Kamila 30 marca o przyczynie nieobecności chłopca w szkole ("wylał na siebie gorącą herbatę i poparzył buzię"). Potraktowano zdarzenie jako nieszczęśliwy wypadek, dlatego wskazali matce chłopca konieczność pilnego kontaktu z lekarzem - odpowiada Janowska.
Niestety, Kamilek zmarł 8 maja w Górnośląskim Centrum Zdrowia Dziecka w Katowicach, gdzie lekarze przez 35 dni walczyli o jego życie. Ojciec i matka Kamilka siedzą w areszcie. Oboje staną przed sądem. Dawid B. będzie odpowiadał za zabójstwo ze szczególnym okrucieństwem, matka za pomocnictwo. Sprawą zajmuje się Prokuratura Regionalna w Gdańsku, która nie tylko przejęła wątek karny, ale bada także odpowiedzialność poszczególnych instytucji w całym procesie pracy z rodziną, który trwał od kilku lat.
Polecany artykuł: