Początkowo nic nie wskazywało, że związek 46-letniego Krzysztofa i 33-letniej Marcjanny z sielanki zamieni się w istny horror. Para poznała się w 2016 roku. Zakochani, postanowili wziąć ślub. Przez osiem miesięcy mieszkali w Bytomiu, w czerwcu 2017 roku przenieśli się do Kościelca koło Częstochowy. Wspólnie wychowywali Doriana, obecnie 10-letniego syna Marcjanny z poprzedniego związku.
Niestety, wkrótce zachowanie Krzysztofa zmieniło się nie do poznania. Szczególnie wtedy, gdy nadużywał alkoholu. Marcjanna zeznała, że mąż zmuszał ją do seksu, choć ona nie czuła się gotowa na kolejne dziecko ze względu na depresję poporodową.
- Była taka sytuacja, że wieczorem, jak jego rodzice przyjechali do nas, to on wyliczał, kiedy mam dni płodne, wywoził mnie do lasu i nie miałam wyjścia - mówiła kobieta.
Nie stawiała oporu, bo bała się męża. Takich sytuacji miało być więcej, a do gwałtów dochodziło także w domu. Krzysztof miał trzymać Marcjannę za ręce, targać jej bieliznę, a następnie gwałcić.
Krzysztof znęcał się nad żoną i jej starszym synem
Ale na tym lista oskarżeń pod adresem Krzysztofa się nie kończy. Marcjanna twierdzi, że w ich związku dochodziło także do znęcania. - Bił mnie, pluł na mnie, wyłączał mi światło i ogrzewanie, zamykał w piwnicy – wymienia kobieta.
46-latek miał stosować różnego rodzaju złośliwe „praktyki” także wobec Doriana. Wedle zeznań matki, nazywał chłopca "bachorem". Miał wyłączać mu prąd, zakłócać zabawę i wszczynać pijackie awantury. Dorian miał być świadkiem wyzwisk kierowanych w stronę jego matki. Miał widzieć między innymi, jak 46-latek wyważył drzwi do jego pokoju, kiedy Marcjanna próbowała spędzić z najstarszym synem trochę czasu.
Co więcej, mężczyzna rzucał w Marcjannę wszystkim, co miał pod ręką. Czasem była to paczka mokrych chusteczek, innym razem łyżka. - Byłam wyzywana od k***w, d***k, kazał mi wy***alać na ulicę, bo tam jest najlepsze dla mnie miejsce. Cały czas byłam poniżana (...) Musiałam prosić brata o pieniądze na mleko dla dzieci. Byłam całkowicie ograniczona – powiedziała śledczym kobieta. Świadkowie potwierdzili zeznania Marcjanny dotyczące przemocy.
Prokuratura Rejonowa w Częstochowie przekazała do sądu akt oskarżenia w sprawie Krzysztofa. Dotyczył znęcania się nad żoną i jej synkiem, a także doprowadzenie do stosunku płciowego przy stosowaniu przemocy fizycznej.
Kobieta uciekła z córeczką do mamy. Brat bliźniak został z ojcem
W 2019 roku Marcjanna urodziła bliźnięta - Paulinkę i Mikołaja (obecnie 4 l.). To, że kobieta była w ciąży, nie powstrzymało Krzysztofa przed wyzywaniem jej i poniżaniem.
- Dzień przed porodem bliźniąt kazał mi się rozebrać, aby móc mnie fotografować w każdej pozycji. Dla mnie to było obrzydliwe, ale zrobiłam to, bo bałam się męża - mówi kobieta.
Marcjanna zeznała też, że 46-latek zrzucił ją ze schodów. Jej gehenna miała trwać miesiącami. W maju 2020 roku kobieta podjęła dramatyczną decyzję - chciała uciec z dziećmi do mamy, która mieszka w Bytomiu.
- Uciekłam, bo po prostu bałam się męża. Powiedziałam mu, że jadę w odwiedziny z dziećmi do babci. On odrzekł, że z Paulinką mogę jechać, ale Mikołaja zabrać nie mogę. Zaniosłam Paulinkę w nosidełku do auta. Wróciłam po synka, ale teściowa wyrwała mi dziecko – opowiada Marcjanna.
Na miejsce miała przyjechać policja. Funkcjonariusze stwierdzili, że tylko sąd ma decydujący głos w tej sprawie. Marcjanna pojechała z Dorianem i Paulinką do Bytomia. Co dwa-trzy dni przyjeżdżała do Kościelca, aby zobaczyć Mikołaja. Na próżno. Dopiero po ośmiu miesiącach spotkała się z synem ponownie.
Kobieta twierdzi, że Krzysztof zachowywał się niewłaściwie także w stosunku do bliźniąt. - Kiedyś wziął Mikołaja do góry i zaczął nim potrząsać, aż głowa latała w przód i w boki. Zainterweniowałam, wzięłam dziecko i je mocno przytuliłam -powiedziała kobieta.
Sąd zadecydował, że Marcjanna może się widywać z synem razem na dwa miesiące w weekendy. - W praktyce miałam dostać syna pod opiekę od piątku od godz. 16.00 do niedzieli do godz. 18.00. Ostatnio Krzysztof wpuścił mnie tylko na ganek i dał nam chwilę – opowiada Marcjanna w rozmowie z „Super Expressem”.
Krzysztof twierdzi, że oskarżenia Marcjanny to kompletna bzdura
"Super Express" skontaktował się z Krzysztofem. Mężczyzna pracuje w firmie budowlanej, choć na rozprawy się nie stawia z powodu zwolnienia lekarskiego. Marcjanna nagrała go, jak rzekomo wracał z pracy. - Mogę udowodnić, że byłem w domu. Mam monitoring - twierdzi mężczyzna.
Na oskarżenia Marcjanny dotyczące znęcania się i przemocy seksualnej reaguje alergicznie. - To kompletna bzdura – twierdzi. Nie przyznaje się do żadnego czynu. Uważa, że zarzuty o gwałt i znęcanie się pojawiły się z powodu sprawy dotyczącej opieki nad dziećmi. Krzysztof przesłał do redakcji "Super Expressu" specjalne oświadczenie.
- Zgodnie z postanowieniem Sądu Okręgowego w Częstochowie, moja córka - Paulina, ma ustalone miejsce zamieszkania u mnie. W sprawie rozwodowej było przeprowadzanych kilka opinii specjalistycznych, a to: dwie OZSS, w tym kolejne dwie uzupełniające, opinia psychologiczna prywatna od Pani Psycholog, opinia z IAP, a to z Instytutu Analiz Psychologicznych, w tym ostatnia - psychologiczna. Wszyscy specjaliści jednoznacznie w każdej opinii wskazali, iż moje dzieci- Paulina i Mikołaj, powinni zamieszkać ze mną, i że to ja mam większe predyspozycje wychowawcze niż moja małżonka – uważa mężczyzna.
Twierdzi, że jego żona ma problem z alkoholem, a na ustalony z Mikołajem kontakt przyjechała tylko dwa razy. - Nie interesuje się dzieckiem, nie jest zainteresowana jego losem. Nadto, utrudnia mi kontakt z córką Pauliną, pomimo interwencji Policji, nie okazała mi nawet dziecka. W tym miejscu pragnę wskazać, iż do chwili obecnie nie wydała mi dziecka, pomimo prawomocnego orzeczenia, o którym mowa wyżej – napisał w oświadczeniu Krzysztof dodając, że ostatni raz widział córkę 11 listopada.
Jedna i druga strona przerzuca się oskarżeniami o utrudnianie kontaktu z dzieckiem. - Od września ubiegłego roku mam utrudniony kontakt z synem, Mikołajem. Przed sądem przedstawiłam nagrania, że Mikołaj nie chce jechać do taty, bo się go boi. Od tego czasu przedstawiane są zaświadczenia lekarskie syna, abym nie mogła go widywać i zabrać do domu – twierdzi Marcjanna.
Sama nie chce oddać Paulinki Krzysztofowi ze względu na stan zdrowia dziecka. Dodaje, że odebrano jej alimenty na córkę.
Sąd przyznał tymczasową opiekę nad dziećmi ojcu. Dlaczego?
Dominik Bogacz, rzecznik Sądu Rejonowego w Częstochowie, poinformował "Super Express", że obecnie sąd zajmuje się sprawą znęcania się i zmuszania do obcowania płciowego, jak i sprawą rozwodową, w ramach której zapadnie decyzja, do kogo trafią dzieci Krzysztofa i Marcjanny. Nie wiadomo jednak, kiedy oba postępowania się zakończą.
Kolejny termin rozprawy ws. znęcania się i gwałtu wyznaczono na 7 lipca 2023 roku. Z kolei postępowanie rozwodowe jest niejawne, stąd dalsze informacje o biegu postępowania nie są podawane do opinii publicznej.
- Zarówno sprawa karna jak i sprawa cywilna toczą się niezależnie od siebie i każdy Sąd w ramach własnej jurysdykcji ocenia zgromadzony w sprawie materiał dowodowy – powiedział rzecznik Bogacz.
Potwierdził też informacje Krzysztofa K. o opiece nad 4-letnią córką. - Postanowieniem z dnia 9 grudnia 2022 r. w trybie zabezpieczenia Sąd Okręgowy w Częstochowie na czas trwania procesu ustalił miejsce pobytu małoletniej Pauliny K. w miejscu zamieszkania jej ojca – informuje Bogacz.
Dlaczego sąd przekazał opiekę nad córką ojcu, na którym ciążą tak poważne zarzuty? Rzecznik wyjaśnia, że powody rozstrzygnięcia nie są jawne. - Wskazuję jedynie, że osoba oskarżona o popełnienie przestępstwa jest objęta domniemaniem niewinności – zaznaczył przedstawiciel Sądu Rejonowego w Częstochowie.