Studenci godzinami przesłuchiwani przez policję. O co chodzi?
W mediach pojawiały się informacje, że chodzi o złożoną przez studentów skargę do władz uczelni na jedną z wykładowczyń prof. Ewę Budzyńską, która w trakcie zajęć miała wykazywać się nietolerancją i prezentować swoje skrajnie konserwatywne poglądy. W przesłuchaniach biorą również udział przedstawiciele ultrakonserwatywnej organizacji ORDO IURIS, którzy reprezentują pokrzywdzoną stronę. Jak mówią studenci, przesłuchania są bardzo stresujące.
- Jestem bardzo zmęczona. To było ponad 3 godziny zadawania naprawdę różnych pytań. Nadal uważam, że te czynności są zupełnie niepotrzebne i powinny zostać na uniwersytecie oraz bezpośrednio uderzają w autonomię uniwersytetu i mam nadzieję, że to wszystko jak najszybciej się skończy - mówi Sylwia Kwaśniewska, studentka Uniwersytetu Śląskiego.
ZOBACZ także: Jak rozprzestrzenia się koronawirus w województwie śląskim? Zbadali to naukowcy z Uniwersytetu Śląskiego
Jednak jak informuje katowicka policja, sprawa nie dotyczy skargi studentów, a złożonego przez osobę z zewnątrz zawiadomienia o możliwości popełnienia przestępstwa poprzez tworzenie fałszywych dowodów.
- Zawiadomienia nie złożyli ani studenci, ani uczelnia, ani pani profesor. To osoba, która gdzieś w mediach przeczytała o tej sytuacji na uczelni i złożyła zawiadomienie, że być może doszło do popełnienia przestępstwa tworzenia fałszywych dowodów i my się wyłącznie tą kwestią zajmujemy - mówi mł. asp. Agnieszka Żyłka z KMP w Katowicach.
Przesłuchania mają trwać do połowy czerwca. Prof. Ewa Budzyńska zwolniła się z pracy po tym jak rzecznik dyscyplinarny Uniwersytetu Śląskiego wszczął postępowanie w jej sprawie.
Czytaj więcej: Studenci Uniwersytetu Śląskiego przesłuchiwani przez policję. "Wychodzą roztrzęsieni, dziewczyny płaczą"