Jak doszło do makabrycznej zbrodni w Poczesnej?
Ta historia mrozi krew w żyłach. Wszystko wydarzyło się w nocy z 21 na 22 września 2021 roku w Poczesnej pod Częstochową. W domu przy ulicy Południowej trwała suto zakrapiana alkoholem impreza. Biesiadowało trzech mężczyzn: 40-letni Tomasz Zych, gospodarz domu Zbigniew S. (60 l.) i jego siostrzeniec, Sławomir P. (39 l.). Nic nie zapowiadało tragedii, która miała się za chwilę rozegrać.
Gdy zmęczony Tomasz zasnął na wersalce, w Sławomirze P. obudziły się demony. Mężczyzna chwycił za siekierę i w napadzie nieuzasadnionej agresji z całej siły uderzył śpiącego 40-latka w głowę. Jak ustalili później biegli, już ten pierwszy cios był śmiertelny. Oprawca dla pewności uderzył jednak jeszcze dwa razy obuchem. Zabójstwo w Poczesnej wstrząsnęło lokalną społecznością, choć prawda o nim miała wyjść na jaw dopiero po latach.
Szczątki Tomasza odnalezione po dwóch latach
To jednak nie był koniec makabry. Sławomir P. zawinął zakrwawione ciało Tomasza w kołdrę, po czym obudził swojego wujka, Zbigniewa S., by ten pomógł mu ukryć zwłoki. Mężczyźni zakopali ciało w zaniedbanym ogródku za domem. Przez kolejne dwa lata rodzina i policja bezskutecznie szukali Tomasza, który oficjalnie miał status osoby zaginionej.
Przełom nastąpił, gdy Zbigniew S. sprzedał dom, w którym doszło do zbrodni. Nowy właściciel, Łukasz Ś., postanowił uporządkować zarośnięty ogród. Gdy pracująca na miejscu koparka natrafiła na ludzkie szczątki, mężczyzna zbladł. Badania genetyczne nie pozostawiły żadnych wątpliwości – to były kości zaginionego Tomasza Zycha. Policja zatrzymała obu mężczyzn. Sławomir P. odsiadywał już wtedy wyrok za inne przestępstwo.
Prawomocny wyrok dla Sławomira P. Sąd nie miał wątpliwości
Proces w Sądzie Okręgowym w Częstochowie zakończył się w lutym tego roku. Sławomir P. został skazany na 25 lat więzienia za zabójstwo. Zbigniew S. usłyszał wyrok 3,5 roku za pomocnictwo w ukryciu zwłok i mataczenie. Od wyroku odwołała się zarówno obrona, jak i prokuratura.
W czwartek, 11 września, Sąd Apelacyjny w Katowicach podtrzymał w całości wyrok pierwszej instancji. Sędzia Marcin Ciepiela w uzasadnieniu nie pozostawił suchej nitki na skazanym.
Sławomir P. znany był ze swego agresywnego zachowania, zwłaszcza pod wpływem alkoholu. O jego agresji zeznawali w sądzie wszyscy świadkowie. Inne opisy jego zachowań nie istnieją. Nawet jego brat wyprowadził się z domu, bo się bał. Stało się to po tym, jak oskarżony groził bratu trzymając siekierę. Brat wolał iść do schroniska dla bezdomnych niż przebywać ze Sławomirem P. pod jednym dachem.
Sąd odrzucił również próby obarczenia winą za zbrodnię wujka skazanego, Zbigniewa S. -Choć S. nadużywał alkoholu, to jednak jest osobą całkowicie spokojną. Do tego stopnia, że nie odpowiadał agresją nawet wtedy, gdy został przez Sławomira S. kilkakrotnie pobity. Zbigniew S. nie mógłby zainicjować tak brutalnego mordu.
Sędzia podkreślił, że kara 25 lat więzienia jest adekwatna, a Sławomir P. to jednostka skrajnie niebezpieczna.
Należy podkreślić, że rozwój intelektualny i stan psychiczny oskarżonego został wzięty pod uwagę przez sąd pierwszej instancji, który nie zdecydował się na karę dożywocia. Sławomir P. był wcześniej karany 14 razy. Pod wpływem alkoholu wpadał w stany skrajnie niebezpieczne dla innych osób. Takiego człowieka trzeba odizolować od społeczeństwa.
Na sali rozpraw obecni byli bliscy zamordowanego Tomasza. Po dwóch latach niepewności w końcu usłyszeli prawomocny wyrok.
Chcieliśmy na pewno wyższej kary dla Zbigniewa S., ale taka nie zapadła. Widocznie tak musi zostać - powiedzieli po rozprawie siostra i ojciec ofiary.
