Pyskowice bez porodówki?
Szpitale w Pyskowicach i Knurowie należą do Zespołu Szpitali Powiatu Gliwickiego. Dzieli je odległość 30 km. Jak podaje Gazeta Wyborcza, oddział położniczy w Pyskowicach ma zostać zlikwidowany i przeniesiony do Knurowa. Ten pomysł nie podoba się jednak zarówno położnym ze szpitala jak i mieszkankom. W zorganizowanym proteście pod starostwem w Gliwicach zostały użyte nawet transparenty: "Zdrowie to nie biznes" czy "Oszczędności kosztem pacjenta". Jednak na protesty nowy zarząd połączonych szpitali nie reaguje. Zapewniono jedynie, że wszyscy będą mieli zapewnioną pracę w szpitalu w Knurowie.
- Jakość opieki, jaką świadczy nasz personel, jest na wysokim poziomie. Mamy certyfikat Fundacji "Rodzić po ludzku". W minionym roku mieliśmy 520 porodów, a w tym roku już 370, a więc brakuje zaledwie 20 porodów do tej "magicznej" liczby 400 - mówi Magdalena Franc, położna oddziałowa na łamach GW.
W Pyskowicach mieszka 16 tys. osób, ale z opieki tutejszej porodówki korzystają również kobiety z miejscowości wokół. W szpitalu zlikwidowano też niedawno możliwość indywidualnej opieki okołoporodowej, dlatego wcześniej umówione pacjentki aż do lutego odeszły.
Jak dodała położna, jeśli oddział zostanie zlikwidowany, to pacjentki stąd i tak nie będą jeździć do szpitala w Knurowie, bo dużo bliżej będą miały do Gliwic, czy Strzelec Opolskich.
Oddział dba o pacjentki po CC
- Nasz szpital jest jednym z nielicznych, gdzie przeprowadzaliśmy porody naturalne po cesarskich cięciach. Wiele szpitali nie chce się na to godzić, a nasz wykwalifikowany zespół był to w stanie zrobić i dawać kobietom wybór. U nas nie ma zasady "raz cięcie, zawsze cięcie" - mówi położna GW.
Co więcej pomysł likwidacji porodówki nie podoba się również byłym pacjentkom i mieszkankom. Jak mówią, teraz ciąża może być jeszcze trudniejszą decyzją.
- Kiedy ciąża ma powikłania, liczy się czas. Jest wiele kobiet, które zaczynają nagle krwawić w domu, nagle łapie je ogromny ból. I teraz przyjadą do najbliższego szpitala, a tu nic? Położna będzie mogła zaproponować jedynie jechanie do Knurowa 30 kilometrów dalej? Co da to krwawiącej kobiecie i jej dziecku? - pyta pani Katarzyna w rozmowie z Gazetą Wyborczą. Jak dodaje, dziwi ją, że akurat na porodówce chce się oszczędzać. - Mam dziecko, które rodziłam w tym szpitalu, podobnie jak moje koleżanki, ale czy bym się teraz zdecydowała na kolejne wiedząc, że nie ma pomocy w pobliżu? Nie wiem. To nie zachęca - dodaje.
Połączenie placówek to dobry pomysł?
Jak oświadcza szpital, oba szpitale mają funkcjonować jako jeden zespół, uzupełniając swoje oferty, a nie dublując się i generując straty. Celem planu naprawczego jest ochrona miejsc pracy blisko 500 osób oraz zabezpieczenie świadczeń medycznych dla około 115 tysięcy mieszkańców powiatu cierpiących na różne schorzenia. Plan naprawczy ma być odpowiedzią na badanie opinii mieszkańców powiatu, którzy jako priorytet wskazali zagwarantowanie im dostępu do specjalistów różnych dziedzin medycyny, a także rozwinięcie oferty o aktualnie najbardziej pożądane oddziały jak geriatria czy ZOL. Celem jest także rozwój poradni. Punkt widzenia grupy osób na oddział położniczy nie uwzględniają całokształtu pogłębiającego się w obu placówkach kryzysu
- Strata finansowa szpitali za 2023 r. to odpowiednio w szpitalu w Knurowie 3,9 mln zł, a w szpitalu w Pyskowicach 9,1 mln zł. - Powiat Gliwicki jest jednym z nielicznych powiatów, w którym funkcjonują dwie porodówki. Obie przynoszą od lat stratę, dlatego konieczne jest wprowadzenie działań naprawczych - wyjaśnia GW prezes szpitala w Knurowie, Magdalena Kot.
W Pyskowicach zamiast porodówki ma powstać Zakład Opieki Leczniczej, gdzie przebywają osoby starsze. Ma on liczyć kilkadziesiąt miejsc, a dla seniorów dostępne będą pokoje, pokoje kąpielowe, pokoje odwiedzin dla rodzin, sale rehabilitacji, jadalnie, sale telewizyjne i terapii zajęciowej. W tej kwestii pojawiła się szansa na dofinansowanie w wysokości 20 mln zł, ale inwestycję trzeba by dokończyć do 2026 roku.
- Protest przeciwko likwidacji pyskowickiej porodówki organizują położne. Wśród uczestników protestów nie ma przedstawicieli innych oddziałów. Nie możemy dublować porodówek kosztem zamknięcia innych oddziałów, ale po wszystkim Zespół Szpitali Powiatu Gliwickiego będzie mógł działać na wyższym poziomie referencyjności, co oznacza m.in. wysokopłatne świadczenia medyczne. To niestety nie jest koncert życzeń nikogo z nas. To twarde dane i konieczność podejmowania trudnych decyzji - dodała w rozmowie z Gazetą Wyborczą prezeska szpitala.