Kilkaset osób wzięło udział w smutnej uroczystości pożegnania Patryka, Martyny i ich synka Oliwiera. Pogrzeb ofiar tragicznego wypadku samochodowego na autostradzie A1 odbył się w Myszkowie. Żałobnicy z kościoła pw. Świętego Stanisława Biskupa i Męczennika przeszli na miejscowy cmentarza parafialny, gdzie trzy urny złożono we wspólnym grobie.
- Pozostaje nam głęboka wiara w to, że Martyna, Patryk i Oliwierek są już w niebie i tam w lepszym świecie patrzą na nas i będą nas wspierać jeszcze bardziej niż tu, na ziemi - powiedział ksiądz w kazaniu.
Pogrzeb rodziny, która zginęła na autostradzie A1
Zobacz zdjęcia z uroczystości
Wśród osób, które przyszły pożegnać rodzinę, było wiele tych, którzy znali ją osobiście. Nie kryli łez. Trudno jest im pogodzić się ze śmiercią przyjaciół, z którymi jeszcze nie tak dawno często się spotykali i miło spędzali czas.
Większość do tej pory zastanawia się, jak mogło dojść do takiej tragedii. Czy nie było sposobu na uratowanie ich istnień. Co się stało, że samochód tak nagle się zapalił i nikt nie pospieszył z pomocą? Pytania się mnożą i pozostają bez odpowiedzi.
Sprawca tragedii nie przyznaje się do winy. Nie jechał sam
Przypomnijmy, że do tragicznego wypadku doszło 16 września w momencie, gdy rodzina z Myszkowa wracała do domu autostradą A1 i ich samochód został staranowany przez jadące z ogromną prędkością 315 km/h BMW. Kierowcą okazał się Sebastian M., 32-letni łódzki biznesmen. Oddalił się z miejsca wypadku i wszelki słuch o nim zaginął. Gdy wreszcie został zidentyfikowany, wyjechał do Dubaju.
Nie przyznaje się do winy, ale nie chce wracać do Polski, gdzie czeka go przesłuchanie. Został zatrzymany, ale żeby stanął przed wymiarem sprawiedliwości, musi nastąpić ekstradycja. Oficjalnie jest podejrzewany o spowodowanie śmiertelnego wypadku.
Już wiadomo, że wraz z nim w BMW siedziało jeszcze dwóch mężczyzn. Jednym z nich jest znany łódzki adwokat. Dzisiaj ma status świadka.