Turyści uwięzieni na lotnisku w Pyrzowicach
Zamiast wylotu na wymarzone wakacje do Bułgarii - koczowanie na pyrzowickim lotnisku. Napisała do nas na skrzynkę pocztową pani Ania, która wraz z partnerem i 2-letnią córką Weroniką, już ponad sześć godzin temu miała być w samolocie. Rodzina ma wykupioną wycieczkę z biura podróży.
- Lot przewidziany był o godz. 9.30 , później 15.10, kolejny planowany o 18.30, przesunięty na 18.50. Nikt nic nie wie, biuro podróży umywa ręce, Ryanair udziela szczątkowych informacji - nie chce nam podać numeru lotu zastępczego. Podobno jeden samolot się zepsuł, drugi miał międzylądowanie z powodu burzy. Nikt nie jest w stanie nam pomóc. Nie wiem co robić - mówi nam.
Aktualizacja, godzina 18.40: lot się odbędzie o godz. 18.50. Turyści na lotnisku czekali do odlotu niecałe 12 godzin.
Bez wody i jedzenia. Są małe dzieci, osoby starsze
- Jesteśmy po odprawie uwięzieni w strefie bezcłowej, z której nie możemy wyjść, bo wtedy wiąże się to ze zrezygnowaniem z wycieczki, a nikt nam nie zwróci pieniędzy. Tutaj są małe dzieci, osoby starsze, chorzy na cukrzycę. Nie mamy za bardzo nic do jedzenia. Dostaliśmy od Ryanaira małą butelkę wody i batonika. Ludzie są wściekli, doszło do awantury. Sytuacja trochę jak z filmu „Terminal" - dodaje.
Pani Ania kontaktowała się z biurem podróży, które nawet nie wiedziało o tym, że lot jeszcze się nie odbył. Skierowana do Ryanaira także nie dowiedziała się niczego więcej. Na lotnisku jest od godziny 7.