Tragedia w kopalni Sośnica: 42 górników straciło życie. Pisali wiadomości do bliskich na swoich hełmach

i

Autor: UM Gliwice Tragedia w kopalni Sośnica: 42 górników straciło życie. "Pisali wiadomości do bliskich na swoich hełmach"

Rocznica tragedii

Tragedia w kopalni Sośnica: 42 górników straciło życie. "Pisali wiadomości do bliskich na swoich hełmach"

2025-05-30 7:41

70 lat temu, 30 maja 1955 roku, w kopalni „Sośnica” w Gliwicach doszło do potwornego pożaru. Zginęło 42 górników, a komunistyczne władze robiły wszystko, by zatuszować rozmiar katastrofy. Jednym z szokujących poleceń było kupowanie nie więcej niż dwóch trumien w jednym zakładzie pogrzebowym.

Pożar w kopalni „Sośnica”, który wybuchł 30 maja 1955 roku, zapisał się jako jedna z najczarniejszych kart w historii polskiego górnictwa po II wojnie światowej. W płomieniach i toksycznym dymie życie straciło aż 42 górników. Ówczesne władze PRL, dla których liczyło się przede wszystkim propagandowe zwiększanie wydobycia węgla, próbowały ukryć prawdę o tej tragedii, uciszając media i wydając szokujące polecenia.

Dramatyczne warunki pracy i propaganda sukcesu w PRL

W powojennej Polsce praca w kopalniach była niezwykle niebezpieczna. Władzom zależało na maksymalnym wydobyciu, często kosztem życia i zdrowia górników. W 1945 roku tysiące doświadczonych pracowników zostało podstępnie wywiezionych do ZSRR, a ich miejsce zajmowali ludzie bez odpowiedniego przygotowania, w tym nawet kobiety i dzieci.

Znamy przypadki, że pod ziemią pracowali 15- i 16-letni chłopcy. Uczyli się zawodu w trakcie pracy. Wielu z nich przypłaciło to wypadkami, a nawet śmiercią – opowiadał PAP Jan Woźniak, kustosz Izby Tradycji KWK Sośnica w Gliwicach i były górnik. 

Do pracy w „Sośnicy” kierowano również tzw. pracowników specjalnych, czyli robotników przymusowych. Wśród ofiar tragicznego pożaru byli także oni, najmłodsi mieli zaledwie 17 lat. Oficjalna propaganda przedstawiała jednak zupełnie inny obraz. Władze chwaliły się rosnącymi wydatkami na bezpieczeństwo. Jerzy Jaros w publikacji „Historia górnictwa węglowego w Polsce Ludowej” podawał:

Łączne wydatki na poprawę stanu bezpieczeństwa i higieny pracy w resorcie górnictwa w 1953 r. wynosiły 220 mln zł, w 1954 r. - 270 mln zł, a w 1955 r. - 273 mln zł. Organizacja służby ratowniczej (…) nie uległa zmianom, poprawiało się jednak wyposażenie zarówno okręgowych, jak i kopalnianych stacji ratownictwa górniczego.

Rzeczywistość była jednak brutalna – informacje o wypadkach były tuszowane, a statystyki śmiertelności w polskich kopalniach były zatrważająco wysokie w porównaniu z krajami zachodnimi.

Co było przyczyną pożaru w kopalni Sośnica?

Bezpośrednia przyczyna pożaru w komorze narzędziowej kopalni „Sośnica” do dziś nie jest jednoznacznie ustalona. Mówi się o zaprószeniu ognia przez papierosa (mimo zakazu palenia) lub lampę karbidową. Jednak kluczowe okazały się problemy z wentylacją. Zaniedbania doprowadziły do zacieśnienia chodnika wentylacyjnego, co wymusiło doraźne przewietrzanie wyrobisk sprężonym powietrzem – wszystko w imię nieprzerwanego wydobycia.

Po godzinie 17:00 dym zauważyli dwaj pracownicy.

Po nieudanej próbie gaszenia pożaru jeden pobiegł na przecznicę B-5 na poziomie 500 do telefonu, aby zawiadomić dyspozytora kopalni, a drugi do przodka (na miejsce robót – PAP), aby poinformować górników o pożarze – pisał Jan Woźniak w publikacji „Gliwice-Sośnica, ludzie i miejsca”.

Ostatnie słowa pisane na hełmach. Dramatyczny finał akcji ratunkowej

Trujące dymy o wysokiej temperaturze szybko wypełniły wyrobiska. Górników z poziomu 460 m udało się uratować. Niestety, 41 pracowników z poziomu 550 m, pod nadzorem sztygara Władysława Kosińskiego, nie miało tyle szczęścia.

Kilku zginęło w wyniku zatrucia tlenkiem węgla (…). 34 górników sztygar zgromadził na końcu ślepej pochylni nr XII, gdzie wykonali prowizoryczną tamę z desek i kamieni, uszczelnioną ubraniami. Doprowadzone rurociągiem sprężone powietrze utrzymywało nadciśnienie w prowizorycznym schronieniu i nie dopuszczało gazów pożarowych. Jednocześnie sprężone powietrze, wypływając z rurociągów poza miejscem pożaru, wypychało dymy, (…) które zadymiały cały rejon kopalni - relacjonował Woźniak.

Pierwszy zastęp ratowników kopalnianych, mimo aparatów, doznał udaru cieplnego. Dwóch ratowników – sztygarzy Kluczny i Staszkiewicz – zginęło. Drewniana obudowa chodnika, już wtedy archaiczna, spłonęła, powodując zawalenie stropu i uszkodzenie rurociągu, co dodatkowo podsycało ogień.

Dopiero po kilku dniach, 31 maja, udało się częściowo opanować pożar.

1 czerwca znaleziono ciało sztygara ratownika Klucznego, a na zmianie II – kolejnych sześć ciał. Z powodu wysokiej temperatury ratownicy musieli się szybko wycofać. Przetransportowano ich z dołu dopiero 2 czerwca. W tym samym dniu wieczorem ratownicy dotarli do 34 ludzi sztygara Kosińskiego (…). Wszyscy zginęli. Na podstawie znalezionych zapisków robionych w notesie sztygara i kredą na hełmach górników stwierdzono, że żyli jeszcze 31 maja o godz. 15, a więc prawię dobę po wybuchu pożaru.

Tych faktów o Barbórce nie znasz. Nawet górnicy będą mieli problem z rozwiązaniem QUIZu
Pytanie 1 z 12
Na początek coś prostego. Kto uchodzi za patrona górników?

Górnicy, świadomi nadchodzącej śmierci, pisali ostatnie wiadomości dla bliskich na swoich skórzanych hełmach.

Władze tuszują tragedię. Makabryczny rozkaz dotyczący trumien

Akcja ratownicza zakończyła się 3 czerwca. Łącznie zginęło 42 górników. Jan Woźniak opisywał makabryczne sceny:

„Według opowiadań uczestników tych zdarzeń w wyniku wysokiej temperatury i czasu zwłoki były tak zmienione, że wkładano je do przeciętych lutni blaszanych, przykrywano mundurami górniczymi i lutnie lutowano. Dopiero wtedy wkładane były do przywiezionych trumien”.

Władze PRL nałożyły całkowite embargo informacyjne na temat katastrofy. Aby uniknąć podejrzeń i nie ujawniać skali tragedii, zaopatrzeniowiec kopalni otrzymał polecenie, by nie kupować więcej niż dwóch trumien w jednym zakładzie pogrzebowym. Ciała zmarłych górników w tajemnicy rozwożono do domów rodzinnych. Winnych tragedii szukano wśród kierownictwa kopalni i osób odpowiedzialnych za akcję ratowniczą, by odwrócić uwagę od systemowych zaniedbań.

Śląsk Radio ESKA Google News