Ekstremalny wyczyn "Polskiego Forresta Gumpa"
W przypadku Tomasza Sobani i jego biegu przez USA nie było tak, jak w słynnym, amerykańskim filmie Roberta Zemeckisa, że do wielkich czynów pchały bohatera wielkie rzeczy. A przynajmniej nie tak wielkie, jak te uwiecznione na taśmie filmowej. Choć trzeba jasno powiedzieć, że wyczyn Tomasza Sobani jest zdecydowanie czym wielkim. Mieszkający na co dzień w województwie śląskim, w mieście Toszek biegacz ekstremalny w 139 dni przebiegł 125 maratonów pokonując ponad 5250 km - Czuję się, jakby po moim ciele i psychice przejechał czołg - powiedział w rozmowie z PAP po zakończonym w niedzielę, o godz. 23 czasu polskiego ostatnim biegu.
Motywacja do biegu była jasna i prosta. Można rzecz że dość podobna do tej, jaką kierował się Forrest Gump.
Biegłem, żeby zainspirować ludzi pokazując, że każdy może więcej niż myśli. Jestem przykładem osoby, która pochodząc z małego miasteczka, praktycznie bez żadnych możliwości na starcie, ale za to z wielkimi marzeniami, potrafiła osiągnąć to, co wydawało się niemożliwe. (...) Chcę by mój bieg inspirował innych do działania - podkreślił biegacz.
Bieg jak Route 66 przejdzie do legendy
Swój ekstremalny wyczyń Sobania rozpoczął dokładnie 15 września 2024 roku, kiedy wystartował z nowojorskiego Central Parku. Po drodze minął Waszyngton i Chicago. alej przebiegł całą długość słynnej drogi Route 66 aż do Los Angeles, by skończyć swój bieg w San Diego. W rozmowie z PAP podkreślił, że była to niezapomniana przygoda i wiele wspomnień z konkretnych chwil pozostanie z nim do końca życia. Stwierdził przy tym, że pokonując Stany Zjednoczone pierwszy raz w życiu miał momenty zwątpienia w to, czy da radę ukończyć bieg. Fizycznie było to ciężkie doświadczenie, a psychicznie najtrudniejsze wyzwanie jego życia.
Jak wyznał, ukończenie biegu było jego największym marzeniem, a myśl o tym, że na jego realizację pracował cztery lata, nie pozwalała mu się poddać. - Pomogło mi też poczucie, że nie mam innego wyjścia i jeśli teraz wrócę do domu, to zawsze będę żałował, że przerwałem bieg - przyznał.
Biegacz podkreślił, że otrzymał nieocenioną pomoc od ekipy, która podążała za nim w przyczepie kempingowej a także m.in. przyjaciółki Nicole z Polski. Podziękował też wszystkim, którzy mieli swój udział w tym wspólnym sukcesie.
Sobania: "To droga, którą musiałem przejść"
Dla biegacza z województwa śląskiego miarą wielkości nie były przebyte kilometry, spotkani ludzie czy otrzymana w Kongresie flaga, która wcześniej powiewała nad Kapitolem. Wielkością była droga, którą musiał przejść, by zrealizować swoje marzenie. By napędzany marzeniami, bez pieniędzy, znajomości, nigdy wcześniej nie będąc nawet w USA, zorganizować i wytrzymać bieg, który okazał się być "pięcioma miesiącami najdłuższej psychicznej i fizycznej harówki w życiu".
Teraz mam nadzieję, że to będzie przykład i inspiracja dla innych ludzi, którym może się wydawać, że nie mają wielkich możliwości. Moim hasłem jest "możesz więcej niż myślisz" i chcę, by inni też w to uwierzyli - przyznał.
Ekstremalny bieg Tomasza Sobani to ekstremalne statystyki
Sobania w trakcie biegu angażował się w liczne akcje charytatywne, w tym zbiórkę dla polskiej rodziny, która straciła dom w pożarze w Los Angeles.
W trakcie tego ekstremalnego wyczynu Sobania z reguły spał po 9-10 godzin dziennie, mając zazwyczaj jedynie ok. 12 godzin na regenerację pomiędzy maratonami. Pierwszy, realny dzień odpoczynku miał dopiero po 36 maratonach. Wtedy mógł cały dzień wypocząć w Chicago. Kiedy biegł, przez USA, łącznie zużył 30 par butów. W 139 dni przebiegł 125 maratonów pokonując 5250 km.
Tomasz Sobania znany jest z wyznaczania sobie dużych, biegowych celów. W 2021 roku pobiegł do Rzymu, gdzie uczestniczył w audiencji u papieża i zebrał 50 tys. złotych dla chorej na nowotwór dziewczynki. W listopadzie 2022 r. w ciągu 60 dni przebiegł trasę spod stadionu Piasta Gliwice aż pod Camp Nou w Barcelonie. W Barcelonie spotkał się z kapitanem piłkarskiej reprezentacji Polski Robertem Lewandowskim. W czerwcu 2023 r. Sobania zakończył bieg z Chorzowa do greckiego Maratonu i z powrotem. Trasa wiodła przez Czechy, Słowację, Węgry, Serbię, Macedonię Północną i Grecję.