Makabra w Sosnowcu: Syn zabił matkę?
W piątkowy wieczór, na ul. Małobądzkiej w Sosnowcu rozegrał się dramat. Służby ratunkowe w pośpiechu wbiegły na piąte piętro jednego z bloków. Po wyważeniu drzwi, w mieszkaniu znaleziono niepełnosprawną panią Elżbietę. Kobieta została brutalnie pobita i nie dawała znaku życia.
"Późnym wieczorem otrzymaliśmy zgłoszenie o poszkodowanej kobiecie. Ratownicy i policjanci próbowali ratować 66-latkę, prowadząc resuscytację krążeniowo - oddechową, jednak bezskutecznie. Życia kobiety nie udało się uratować. Zatrzymano potencjalnego sprawcę. Wstępnie zdarzenie ma charakter kryminalny" - relacjonował na bieżąco starszy posterunkowy Bartłomiej Mysłek, zastępca rzecznika policji w Sosnowcu.
Podejrzany w rękach policji: Kim jest Mateusz R.?
Podejrzenia szybko skierowano na syna ofiary, Mateusza R. Mężczyzna miał wpaść w szał i pobić matkę na śmierć. Następnie uciekł do znajomej, której wyznał, co zrobił. To właśnie przyjaciółka Mateusza R. zadzwoniła na policję. Mężczyzna jednak nie czekał na przyjazd funkcjonariuszy i zaczął uciekać. Po trzech godzinach został zatrzymany przez patrol.
Zobacz zdjęcia
Prokuratura ujawnia zarzuty. Mieszkańcy w szoku
Prok. Michał Łukasik, zastępca prokuratora rejonowego Prokuratury Rejonowej Sosnowiec Północ, informuje:
"Mężczyźnie przedstawiono zarzut zabójstwa. Przyznał się on do winy, ale nie złożył wyjaśnień. 37-latek został decyzją sądu aresztowany tymczasowo na trzy miesiące" - mówi o zabójstwie w Sosnowcu prok. Michał Łukasik w rozmowie z Super Expressem.
Mieszkańcy bloku przy ul. Małobądzkiej są wstrząśnięci tragedią. Sąsiedzi twierdzą, że pani Elżbieta miała z synem same problemy. Mężczyzna niedawno wyszedł z więzienia i miał awanturować się z matką o pieniądze.
Awantury o pieniądze motywem zbrodni? Sąsiedzi zabierają głos
Mieszkańcy bloku, gdzie doszło do tej makabry, są wstrząśnięci losem pani Elżbiety. Wskazują, że kobieta miała z synem tylko kłopoty. Mężczyzna miał sporo za uszami. Raptem w kwietniu tego roku opuścił mury więzienia. Wrócił do matki i zaczęły się awantury o pieniądze.
"On zawsze miał za mało pieniędzy. Nie pracował, a potrzeby miał. Te wyroki to miał za jakieś chwilówki. Matka albo nie chciała, albo nie miała mu już co dać" - mówią zgodnie sąsiedzi Super Expressowi.

"Wcześniej, jak matkę lał, było słychać, jak woła: pomocy! A teraz nie wiem, co się stało, że nawet nie krzyknęła. Ona nie miała nogi, była na wózku. Tam zawsze były awantury" - mówi reporterce TVP Katowice jedna z sąsiadek.
Sąsiedzi kilkukrotnie interweniowali, by powstrzymać synowską agresję. Tym razem nikt nie słyszał krzyków.