Śmierć 19-letniej Basi. Na jaw wychodzą nowe fakty
Do tragedii doszło 31 lipca 2021 roku. Około godz. 6 rano obok przystanku przy ul. Mickiewicza w Katowicach doszło do bójki tuż przed stojącym autobusem linii nr 910. Basia próbowała rozdzielić awanturującą się grupkę. W pewnym momencie autobus, którym kierował Łukasz T., ruszył do przodu wciągając Basię pod koła i wlokąc przez kolejne 200 metrów. Świadkowie próbowali zatrzymać pojazd, ale ten odjechał do zajezdni. Basia zginęła na miejscu.
Łukasz T., kiedy został zatrzymany, twierdził że nie widział kobiety, kiedy ruszał autobusem. Zeznał, że obawiał się grupy agresywnych osób, które rzekomo chciały wedrzeć się do środka pojazdu. Teraz przed sądem odpowiada za za zabójstwo 19-letniej Basi i usiłowanie zabójstwa trzech kolejnych osób. Wiadomo, że w momencie wypadku był pod wpływem leków opoidowych. W jego organizmie wykryto także amfetaminę. Łukasz T. twierdzi, iż brał jedynie Recigar na rzucenie palenia. O amfetaminie miał nic nie wiedzieć. Grozi mu teraz dożywocie.
W czasie procesu Łukasza T zeznawała jego była partnerka
W czasie rozprawy 4 kwietnia przed Sądem Okręgowym w Katowicach zeznawała była partnerka Łukasza T, która była z nim w związku przez pięć lat. Kobieta zeznała, że rozstała się z nim ze względu na różnice charakteru. Była z nim nawet u psychologa, aby ratować związek, bowiem jej były partner chciał sobie odebrać życie.
- Byłam w szpitalu. Nie wiem co było powodem tej próby. Rozmawialiśmy krótko. Po godzinie wyszłam ze szpitala i już się nie kontaktowaliśmy - opowiedziała cytowana przez Dziennik Zachodni kobieta. Potem nie utrzymywała już z Łukaszem tak bliskich stosunków.
Jego była partnerka była pytana o przypadki agresywnego zachowania. Jedyne, jakie pamięta, to kiedy kopał samochód po stłuczce. Poza tym przyznała, że był spokojnym człowiekiem.
Przed sądem zeznawała także Linda P. Kobieta była świadkiem feralnych chwil, kiedy Łukasz T. rozjechał 19-letnią Basię. Wedle zeznań kobiety, kierowca autobusu linii 910 miał wcześniej potrącić inną z kobiet, Jessicę.
- Poleciała na ręce, na kolana. Odciągnęliśmy ją, złapaliśmy za rękę i ciągnęliśmy na chodnik. Była po prawej stronie z boku, na lewej linii kierowcy. Gdyby kierowca autobusu ruszył na wprost, ona byłaby pod nim. (...) Patrzyłam na kierowcę i krzyczałam na niego czy on nie widzi co robi. Na jego twarzy nie było wzruszenia i zero jakiejkolwiek reakcji. (...) Tam stało pełno osób. Jak krzyczałam do niego on szyderczym uśmiechem śmiał mi się w twarz - relacjonuje kobieta cytowana przez DZ.
Zaraz potem autobus ruszył i śmiertelnie potrącił 19-latkę ze Świętochłowic. Basia nie miała szans na przeżycie.
Źródło: Dziennik Zachodni
Zobacz zdjęcia z procesu
Listen on Spreaker.