Do szokującej sytuacji doszło w ostatni poniedziałek, 5 lipca po godzinie 14.00. Pracownik jednego z salonów w żorskiej galerii handlowej zauważył starszego mężczyznę, który wchodząc do środka, zostawił przed wejściem psa. Gdy po około 2 godzinach pracownik wyszedł na zewnątrz, pies nadal był przywiązany, tym razem w innym miejscu. Zwierzę nie miało dostępu do wody, a temperatura była wysoka.
W tym samym czasie przechodziła tamtędy z córką pracownica cywilna mikołowskiej komendy, która zainteresowała się losem psa i postanowiła mu pomóc. Skontaktowała się policjantką z Żor, a ta wracając po służbie do domu przyjechała na miejsce. O sytuacji policjantka poinformowała telefonicznie oficera dyżurnego, a następnie wraz z drugą kobietą i jej córką odnalazły świadków oraz ustaliły przebieg zdarzenia.
- Podczas, gdy oczekiwały na przyjazd rakarza i patrolu, na miejscu pojawił się właściciel. 58-latek tłumaczył, że przyjechał z psem do galerii i pozostawił zwierzę przed wejściem, gdyż nie było możliwe wprowadzenie go do środka, a sam poszedł do jednego z salonów usługowych. Zapewniał, że mimo tego, że pies ma 10 lat i jest schorowany, on troszczy się o niego. Twierdził, że znajduje się pod pieką weterynaryjną i ma aktualne szczepienia - informuje żorska policja.
Policjanci przeprowadzili długą rozmowę z właścicielem na temat właściwego zajmowania się zwierzęciem. Zasugerowali też, że z racji panujących warunków atmosferycznych i stanu zdrowia psa, rozsądniej będzie zostawiać go w domu. Niestety kiedy interwencja zbliżała się ku końcowi okazało się, że pies najprawdopodobniej od 3 lat nie posiada obowiązkowych szczepień i nie odwiedza weterynarza. Wobec tego zobowiązano właściciela do zapewnienia mu opieki weterynaryjnej i sporządzono dokumentację. Ta z kolei trafiła do policjantów zajmujących się sprawami zwierząt.