O wielkim szczęściu może mówić 30-letnia kobieta, która w słoneczną niedzielę (7 kwietnia) postanowiła wybrać się do ulubionego miejsca paralotniarzy, czyli na Górę Żar w Beskidzie Małym. W trakcie lotu paralotnia, którą leciała, doznała awarii.
W wyniku podwinięcia skrzydła paralotni (klapy) doszło do upadku spiralnego i zawiśnięcia 30-letniej pilotki w koronach drzew - informują ratownicy Grupy Beskidzkiej GOPR.
Ratownicy musieli wykazać się nerwami ze stali w czasie akcji ratowniczej. Kobieta wisiała w gondoli paralotni na wysokości 25 metrów. Akcja ratunkowa poszła pomyślnie. Jeden z goprowców wspiął się na drzewo i przy pomocy sprzętu ewakuował pilotkę. Pilotka nie odniosła w trakcie wypadku żadnych obrażeń i jedyne czego się najadła, to strachu. Na szczęście wszystko skończyło się dobrze.