Seria tajemniczych urazów kotów w Stolarzowicach. Kolejne zwierzę sparaliżowane
W sobotę 29 listopada w Stolarzowicach doszło do kolejnego dramatycznego przypadku. Kot pani Kasi Karkoszki po powrocie z ogrodu nagle przestał poruszać tylnymi łapami.
– Nasz Gryfon wrócił do domu jak zawsze. Po kilku minutach zaczął poruszać tylko przednimi łapami, tył ciała był bezwładny. Weterynarz potwierdził poważne uszkodzenie kręgosłupa. To był dla nas szok – opowiada właścicielka, Kasia Karkoszka.
Lekarz weterynarii - Małgorzata Marsik, do której zgłoszono się z kotem, potwierdziła złamanie w odcinku lędźwiowym. Stan był tak ciężki, że nie było realnych szans na leczenie. Gryfon miał dopiero 8 lat. To jednak nie jest odosobniony przypadek.
Małgorzata Marsik potwierdza, że podobne urazy występowały już wcześniej – nie tylko w listopadzie, ale też w lecie 2025 roku. – U mnie były już trzy koty. Dwa miały złamany kręgosłup, porażenie od pasa w dół. Jeden przeżył, miał uszkodzony ogon, ale zachował czucie. Do poprzednich przypadków doszło w sierpniu – mówi lekarz weterynarii Małgorzata Marsik.
Wszystkie zwierzęta miały niemal identyczne obrażenia. Co ważne, nigdy nie były to rany po uderzeniu samochodu ani ślady pogryzienia. Weterynarz nie ma wątpliwości, że obrażenia mają charakter mechaniczny.
– To wygląda, jakby ktoś łapał kota za ogon i obracał nim jak bumerangiem. Żadnych ran, śladów zębów, żadnych śladów samochodu – dodaje Marsik.
Zobaczcie zdjęcia Gryfona, który został sparaliżowany w minioną sobotę.
Mieszkańcy od miesięcy ostrzegają się w internecie
To nie pierwsza próba nagłośnienia problemu. Już w sierpniu na grupach lokalnych pojawiały się dramatyczne wpisy:
„Okazuje się, że kotów pokrzywdzonych jest więcej. Wszystkie w rejonie ulic Kofty–Kościuszki.”„Koty mają wyrwane ogony, połamane kręgosłupy. To może być jedna lub kilka osób.”„Druga ofiara bestialstwa odeszła na drugą stronę.”
Mieszkańcy nawet rozważali rozwieszenie ostrzeżeń w okolicy oraz szukanie nagrań z kamer. Ani właściciele poprzednich kotów, ani weterynarz nie zgłaszali sprawy policji wcześniej. Jak słyszymy:
– Nie mamy sprawcy, tylko ofiary. Nie było dowodów – tłumaczy Marsik.
Po naszej interwencji rzecznik komendy policji w Bytomiu poinformowała, że sprawa zostanie sprawdzona. W najbliższych dniach do gabinetu weterynaryjnego ma udać się dzielnicowy ze Stolarzowic, by zebrać informacje.
Co dalej?
Na razie nie wiadomo, czy za brutalnymi zdarzeniami stoi jedna osoba, czy grupa. Pewne jest jedno – w Stolarzowicach dochodzi do powtarzalnych przypadków powodujących u kotów paraliż i złamania kręgosłupa.
Mieszkańcy są zaniepokojeni i apelują o ostrożność. Zwierzęta w tym rejonie lepiej trzymać w domu i nie wypuszczać bez opieki – przynajmniej do czasu wyjaśnienia sprawy.