Poseł z Katowic Dobromir Sośnierz z partii Wolnościowcy w trakcie wtorkowego czytania projektu Kai Godek, dotyczącego wprowadzenia kar m.in. za informowanie o możliwości przerwania ciąży w kraju i zagranicą, oburzył się, że ktoś może mieć odmienne poglądy niż on.
Jedna z kobiet poprosiła mnie żebym przyszedł i po raz kolejny przypomniał wam, feministkom, że nie mówicie w ich imieniu. Nie macie prawa mówić w imieniu kobiet - mówił sejmowej mównicy Dobromir Sośnierz.
„Zwyrodniałe baby” Sośnierza w Sejmie
Sośnierz odniósł się także do wypowiedzi posłanki Małgorzaty Tracz z KO, która mówiła, że nie istnieje coś takiego jak instynkt macierzyński.
Wy mówicie do posłanek z PiS-u, że one nienawidzą kobiet. Co one, same siebie nienawidzą? Czy wy macie coś nie po kolei w głowie? Problem jest gdzie indziej, w tym co krzyczała pani Tracz. Pani krzyczała, że nie ma czegoś takiego jak instynkt macierzyński. To wy takie kobiety reprezentujecie po prostu, zwyrodniałe baby! – mówił Sośnierz.
W Sejmie jak w przedszkolu
Po zejściu z mównicy doszło do sprzeczki pomiędzy Sośnierzem a Moniką Wielichowską, która przekonywała do „wyboru, nie zakazu”. Posłanka wstała ze swojego miejsca i podeszła do posła, ten wtedy zaczął jej grozić palcem. Następnie wydawało się, że parę idzie rozdzielić poseł Paweł Krutul, jednak i on wdał się w dyskusję z Sośnierzem. Całą sytuację musiała uspokoić marszałek Elżbieta Witek, która niczym nauczycielka upomniała awanturujących się dorosłych ludzi.