Podróżni utknęli na lotnisku w Katowicach
Jak informuje Radio 90, pan Leszek w piątek miał polecieć do Niemiec na ślub. Przyjechał z dużym wyprzedzeniem na katowickie lotnisko, jednak nie wpuszczono go do terminala. Prowadzona była tam nagła akcja służb związana z pozostawionym na terenie lotniska podejrzanym pakunkiem. Po 1,5-godzinnej akcji ostatecznie pan Leszek przeszedł odprawę, ale nie zdążył wsiąść na pokład samolotu.
- Siedzieliśmy na dworze długo. Dopiero gdzieś w okolicach 17:45 dopiero terminal był otwarty. Odprawę przeszliśmy jako jedni z ostatnich i płytę lotniska zastaliśmy już zamkniętą. Powiedziano nam, że żeśmy się spóźnili i że to niby nasza wina. By wejść na teren terminalu czekaliśmy prawie półtorej godziny. Nie z naszej winy, tylko z zaistniałego zdarzenia - powiedział rozżalony pan Leszek w rozmowie z Radio 90.
Jak powiedział, obsługa uznała, że spóźnił się z własnej winy i zaproponowano mu i jego żonie zakup nowych biletów na następny dzień lub następny tydzień. Małżeństwo nie zdecydowało się na takie rozwiązanie i dodatkowe koszty związane z zakupem kolejnego biletu.
Razem z panem Leszkiem na lotnisku znajdowało się około 10 innych osób będących w tej samej sytuacji, a w tym kobieta, która miała lecieć na planowaną operacje.
- Ta końcówka tych pasażerów do Dortmundu już się nie załapała. Powinni poczekać, bo gdyby faktycznie się spóźnił i później na odprawę przyszedł, no to zgadzam się, ale myśmy byli i mam o to duży żal do zarządu Pyrzowic - powiedział w rozmowie z Radio 90.
Jak poinformował Piotr Adamczyk, rzecznik prasowy Katowice Airport, za niewpuszczenie pasażerów na pokład samolotu odpowiadają wyłącznie linie lotnicze, które podjęły decyzję o odlocie samolotów, mimo wiedzy że część pasażerów mogła nie zdążyć przez przeprowadzoną na terminalu ewakuację.
Nie jest jednak tajemnicą, że największą winę ponosi osoba, która pozostawiła na terminalu swój bagaż i spowodowała całe zamieszanie.
- Pozostaje nam tylko po raz kolejny zaapelować o niepozostawianie bagażu bez opieki na terenie terminali. Bo konsekwencje tego zachowania właśnie mogliśmy niestety zobaczyć w piątek - powiedział Piotr Adamczyk, rzecznik prasowy Katowice Airport, w rozmowie z Radio 90.
Na ten moment przewoźnik - linia Raynair, nie odniósł się jeszcze do sprawy.
Polecany artykuł: