W przyszłym tygodniu związkowcy mają się spotkać z Zarządem Poczty Polskiej na ostatecznych negocjacjach płacowych. Co prawda, strona związkowa utrzymuje, że przedstawione propozycje są ostateczne, jednak członkowie zarządu poczty liczą na ich ograniczenie. Twierdzą wprost, że w zadłużonej Poczcie Polskiej nie ma takich pieniędzy, które mogłyby spełnić żądania pracownicze.
Czy będzie strajk pocztowców
Związkowcy informują, że wśród pracownicy są zdesperowani i chcą wywalczyć podwyżki. Jednocześnie uważają, że strajk pocztowców to ostateczność, której chcieliby uniknąć.
Czekamy na ruch pracodawcy - czy będzie chciał się z nami porozumieć, czy iść na konfrontację. Nieoficjalnie wiemy, że zarząd chce z nami negocjować. Zobaczymy, co to będzie za rozmowa - czy nie usłyszymy tylko, że nie ma pieniędzy
powiedział Robert Czyż, przewodniczący Związku Zawodowego Pracowników Poczty.
Polecany artykuł:
Dodaje, że związkowcy są dobrej myśli i chcieliby uniknąć strajku. Ogłoszenie strajku w tak ogromnym przedsiębiorstwie musiałoby się wiązać uruchomieniem specjalnych procedur. Na to nikt obecnie nie jest przygotowany.
Poczta Polska to ogólnopolska firma. Zorganizowanie strajku wymaga czasu, przygotowań i wysiłku organizacyjnego i mamy nadzieję, że przeprowadzenie akcji strajkowej nie będzie konieczne. Liczymy na to, że spotkamy się z zarządem w pół drogi i się porozumiemy
- mówi Robert Czyż.
Czego żądają pracownicy poczty?
Głównym postulatem są podwyżki wynagrodzeń. Związek domaga się podwyżek na poziomie zgodnym z podwyżkami w innych przedsiębiorstwach lub wzrostem płacy minimalnej, przywrócenia premii, a także zatrzymania planowanych masowych zwolnień.
Według przekazanych przez związek informacji, głównym powodem sporu z zarządem i ewentualnego strajku pracowników są niskie wynagrodzenia. Jak podał ZZPP, 80 proc. pracowników Poczty zarabia 4 023 zł brutto miesięcznie.
Dlatego pracownicy żądają podwyżek o 1000 zł miesięcznie brutto.
Zobacz zdjęcia z protestu pocztowców
Stanowisko zarządu Poczty Polskiej
21 października br. odbyło się posiedzenie planarne Rady Dialogu Społecznego w poświęcone sytuacji w Poczcie Polskiej, podczas którego przewodniczący ZZPP przytoczył wyniki referendum strajkowego, w którym - jak wskazał - 96 proc. z 34 tys. głosujących pracowników opowiedziało się za rozpoczęciem strajku.
Reakcja zarządu Poczty Polskiej była szybka.
Zarząd Poczty Polskiej z zadowoleniem przyjmuje wypowiedzi przedstawicieli związków zawodowych o woli uniknięcia strajku. Strajk to ostateczny krok, przewidziany ustawą, na ścieżce rozwiązywania sporów zbiorowych, który z reguły nie przynosi korzyści żadnej ze stron. Szacujemy, że jeden dzień strajku pracowników Poczty to strata nawet 30 mln zł dla spółki. Zwracamy też uwagę, że w roku 2023 Poczta zanotowała stratę w wysokości 745 milionów złotych. Realizacja postulatu związkowców – wzrost pensji o 1000 zł brutto – generowałaby wydatek rzędu 1 miliarda 200 milionów złotych rocznie, na co Poczty nie stać
- czytamy w oficjalnym stanowisku zarządu Poczty Polskiej.
Poczta Polska to spółka Skarbu Państwa i największy operator pocztowy na rynku krajowym. Zatrudnia ok. 62-63 tys. pracowników, a jej sieć obejmuje 7,6 tys. placówek, filii i agencji pocztowych w całej Polsce. W maju pocztowcy napisali do prezydenta Andrzeja Dudy skargę z prośbą o działanie, aby nie dopuścił do likwidacji 10 tys. miejsc pracy w poczcie. Według związkowców takie cięcia miały zostać przeprowadzone do końca grudnia 2024 r.
Wiceminister aktywów państwowych Jacek Bartmiński poinformował w Sejmie pod koniec kwietnia, że zarząd Poczty Polskiej zamierza w br. zmniejszyć liczbę stanowisk pracy o 5 tys. etatów, dodając, że kończące się umowy zlecenia czy umowy o pracę na czas określony nie będą przedłużane.
Przyczyną są fatalne i stale pogłębiające się straty spółki. Strata brutto Poczty Polskiej to 745 mln zł.