Pożar w Siemianowicach Śląskich. Nie żyje dziecko
W poniedziałek, 5 lutego przy ulicy Kołłątaja doszło do zaprószenia ognia w budynku wielorodzinnym. Po godzinie 12.00 ogniem zostało zajęte jedno z mieszkań na parterze. 20 osób opuściło budynek przed przybyciem służb na miejsce.
Z mieszkania strażacy ewakuowali nieprzytomne dziecko, ZRM prowadziło resuscytację, niestety nie przyniosła ona skutku - informuje Aneta Gołębiowska, rzeczniczka prasowa Komendy Wojewódzkiej Państwowej Straży Pożarnej w Katowicach.
Jak przekazała nam nadkom. Tatiana Lukoszek, rzeczniczka prasowa KMP w Siemianowicach Śląskich na skutek pożaru zginął 4,5-letni chłopiec. Sytuacja została opanowana. Na miejscu działało osiem zastępów straży pożarnej.
Na miejscu działania będzie prowadził biegły z zakresu pożarnictwa, który określi wstępną przyczynę pożaru. Na miejscu działania prowadzą także policjanci pod nadzorem prokuratora.
Poniżej zdjęcia z miejsca zdarzenia.
Okoliczności tragicznego pożaru w Siemianowicach Śląskich
Jak przekazała Śląska Policja, źródło ognia znajdowało się w pomieszczeniu, w którym odnaleziono 4,5-letniego chłopca. Zabezpieczono tam również zapalniczkę. Mundurowi ustalili, gdy doszło do pożaru, trójka rodzeństwa była w domu sama.
Z mieszkania udało uciec 12-latce i jej o 5 lat młodszemu bratu. Niestety z uwagi na ogień nie udało im się dotrzeć do najmłodszego brata. Matka dzieci z partnerem w tym czasie pojechała załatwiać sprawy urzędowe. Z jej relacji wynika, że nie było ich kilkadziesiąt minut.
Mundurowi zbadali stan trzeźwości kobiety-była trzeźwa. Wszelkie okoliczności i przebieg tego tragicznego pożaru zostaną wyjaśnione w trwającym postępowaniu przygotowawczym.