Przypomnijmy: w sobotę 4 października przed godz. 8 do służb wpłynęło zgłoszenie o pożarze kamienicy przy ul. Ligonia w Siemianowicach Śląskich. Do akcji zadysponowano zastępy straży pożarnej oraz policyjne patrole.
Na miejscu okazało się, że ogień pojawił się w jednym z mieszkań na poddaszu trzykondygnacyjnego budynku. Płomienie rozprzestrzeniały się na boczne zabudowania, stanowiąc zagrożenie dla życia i zdrowia mieszkańców. Natychmiast podjęto decyzję o ewakuacji. Łącznie z mieszkań wyprowadzono 41 osób, w tym 15 dzieci. Hospitalizacji wymagały dwie osoby - jedna dorosła i jedna małoletnia.
Służby od początku przypuszczały, że pożar był sprawką podpalacza. Głównym podejrzanym stał się 37-letni mieszkaniec kamienicy, który mieszkał tam wspólnie z rodziną. Mężczyzna miał się wcześniej wygrażać, że spali żonę. Ponadto był widziany przez świadków na miejscu w czasie, gdy doszło do wybuchu ognia.
Jeszcze tego samego dnia policja zatrzymała 37-latka. Tymczasem prokurator razem ze śledczym i biegłym z zakresu pożarnictwa przeprowadzili oględziny podpalonego poddasza. Zebrany materiał dowodowy pozwolił na przedstawienie mężczyźnie zarzutu za spowodowanie pożaru. Decyzją sądu trafił on do aresztu na 3 miesiące. Grozi mu nawet 10 lat więzienia.