W środę, 16 października około godz. 11 jedna z wolontariuszek Pet Patrol Rybnik zauważyła kota, który leżał pod samochodem w pobliżu szkoły przy ulicy Szymochy w Bełku. Natychmiast zabrała zwierzę do weterynarza, w międzyczasie czasie zamieszczając na Facebooku post z prośbą o ustalenie właściciela.
- Kot otrzymał pomoc i przeszedł szereg badań. Cała lewa strona czaszki jest poważnie zainfekowana. Z nosa oraz oczodołu sączy się ropa. Najbardziej niepokojący jednak jest obrzęk w okolicy żuchwy. Tam też zebrał się ropień, z którego poleciała rzeka ropy - poinformował we wstrząsającym wpisie Pet Patrol Rybnik.
Niestety ropień nie dosyć, że jest ogromny, to jest twardy. Zdaniem weterynarza jest to stara rana lub co gorsza - nowotwór. Potwierdzenie uzyskane zostanie dopiero po wykonaniu bardziej szczegółowych badań. Kotek koniecznie musi przejść zabieg usunięcia zmiany, z której pobrany zostanie wycinek do badania.
Poza tym kot jest tak zapchlony, że już nawet przestał się ratować od ugryzień. Na szczęście, zwierzę jest już bezpieczne.
Odezwała się właścicielka
O godzinie 21:00 zadzwoniła rzekoma właścicielka kota i nakrzyczała na wolontariuszy.
"Ten kot jest mój i jest zdrowy! Jakim prawem ktoś odwiózł go do weterynarza?!" - powiedziała.
Dodała, że nie zamierza płacić za leczenie kota. Jak podaje pet patrol, kobieta była oburzona, że ktoś zabiera jej kota z ulicy, przy czym kot w momencie znalezienia przez wolontariuszkę nie znajdował się nawet na posesji kobiety. Właścicielka przyznała, że kot jest wolnożyjący.
- Powiedziała, że jest jej, ale nie wchodzi do domu i czasem nie ma go po kilka dni. Jak widzi, że kota nie ma dłużej niż 3 dni, to idzie się rozejrzeć gdzie jest. Poza tym, była tydzień w szpitalu i nie zauważyła, że kot jest chory. Słyszeliśmy już różne wytłumaczenia i taka wersja nie jest nam obca - dodaje oburzona przedstawicielka fundacji.
Choć kot został znaleziony dwa dni temu, to właścicielka mimo wielkiego oburzenia do tej pory nie zjawiła się, aby odebrać swoją zgubę. Na szczęście fundacji udało się dojść do porozumienia z kobietą. Przez trudną sytuację materialną nie może opłacić leczenia. Po rozmowach fundacja zdecydowała się na pokrycie kosztów, pod warunkiem pozostania kociaka pod ich opieką, aż całkowicie wyzdrowieje.
Jakie są obowiązki właściciela?
Pet Patrol Rybnik po raz kolejny spotyka się z takim zachowaniem ze strony właścicieli. Finalnie odpowiedzialność za ratowanie chorego kota spada właśnie na Fundację. W sytuacjach wyjątkowych fundacja zawsze stara się pomóc. Zdarzały się przypadki, kiedy odnaleziony właściciel był przejęty zaistniałą sytuacją, o której w kulturalny sposób poinformował.
- Czy w tym przypadku nie należałoby zadzwonić i podziękować za udzieloną pomoc? W tym przypadku zostaliśmy potraktowani jak przestępcy... jest nam po prostu bardzo przykro - dodają.