Zbiórka na rzecz Mirelli ze Świętochłowic. Głos zabiera organizatorka
W ubiegłym tygodniu całą Polskę poruszyła historia 42-letniej Mirelli ze Świętochłowic, która przez blisko 27 lat miała nie opuszczać swojego pokoju w mieszkaniu rodzinnym. Interwencja policji i pogotowia ujawniła u niej wychudzenie, liczne rany nóg oraz trudności w poruszaniu się.
W odpowiedzi na nagłośnienie sprawy powstała zbiórka na portalu Pomagam.pl, której celem jest pomoc Mirelli w leczeniu, zdobyciu wymaganych polskim prawem dokumentów, rehabilitacji oraz powrocie do samodzielności. Jedną z założycielek zbiórki jest Aleksandra Salbert‑Binias, która w rozmowie wyjaśniła, jaki jest jej cel.
„Nie chcemy wydawać żadnych osądów, bo na prawie się nie znamy, więc nie jesteśmy w stanie ocenić, czy ktoś zawinił – czy i na ile. Natomiast jesteśmy bardzo blisko tej sprawy. Moja koleżanka mieszka z mamą Mirelli drzwi w drzwi, sama zresztą robiła to zgłoszenie. Jedynie co możemy zrobić, to przedstawić suche fakty dotyczące właśnie całej tej sytuacji… Będziemy zadowolone, kiedy Mirella w końcu opuści to mieszkanie" - mówi dla redakcji "ESKI" założycielka zbiórki.
Organizatorki podkreślają, że w całym tym zamieszaniu najbardziej obawiają się teraz o stan psychiczny i fizyczny pani Mirelli.
Zbiórka ma pomóc stanąć 42-latce na nogi
Sytuację świętochłowiczanki opisały dość dokładnie w zorganizowanej zbiórce. Z najważniejszych informacji wiadomo, że:
- Mirella figuruje jako osoba nieubezpieczona, co oznacza, że może otrzymać rachunki ze szpitala i to na wysokie kwoty.
- Potrzeby obejmują kompleksową pomoc: od leczenia nóg i ran, przez leczenie stomatologiczne i terapię, do wsparcia w wyjściu z izolacji społecznej.
Zbierające deklarują: - Nie zostawimy na tym etapie pani Mirelli, bo jak brałyśmy tę sprawę, to świadomie deklarowałyśmy, że będziemy jej pomagać już zawsze, oczywiście jeżeli takiej pomocy będzie potrzebować.
Z drugiej strony organizatorki mówią wprost o trudnej relacji z matką Mirelli. - Na ten moment nie ma współpracy między nami, a jej rodzicami. Jej mama izoluje każdego, kto chciałby mieć kontakt z Mirellą i nastawia ją przeciwko nam, czego byłam świadkiem. Odesłała mnie z kwitkiem, pomimo tego, że jeszcze kiedy sprawa nie wyciekła do mediów, próbowałam iść z pomocą — chodziłam pytając czy zrobić zakupy, czy zawieźć Mirellę lub mamę do lekarza. Niestety, mama powiedziała, że nie będzie korzystać z leczenia Mirelli, które oferujemy, a kiedy ostatnio podjęłam próbę odwiedzenia jej, to matka nie otworzyła nam drzwi - podkreślają.
Prokuratura prowadzi dochodzenie ws. Mirelli ze Świętochłowic
Aleksandra Salbert‑Binias zaznacza, że razem z pozostałymi organizatorkami zbiórki wierzy, że Mirelli w końcu przestanie dziać się krzywda. - Nieistotne jest to, Mirella teraz mówi służbom. Była niemal 30 lat w izolacji. Teraz nieważne już jest, jak ta historia się zaczęła, bo nic nie zmieni faktu, że to dziecko mocno ktoś skrzywdził i nie udzielił mu pomocy.
.
Warto przypomnieć też, że sprawa została objęta przez organy ścigania. Jak podaje prokuratura na tym etapie nie postawiono nikomu zarzutów.
Sprawa światło dzienne ujrzała przypadkowo. Po zgłoszeniu przez sąsiadów o awanturze domowej mundurowi natknęli się na mocno zaniedbaną panią Mirellę. Kobieta trafiła do szpitala na długie leczenie – wróciła już do domu, z którego nie wychodziła od czasów liceum – mówi Sabina Kuśmierska z Prokuratura Rejonowa w Chorzowie.
Jak podaje prok. Sabina Kuśmierska, Mirella nie posiadała dowodu osobistego, a jej status w systemie prawnym i socjalnym był przez lata nieuregulowany.
Organizatorki zbiórki przekazały także:
Z domu Mirella wyszła w stanie krytycznym, była wygłodzona. Nogi z otwartymi ranami, według relacji sąsiadów były wręcz czarne. Natomiast ja osobiście poznałam panią Mirellę w szpitalu – zawsze była uśmiechnięta, dużo ze mną rozmawiała, bardzo chłonęła towarzystwo drugiego człowieka. Jak żegnałam się z nią to czułam się tak, jakbym zostawiała gdzieś własne dziecko. Było mi przykro, że aż tak bardzo Mirella potrzebuje towarzystwa - podsumowuje Aleksandra Salbert-Binias.
W zbiórce podkreślono, że celem są zarówno „małe rzeczy”, jak i ogromne koszty – pomoc dla osoby, która w praktyce była poza systemem przez dekady.
