Makabryczne odkrycie w opuszczonym mieszkaniu
W połowie czerwca zarządca jednego z budynków w Świętochłowicach wszedł do lokalu, który od kilku miesięcy stał pusty. W środku, pośród porzuconych rzeczy, jego uwagę przykuło brudne akwarium. W mętnej, gnijącej wodzie, pełnej odchodów i resztek jedzenia, ledwo poruszało się żywe stworzenie. Był to aksolotl meksykański, płaz o niezwykłym wyglądzie, który od dawna był pozbawiony jakiejkolwiek opieki.
Sprawą zajęła się policja. Funkcjonariusze z wydziału do walki z przestępczością gospodarczą ustalili, że za zwierzę odpowiadała 34-letnia kobieta, która wynajmowała mieszkanie do stycznia tego roku. Początkowo sporadycznie do wracała do mieszkania i doglądała zwierzaka, jednak po pewnym czasie całkowicie zaprzestała wizyt, pozostawiając zwierzę na pewną śmierć. Podczas przesłuchania tłumaczyła, że o nim zapomniała. Nie uchroniło jej to jednak od odpowiedzialności - za znęcanie się nad zwierzęciem grozi jej kara do 3 lat pozbawienia wolności.
Zwierzę w stanie krytycznym zostało przekazane Stowarzyszeniu Orle Pióro. Okazało się, że to jedyny w swoim rodzaju przypadek.
- Koleżanka ze Stowarzyszenia Orle Pióro z południa Polski dostała informację od policji, że jest w akwarium jaszczurka. Poszła odebrać tę jaszczurkę rzekomą, po czym okazało się, że to wcale nie była jaszczurka, tylko aksolotl - relacjonuje Smocza Mama, do której ostatecznie trafił płaz. - Ona nie ma takich warunków u siebie w schronisku dla gadów. Nie ma chłodziarki, nie ma akwarium, więc od razu odezwała się do mnie, czy jest możliwość, żebym go przyjęła.
Kim jest Smocza Mama?
Osobą, która podjęła się opieki na Zenkiem, odratowanym aksolotlem ze Świętochłowic, jest znana w środowisku miłośników zwierząt egzotycznych Smocza Mama z Bydgoszczy. Z wykształcenia technik weterynarii, z pasji - jedna z nielicznych w Polsce znawczyń aksolotli. Prowadzi prywatny dom tymczasowy dla tych płazów, ratując je z najgorszych warunków.
- Pewnego dnia zobaczyłam aksolotle i mnie zainspirowały. Okazało się, że są bardzo wyjątkowymi zwierzętami, bo wiadomo, ta regeneracja, to, że cały czas są właściwie salamandrami, które nigdy nie dorastają. No i są zwierzętami, które cały czas są odkrywane i są po prostu kopalnią wiedzy - tłumaczy Smocza Mama.
Jej dom stał się nieoficjalnym azylem dla porzuconych i zaniedbanych płazów z całej Polski.
- Jestem jedyną osobą w Polsce, która się nimi zajmuje na taką skalę. Różne stowarzyszenia, które ratują zwierzęta, często przy interwencjach trafiają na aksolotle i nie wiedzą, co z nimi zrobić. Wtedy kończą u mnie - dodaje.
Większość jej podopiecznych to zwierzęta odebrane w dramatycznych warunkach.
Walka o życie Zenka
Kiedy Zenek trafił pod opiekę Smoczej Mamy, jego stan był tragiczny. Miał niemal całkowity zanik skrzeli, które u tych płazów pełnią funkcję płuc, oraz widoczne ubytki w kończynach. Był skrajnie wychudzony.
- Właściwie nie wiedziałam, czy on przeżyje. Był tak chudy, że przekładając go z pojemnika do pojemnika podczas podmiany wody, bałam się, że miednica przebije mu skórę, bo tak wystawała - opowiada jego opiekunka.
Jak dodaje, roczny aksolotl był chudy jak mały palec u ręki. Na szczęście intensywna opieka przyniosła rezultaty.
- Zenek już właściwie wrócił do zdrowia. Osiągnął minimalną docelową wagę, czyli 52 gramy, i prawdopodobnie jeszcze przytyje. Ma duży apetyt, bardzo zmienił się jego wygląd, odzyskał kolor. Jego skrzela bardzo się powiększyły, a to jest niezwykle ważne, bo odpowiadają za dotlenienie organizmu - relacjonuje Smocza Mama.
Zenek już raczej nie trafi do adopcji i na stałe zostanie ze Smoczą Mamą.
- Aksolotle po tak poważnych przejściach często w przyszłości znowu zaczynają chorować. Odbija się to na ich nerkach i wątrobie. Nie chciałabym oddawać komuś zwierzęcia, które może za chwilę potrzebować drogiego leczenia - podsumowuje Smocza Mama.
Aksolotl Zenek wraca do zdrowia u Smoczej Mamy. Zobaczcie zdjęcia.
Polecany artykuł:
Aksolotl to nie jest łatwe zwierzę
Historia Zenka to przestroga. Aksolotle, choć wyglądają jak wiecznie uśmiechnięte smoki, są niezwykle wymagające. W naturze to gatunek krytycznie zagrożony wyginięciem, a w hodowli potrzebuje specyficznych warunków.
- Te zwierzęta są bardzo wrażliwe na parametry wody. W naturze są bioindykatorami, czyli jeśli cokolwiek działo się z wodą, w której żyły, to one jako pierwsze ginęły - wyjaśnia ekspertka.
Kluczowa jest temperatura, która nie powinna przekraczać 17 stopni Celsjusza. Utrzymanie jej wymaga specjalistycznej i drogiej chłodziarki akwarystycznej. Bez niej odporność płaza drastycznie spada i zaczyna on chorować.
Niestety, aksolotle często padają ofiarą szarej strefy. Choć ich posiadanie wymaga rejestracji i dokumentu potwierdzającego urodzenie w hodowli, wiele z nich trafia do Polski z m.in. z Czech z wielokrotnie kserowanymi zaświadczeniami. Nikt tego nie kontroluje, a nieświadomi kupcy nabywają zwierzęta, którym nie są w stanie zapewnić odpowiednich warunków.
