Magurzanie kolędnicy

i

Autor: Klaudia Gruszecka

Tradycje

Niedźwiedź czy mężczyzna w koloratce, czyli jak pogański zwyczaj stał się chrześcijańskim

2024-11-30 9:57

Zwyczaj kolędowania ma wielowiekową historię, sięgającą czasów starożytnego Rzymu. Wędrówki ludów, wierzenia magiczne, średniowieczna ekspansja chrześcijaństwa i powolny spadek religijności w Europie – to wszystko odcisnęło swoje piętno na tradycji, która do dziś jest kultywowana w wielu regionach Polski, Słowacji, Czech, Ukrainy, Rosji i Serbii. Skąd się wziął zwyczaj kolędowania i jakie ma znaczenie? Wyjaśniamy w naszym artykule.

Wszystkie tradycje prowadzą do Rzymu...

Kolędowanie to obrzęd ludowy, praktykowany przez wieki głównie w kulturach pasterskich i rolniczych. Jego genezy należy szukać w pogańskich świętach związanych z przesileniem zimowym. W starożytnym Rzymie hucznie świętowano pierwszy dzień stycznia, który rozpoczynał nowy rok. Mieszkańcy imperium odwiedzali się wzajemnie, razem śpiewali, składali sobie życzenia i wręczali drobne podarunki.

Rzymskie pochodzenie kolędy jest poddawane w wątpliwość przez istnienie podobieństwa do hinduskiego święta płodności ziemi, obchodzonego w urodziny bogini Kalendy (noc z 24 na 25 grudnia), lechickiego święta bóstwa Kolady (25 grudnia), oraz święta ruskiego bóstwa uciech i pokoju - Kolady. Są to jednak tylko spekulacje, tym bardziej, że Słownik starożytności słowiańskich nie zawiera hasła Kolada - zaznacza ks. Jan Bagiński w artykule "Starożytne początki" na portalu niedziela.pl.

Z biegiem czasu zwyczaj ten "przywędrował" do Słowian, którzy go rozwinęli i udoskonalili. Zgodnie z tradycją, kolędnicy chodzili po domach poprzebierani za zwierzęta, takie jak bocian, turoń czy niedźwiedź. Taka kolorowa, wesoła zgraja pozdrawiała gospodarzy i śpiewała pieśni, a bywało, że i odgrywała scenki.

Ale gospodarze z największą niecierpliwością oczekiwali życzeń, które miały zapewnić domownikom dobrobyt i obfitość plonów w kolejnym roku. Mało tego, przyjście kolędników samo w sobie zwiastowało urodzaj i powodzenie. W zamian domownicy składali kolędnikom datki w postaci świątecznego jedzenia, alkoholu lub drobnych pieniędzy. Kolędowanie w takiej formie było mocno związane z magią i symboliką płodnością.

Zobacz, jak wygląda kolędowanie w wydaniu Magurzan z Żywiecczyzny 

Herod i diabeł, czyli jak kolędowanie przejęli chrześcijanie 

Jak wiele pogańskich zwyczajów, tak i kolędowanie zostało "zaadaptowane" przez chrześcijan. Wówczas tradycję przesunięto z słowiańskiego Nowego Roku (obchodzonego wiosną) na okres między wigilią Bożego Narodzenia a świętem Trzech Króli. W katalogu dopuszczalnych przebrań pojawiły się też nowe postacie, takie jak Herod, pasterze, trzej królowie, Żyd, śmierć, diabeł, Cygan, Cyganka, żołnierz czy policjant. Poza częściową chrystianizacją ludowych obrzędów pojawiła się też nowa, chrześcijańska wersja kolędowania. Zwyczaj wizyty duszpasterskiej w domach parafian sięga średniowiecza.

W XV i XVI wieku w Polsce celem kolędy było także zwalczanie praktyk zabobonnych lub heretyckich. Kolędujący proboszcz oprócz nauczania wiernych pacierza i zachęcania do lektury religijnej, miał także obowiązek konfiskowania książek, których treść stałaby w sprzeczności z nauczaniem Kościoła. Odwiedziny były też przygotowaniem do spowiedzi i komunii wielkanocnej - przeczytamy na stronie bialostockie.eu.

W Kościele katolickim obowiązek takiej wizyty duszpasterskiej jest określony prawem kanonicznym, które mówi, że kapłan "powinien starać się poznawać wiernych powierzonych jego pieczy". Kościelna kolęda przybiera różną formę w zależności od regionu. Najczęściej parafianie przygotowują stół z krzyżem, świecami, wodą święconą i kropidłem. Kolędującemu księdzu zwykle towarzyszą ministranci, którzy śpiewają pieśni. Bywa, że domownicy otrzymują drobny podarunek. Ale najczęściej to oni składają datek księdzu.

Śląsk Radio ESKA Google News
Autor:

Kolędowe hybrydy na miarę naszych czasów

W ostatnich latach kolęda spotyka się z coraz szerszą krytyką. Przeciwnicy tradycji uważają, że księża chodzą po domach wiernych tylko dla pieniędzy. Te i inne zarzuty spowodowały, że duchowni zaczęli szukać rozwiązań dogodnych dla parafian. We Włoszech już od wielu lat kapłani odwiedzają tylko te domy, do których zostali wcześniej zaproszeni.

Polskie parafie wzięły przykład z włoskich i zaczęły prosić wiernych o zgłoszenia chęci przyjęcia księdza. Bez takiego zaproszenia kapłani do drzwi danego domu nie zapukają. Niektóre parafie wymagają od wiernych zapisów w zakrystii lub kancelarii parafialnej. A są takie, które idą jeszcze o krok dalej w poszukiwaniu "złotego środka".

Należy od nich Kościół Najświętszej Maryi Panny Matki Kościoła w Zabrzu-Helence, który zaoferował swoim wiernym kolędę hybrydową. Oznacza to ni mniej, ni więcej, że część odwiedzin duszpasterskich odbędzie się w domach parafian (oczywiście na zaproszenie), a część w kościele.

Pierwsza część parafii, w oparciu o otrzymane zaproszenie, będzie przez nas podzielona na kolejne trasy kolędowe i do tych osób/rodzin będziemy wędrować od Świąt Bożego Narodzenia. Natomiast druga część parafii zostanie przez nas zaproszona na nabożeństwa kolędowe, które będą odbywać się w kolejne niedziele stycznia. W ten sposób każdy, kto będzie chciał, będzie mógł przeżyć spotkanie kolędowe czy w swoim domu czy w naszej świątyni - wyjaśnia parafia.