Muzeum Barbary i Stanisława Ptaków w Katowicach

i

Autor: Agata Olejarczyk

Katowice

Muzeum Barbary i Stanisława Ptaków to wyjątkowe miejsce na mapie Katowic

2025-02-11 16:00

Ona była wspaniałą kostiumolożką, którą zatrudniali tylko najlepsi. On był wybitnym aktorem z głosem, którego nie dało się zapomnieć. Dziś powiedzielibyśmy, że tworzyli "power couple". Historia Barbary i Stanisława Ptaków to opowieść o wielkim talencie, pasji i miłości, która przetrwała ponad pół wieku.

Krótka historia kamienicy przy Kopernika

Kamienicę przy ul. Mikołaja Kopernika 11 w Katowicach zaprojektował w latach 20. XX wieku architekt i budowniczy Franciszek Manowski. Pod koniec dekady trafiła w ręce kupca Józefa Przybyły, który doprowadził ją do stanu użyteczności z końcem 1930 roku. Przed II wojną światową zamieszkał tu Józef Dangel, ówczesny dyrektor Huty "Pokój". Bogaty przemysłowiec razem z rodziną miał dwupoziomowe mieszkanie z wewnętrzną klatką schodową o imponującej powierzchni ponad 260 metrów kwadratowych. Na każdym poziomie były trzy przestronne pokoje. Pierwsze piętro miało charakter reprezentacyjny, a na górze była strefa prywatna. Sufit z gipsowych kasetonów imitujących drewno, mosiężna lampa i piękny witraż w oknie musiały robić wrażenie na gościach domostwa.

Po II wojnie światowej Dangel przeniósł się do Warszawy, a mieszkanie zajął ktoś inny. Informacje na ten temat są mgliste. Przez jakiś czas miał tu mieszkać oficer Wojska Polskiego, a także hrabina o imieniu Róża. Decyzją władz wielki lokal podzielono na dwa. W dolnej części powstały lokale komunalne. Ścianę oddzielającą część górną od dolnej postawiono zaraz za schodami, które od tej chwili prowadziły prawie donikąd. Prawie, bo u podnóża schodów zaczynało się wąskie przejście do ciasnej i ciemnej biblioteki. To była jedyna część dolnego poziomu oryginalnego mieszkania, która wchodziła w skład górnego lokum. I to właśnie lokum w późnych latach 70. zajęli państwo Ptakowie.

Muzeum Barbary i Stanisława Ptaków w Katowicach

Śląsk Radio ESKA Google News
Autor:

Miłość od pierwszego wejrzenia

Historia o tym, jak się poznali jest bardzo romantyczna. Barbara z domu Boruszak (rocznik 1930) przyszłego męża poznała w wieku 15 lat na obozie harcerskim w Sierakowie.

Tuż obok rozłożył się obóz sportowy, na który przyjechali chłopcy. Tu harcerki, tam sportowcy... Może się pani domyślić, co się działo wieczorami. Wśród obozowiczów był pan Stanisław z Wągrowca, który zakochał się w młodej dziewczynie po uszy. Zaśpiewał jej nawet piosenkę "Twoim jest serce me", a już wtedy miał piękny głos. I ta obozowa miłość przetrwała całe życie – opowiada Katarzyna Gliwa, kierownik Działu Teatralno-Filmowego Muzeum Historii Katowic.

Kolejne lata młodzi kochankowie spędzili, wymieniając ze sobą listy, które zachowały się do dzisiaj. Pan Stanisław (rocznik 1927) uczył się w Gdyni i Poznaniu, a po wojnie uczęszczał na lekcje śpiewu do prof. Wincentego Nowakowskiego. Zaś pani Barbara studiowała na Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie i Warszawie. Jeszcze w trakcie nauki wzięli ślub. Jednak większość życia spędzili w rozjazdach, bo taki był charakter artystycznej pracy, którą oboje z zamiłowaniem uprawiali.

Don Kichot razy dwa 

Stanisław początkowo związał się z Teatrem Miejskim w Gnieźnie i Teatrami Dramatycznymi w Poznaniu, później lata spędził na scenach Operetki Gliwickiej, Teatru Nowego w Zabrzu i Teatru Rozrywki w Chorzowie. Był aktorem i śpiewakiem, role musicalowe czy operetkowe były wręcz dla niego stworzone. Zasłynął rolą Don Kichota w musicalu "Człowiek z La Manchy", w którą wcielił się dwukrotnie. Pierwszy raz w 1970 roku na deskach Operetki Śląskiej w Gliwicach. Kreacja ta ugruntowała jego ogólnopolską sławę i przyniosła mu liczne nagrody. 27 lat później jeszcze raz został błędnym rycerzem, tym razem na deskach Teatru Rozrywki w Chorzowie.

Gdy aktor po tylu latach wciela się w swoją najsłynniejszą rolę bywa, że nie jest w stanie udźwignąć jej ciężaru. Pan Stanisław zrobił to z największą lekkością, a według niektórych zagrał jeszcze lepiej. Choć trzeba przyznać, że to były dwie bardzo różne realizacje. Gliwicka była bardziej klasyczna, musicalowa, a chorzowska miała bardziej dramatyczny charakter. Dzięki innej interpretacji wyszła całkiem inna sztuka, w której ogromne wrażenie robił pan Stanisław. Do dzisiaj przychodzą do nas panie, które go pamiętają z roli Don Kichota – mówi Katarzyna Gliwa, kierownik Działu Teatralno-Filmowego Muzeum Historii Katowic.

Muzeum Barbary i Stanisława Ptaków w Katowicach

i

Autor: Agata Olejarczyk

Co ciekawe, małżonkowie rzadko pracowali przy tych samych produkcjach. Jednym z nielicznych przypadków był spektakl "Orfeusz w piekle" Teatru Muzycznego w Gliwicach, z czym związana jest zabawna anegdota.

Pani Barbara zaprojektowała marynarkę ze skaju, który dawniej był namiastką sztucznej skóry. To było takie plastikowe coś, nieprzepuszczające powietrza, ale nieźle błyszczało się w świetle. Na jednej z prób pan Stanisław zrzucił tą marynarkę i krzyknął, że on nie będzie w tym grać, bo się udusi. Pani Barbara wyjątkowo się ugięła i stworzyła marynarkę z materiału, żeby własnego męża nie udusić – śmieje się pani Kasia.

Kostiumy, które kosztowały i zachwycały

Barbara jeździła za pracą po całej Polsce. Projekty tworzyła w domu, później osobiście przywoziła teczkę i pilnowała całego procesu powstawania kostiumów. Czasem dołączała próbki materiałów do swoich rysunków. Wykrojami i szyciem zajmowały się utalentowane krawcowe.

Gdy pani Barbarze coś jej nie odpowiadało, zarządzała poprawki. Przyświecała jej zasada, że jeśli działać to tylko na sto procent. Zawsze robiła wszystko maksymalnym wysiłkiem na maksymalny efekt. Nie dopuszczała pracy po łebkach, nie stosowała półśrodków. Zwracała uwagę na najdrobniejsze szczegóły i była niezwykle uparta. Walczyła o swoje racje, taki miała charakter. Wszystko musiało być po jej myśli, dopracowane w najdrobniejszych detalach – opowiada pani Katarzyna.

Trzy kostiumy z "Królowej Bony", które można zobaczyć na korytarzu są tego idealnym przykładem. Suknię królowej Barbara Ptak specjalnie podkleiła płótnem od spodu, nadając materiałowi sztywności i ciężkości, bo takie właśnie były suknie renesansowe, ciężkie i sztywne. Z kolei dekolt sukni koronacyjnej został ozdobiony sztucznymi rubinami, które wyszlifowano w czeskiej fabryce w taki sposób, jaki był modny w tamtej epoce.

Każdy kostium do filmu musi być starannie wykonany, bo przed kamerą nic się nie ukryje. Wystarczy zwykłe zbliżenie i nagle drobny detal zajmuje pół ekranu. Było z tym trochę roboty, na samą myśl o tych misternych rękawach współczuję paniom krawcowym. Ale efekt na ekranie jest piorunujący – uważa Katarzyna Gliwa.

Muzeum Barbary i Stanisława Ptaków w Katowicach

i

Autor: Agata Olejarczyk

Trochę inne zasady panują, jeśli chodzi o kostiumy teatralne. Tam żadnych zbliżeń nie ma, oświetlenie działa całkiem inaczej. Ważniejsze od detali jest, by strój było widać w tylnych rzędach. W tym celu często sięga się po materiały z połyskiem, błyszczące w świetle reflektorów, pokryte cekinami czy koralikami. Niezależnie od przeznaczenia kostiumów, Barbara Ptak zawsze dbała o jakość materiałów. O żadnych tanich tkaninach nie było mowy. To swoje kosztowało.

– Jeśli reżyser chciał mieć piękne kostiumy to zatrudniał panią Barbarę. Ona była gwarancją zachwytu widowni – podkreśla kierowniczka.

Praca tylko z największymi

Niepodważalny talent Barbary Ptak sprawił, że zyskała status jednej z najznakomitszych kostiumolożek w Polsce. A praca ta wcale nie należy do lekkich. Stworzenie kilkudziesięciu kostiumów do produkcji filmowej czy teatralnej to wieloetapowa praca, która wymaga szerokich umiejętności. W pierwszej kolejności trzeba się zapoznać z fabułą i dogłębnie zrozumieć postacie, ich motywacje, nadzieje, charakter. Koncepcję trzeba ustalić z reżyserem, który ma własną wizję tego, jak dana historia zostanie zaprezentowana. Przy produkcjach historycznych trzeba się zapoznać z zasadami ubioru w danej epoce. Czasem po to, by te zasady zaprezentować z największą dokładnością, a innym razem by je złamać.

Barbara Ptak specjalizowała się w filmach historycznych, więc musiała wiedzieć, jak ubierali się ludzie w danych czasach. Nie miała telefonu, na początku jej pracy nawet ksero nie istniało. Ale miała biblioteki, książki i galerie sztuki. Cały czas się uczyła, czytała, oglądała obrazy. Robiła zdjęcia stronom z książek, wywoływała odbitki i wklejała je do albumów. Takich albumów o modzie historycznej mamy tutaj całe półki – opowiada Katarzyna Gliwa.

W trakcie długiej kariery zawodowej Barbara Ptak stworzyła kostiumy do kilkudziesięciu filmów. Do najbardziej znanych należą "Faraon" Jerzego Kawalerowicza, "Noce i dnie" Jerzego Antczaka, "Nie lubię poniedziałku" Tadeusza Chmielewskiego, "Perła w koronie" Kazimierza Kutza czy "Ziemia obiecana" Andrzeja Wajdy. 

– Film Wajdy jest absolutnie genialny, może i stary, ale nie zestarzał się ani trochę. Przedstawia historię nowobogackiej Łodzi. Historia jest uniwersalna, aktorstwo na najwyższym poziomie, a kostiumy w niezwykły sposób dookreślają postaci. Kobiety poubierane w stroje krzykliwe, na głowach mają kapelusze napakowane kwiatami i owocami, żeby tylko pokazać, ile mają pieniędzy. To jest geniusz – uważa kierowniczka.

Ten jeden raz, gdy kostiumy były brzydkie

Artystka współpracowała również z teatrami w całej Polsce, a nawet za granicą. Stworzyła kostiumy do dwóch spektakli operowych we Włoszech "L’Ape musicale" i "Don Giovanni", a na potrzeby sztuki "Planet der Verliebten" stworzyła scenografię dla niemieckiego teatru w Wittenberdze. Do najbardziej znanych przedstawień teatralnych, w których miała swój udział należą "Zemsta" Teatru Polskiego w Bielsku-Białej oraz "Dr Jekyll i Mr Hyde" i "Szwagierki" Teatru Rozrywki w Chorzowie. Akurat tą ostatnią współpracę wspomniała dosyć gorzko.

To była historia o współczesnych kobietach z niskich sfer. Trzeba je było ubrać brzydko, tandetnie, bez gustu. Pani Barbara zgodziła się na udział w projekcie, bo reżyserem spektaklu był jej dobry przyjaciel Michał Znaniecki. Ale zadowolona nie była. Bardzo cierpiała, że musiała stworzyć takie brzydkie kostiumy. A na dokładkę aktorki same wymyślały, co jeszcze dołożyć, żeby uczynić strój jeszcze bardziej tandetnym. Ona tego widoku nie mogła przeboleć – śmieje się pani Katarzyna.

Muzeum Barbary i Stanisława Ptaków w Katowicach

i

Autor: Agata Olejarczyk

Jak mieszkanie artystów stało się muzeum

Po śmierci męża w 2002 roku Barbara Ptak została sama w wielkim mieszkaniu przy Kopernika. Z czasem utrzymanie 130 metrów kwadratowych zaczęło ją przerastać. Początkowo chciała lokum sprzedać; zapewne powstałoby tu kolejne biuro czy kancelaria prawnicza. Na szczęście grono wiernych przyjaciół odwiodło ją od tego pomysłu. Zasugerowali, by przestrzeń poświęcić kulturze, w której miała przecież swój udział.

Pomysł przypadł do gustu dyrekcji Muzeum Historii Katowic i władzom miasta, które w 2010 roku odkupiły mieszkanie i razem z wyposażeniem przekazały miejskiej instytucji kultury. Tak właśnie powstał dział Teatralno-Filmowy Muzeum Historii Katowic. W kolejnych latach miasto przyznało lokatorom mieszkań komunalnych inne lokale, dzięki temu udało się wyburzyć ścianę i przywrócić historyczny wygląd mieszkania.

Na pierwszym poziomie znajduje się przestrzeń na wystawy tymczasowe, koncerty i inne wydarzenia. W górnej części możemy zaś podziwiać mieszkanie państwa Ptaków niemalże w niezmienionej formie. Zachowano oryginalne meble, na ścianach wiszą rodzinne zdjęcia, stół zdobią liczne nagrody. W pracowni zobaczymy rysunki autorstwa Barbary Ptak i zdjęcia kostiumów teatralnych.

Z prywatnego wyposażenia pracowni wymienić należy barek, który był oczkiem w głowie Stanisława. Aktor słynął ze znakomitych nalewek, gdy przychodzili goście, chętnie częstował ich własnymi wyrobami – opowiada kierowniczka.

Muzeum Barbary i Stanisława Ptaków w Katowicach

i

Autor: Agata Olejarczyk

Zmienił się za to wystrój sypialni. Wrażenie robi piękna tapeta w intensywnym, niebieskim kolorze ze złotymi zdobieniami.

– Tapetę osobiście wybierała pani Barbara. To włoska robota, powstała na specjalnie zamówienie. Kosztowała majątek, mało nie oszaleliśmy, ale to był strzał w dziesiątkę, zawsze robi wrażenie na gościach. Wszystko, co robiła pani Barbara musiało być piękne i wyjątkowe – podsumowuje pani Katarzyna.