Gehenna mieszkańców w Siemianowicach Śląskich. Mężczyzna z nożem terroryzuje osiedle
Dramatyczne sceny rozgrywają się na jednym z osiedli w Siemianowicach Śląskich, w dzielnicy Bańgów. Jak relacjonuje katowicki oddział TVP, codzienna rzeczywistość mieszkańców zamieniła się w nieustanny strach. Jeden z lokatorów wyszedł przed blok i wymachiwał nożem, siejąc postrach wśród przechodniów.
To jednak nie jest odosobniony incydent. Sąsiedzi twierdzą, że problem z agresywnym mężczyzną trwa od lat, a jego niebezpieczne zachowania nasilają się. Wcześniej miał on grozić wysadzeniem całego budynku w powietrze. Jeden z mieszkańców, który pragnie zachować anonimowość, opowiedział TVP Katowice o innej groźnej sytuacji.
Rzucał we mnie przedmiotami różnymi z balkonu, co mu podeszło pod rękę. Była tam jakaś butelka z wódki, kawa, no różne rzeczy rzucane były.
W związku z realnym zagrożeniem dyrekcja pobliskiej szkoły podstawowej wystosowała oficjalne ostrzeżenie do rodziców, prosząc o zachowanie szczególnej ostrożności i zwracanie uwagi na bezpieczeństwo dzieci.
Mężczyzna na własne życzenie opuścił szpital. Instytucje bezradne?
Wydaje się, że służby i instytucje pozostają bezradne. Tylko w tym roku policja interweniowała w tej sprawie ponad 20 razy. Mężczyzna był wielokrotnie zabierany do izby wytrzeźwień, a raz trafił do szpitala psychiatrycznego. Problem w tym, że placówkę opuścił na własne żądanie.
Pomoc próbował zorganizować również Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej, który został powiadomiony o sprawie w styczniu. Pracownik socjalny odwiedził mężczyznę 12 razy, jednak ten za każdym razem odmawiał przyjęcia jakiejkolwiek pomocy.
Sąsiedzi dodają, że problemy z lokatorem zaczęły się po śmierci jego bliskich. Choć częściowo mu współczują, ich strach jest silniejszy. W maju MOPS wystąpił do sądu z wnioskiem o przymusowe umieszczenie mężczyzny w szpitalu psychiatrycznym, ale do dziś nie zapadła w tej sprawie żadna decyzja. Mieszkańcy boją się, że zanim procedury ruszą, może być za późno.
Źródło: SuperExpress
